Mistrz powiedział STOP. Piast zatrzymał rozpędzoną Legię

W meczu Legia Warszawa – Piast Gliwice niewielu dawało mistrzom Polski szanse na wygraną. Legia bowiem w tym roku rozpędzała się z kolejki na kolejkę, seryjnie wygrywając i powiększając przewagę w tabeli.

Potłukło się o Kant(e)

Gdy w dziesiątej minucie spotkania z boiska za ostre wejście nakładką w okolice kolana Sebastiana Milewskiego wyleciał Jose Kante, szanse gości na wygraną automatycznie wzrosły.

Tak szybko, jak  podskoczyły kursy bukmacherskie, tak gliwiczanie dostali „gonga”. Legia zdając sobie sprawę, że czekają ją przeszkody w tym meczu, mocniej zaatakowała i zaskoczyła rywali golem. Domagoj Antolić otrzymał podanie w polu karnym i kapitalnie obrócił się i oddał silny strzał. Defensywa Piasta i bramkarz Frantiszek Plach nie byli w stanie zapobiec tej bramce.

Gliwiczanie nie zdążyli jeszcze zmienić taktyki pod grę w przewadze, a już musieli odrabiać straty. Z tego powodu bardzo trudno było im odzyskać rytm i narzucić swój styl gry. Trzeba powiedzieć, że Legia zaatakowała jeszcze mocniej i przez pół godziny meczu nic nie zapowiadało odwrócenia losów. Obrona Piasta miała co robić. Legia powinna prowadzić 2:0, ale Walerian Gwilia fatalnie spudłował. Goście z Górnego Śląska powoli odnajdywali spokój i rytm. Jak trwoga to do… Hiszpanów – mogli powiedzieć fani Piasta.

Lubi strzelać przy Łazienkowskiej

Gdy nie idzie to trzeba liczyć na stałe fragmenty gry. Ta zasada potwierdziła się i w niedzielne popołudnie. Rzut rożny dla Piasta świetnie wykonał powracający za kartkową pauzę Tom Hateley, a do główki kapitalnie wyskoczył Jorge Felix. Hiszpan chwilę później mógł cieszyć się z 11 gola w tym sezonie.

Mistrz Polski poczuł krew i poczuł, że przy Łazienkowskiej można wygrać. Piotr Parzyszek po dośrodkowaniu Martina Konczkowskiego główkował nad poprzeczką. Uwagi i rady Waldemara Fornalika w przerwie jeszcze bardziej pomogły gliwiczanom. Nie minęło pierwsze dziesięć minut po zmianie stron i kibice zgromadzeni przy Łazienkowskiej przecierali oczy ze zdziwienia. Po pierwsze dlatego, że Piast w końcu dopiął swego, a po drugie, że Gerard Badia strzelił fenomenalnego gola. Katalończyk dopadł do piłki z lewej strony pola karnego, odważnie wbiegł w nie i huknął nie do obrony.

To już kolejny ważny gol Badii przy Łazienkowskiej. Kiedyś trafił głową, co przy jego wzroście jest wielkim wyczynem, a w poprzednim sezonie jego bramka dała historyczne zwycięstwo z Legią na wyjeździe i jak się później okazało historyczne mistrzostwo Polski.

Piast miał wszystkie atuty po swojej stronie, ale Legia szarpała do samego końca. Gliwiczanie byli jednak pewni w tyle i grali spokojnie oraz mądrze. Dzięki temu odnieśli trzecie zwycięstwo nad Legią z rzędu i pokazali, że w tym sezonie także mogą namieszać w czołówce ligi. Bo z 43 punktami na koncie awans do grupy mistrzowskiej mają już niemal zapewniony.

Legia – Warszawa – Piast Gliwice 1:2 (1:1)

1:0 – Veszović, 13 min (asysta Karbownik),
1:1 – Felix, 37 min (głową, asysta Hateley),
1:2 – Badia, 52 min (bez asysty)

LEGIA: Majecki – Veszović (90. Novikovas), Wieteska, Jędrzejczyk, Karbownik – Wszołek , Antolić, Martins, Gwilia (54. Cholewiak), Luquinhas (77. Rosołek ) – Kante.

Trener Aleksandar VUKOVIĆ.

PIAST: Plach – Konczkowski, Korun Czerwiński, Kirkeskov – Milewski, Hateley,  Sokołowski (85. Vida), Badia (72. Tuszyński) – Parzyszek (78. Huk ), Felix.

Trener Waldemar FORNALIK.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 23120

Żółte kartki: Gwilia (41. faul), Wszołek (81. faul) – Kirkeskov (81. faul), Sokołowski (84. faul)

Czerwona kartka: Kante (10. za brutalny faul)