Lider nie taki straszny

Legia stanęła przed niezwykle trudnym zadaniem. Musiała w końcu powstrzymać niepokonanego od września lidera ligi, w dodatku zmierzającego pewnie w kierunku mistrzostwa Polski.


Raków do Warszawy wybierał się może niepewny swego, ale z ogromnymi nadziejami na powiększenie przewagi i praktycznie zapewnieniem sobie tytułu. „Legioniści” zdołali jednak zaskoczyć częstochowian. Marek Papszun mógł jedynie bezradnie patrzeć z perspektywy ławki rezerwowych, jak jego zespół traci kolejne bramki i cenne punkty. Drużyna Kosty Runjaicia podłączyła sobie, za sprawą triumfu przy Łazienkowskiej, solidnych rozmiarów kroplówkę.

Dziewięć „oczek” przewagi Rakowa zmieniło się w sześć. Sytuacja jest więc o niebo lepsza dla „wojskowych” niż przed spotkaniem. Legia jednak traci w zasadzie nawet siedem oczek. Mowa oczywiście o bilansie spotkań bezpośrednich. W nim lepiej wypadają częstochowianie (5:3 w bramkach na korzyść podopiecznych Marka Papszuna). Zwycięstwo jednak potwierdza, że Legia po problemach w poprzednim sezonie wyszła na prostą i nadal jest w grze o tytuł. W dodatku teraz to ona dzierży tytuł najdłużej niepokonanej drużyny w lidze. Ostatnia porażka ekipy trenera Runjaicia miała miejsce 14 października 2022 roku w Płocku.

Warszawianie teraz będą mogli z dużym spokojem podejść do rywalizacji z KKS-em Kalisz w półfinale Pucharu Polski, który odbędzie się jutro. Zwycięstwo da im finał, gdzie najprawdopodobniej zmierzą się z Rakowem. O ile zespół trenera Papszuna w Łęcznej nie zostanie pokonany. Byłby to podwójny cios dla częstochowian. W końcu w ostatnich dwóch sezonach sięgali po Puchar Polski. Porażka w Warszawie może mieć ogromne konsekwencje na podłożu psychologicznym.

Do momentu, aż częstochowianie rządzili i dzielili w lidze, w domyśle nie przegrywali, mogli czuć się pewni siebie, niepokonani i gotowi na wszystko. Stali przed ogromną szansą na pierwsze, historyczne mistrzostwo kraju. To oczywiście nadal jest w ich zasięgu i trudno wyobrazić sobie, by nagle przyszedł kryzys tak głęboki, że za kilka kolejek zapomnimy o tym, kto przez większość sezonu był na czele ekstraklasy. Raków jednak musi uważać. Bardzo łatwo zwątpić w siebie i swoje umiejętności. Trudne zadanie stać będzie przed szkoleniowcem wicemistrza Polski, jak również trenerem mentalnym, by do tego nie dopuścić.

Sam Marek Papszun także będzie musiał pracować nad sobą, a konkretniej – wyborami personalnymi na mecz w Łęcznej oraz spotkaniem wyjazdowym z Radomiakiem. Prawda jest taka, że jego zespół zagrał poniżej swoich umiejętności. Szkoleniowiec swoimi decyzjami personalnymi mu nie pomógł, szczególnie w pierwszej połowie, gdy desygnował do gry Patryka Kuna, mając na ławce świetnie prezentującego się ostatnio Jeana Carlosa Silvę, a przede wszystkim wystawiając w ataku Sebastiana Musiolika. Przytoczę jedynie jeden z komentarzy kibiców przed spotkaniem: „Czyli pierwszą połowę gramy w 10…” Jak pokazał mecz – coś w tym jest. Zapewne rywalizacja z Legią dała szkoleniowcowi kilka odpowiedzi, a doświadczenie z kolei nauczyło, jak reagować na porażkę w trudnym momencie. Inaczej za kilka tygodni w Częstochowie panować będzie stypa…


Na zdjęciu: Legia jako pierwsza pokonała Rakowa w 2023 roku.

Fot. Adam Starszyńki/PressFocus