Lider utknął w Puszczy

Pod Klimczokiem działo się sporo, szczególnie w pierwszej połowie. Rywal z Niepołomic zawiesił poprzeczkę Podbeskidziu bardzo wysoko.


Krzysztof Brede, który po jednym meczu banicji za czerwoną kartkę powrócił na ławkę trenerską Podbeskidzia, dokonał koniecznych zmian w wyjściowym składzie swojego zespołu. Za kartki nie mogli bowiem zagrać Martin Polaczek i Kornel Osyra. Nie było niespodzianki i szkoleniowiec bielskiego zespołu postawił na naturalnych zastępców wyżej wymienionych.

Między słupki bramki Podbeskidzia powrócił Rafał Leszczyński, dla którego był to pierwszy występ w wyjściowym ustawieniu bielskiego zespołu od 12 października zeszłego roku. Tymczasem Kornela Osyrę, na środku defensywy, zastąpił Aleksander Komor. Ten zawodnik po raz ostatni wystąpił na pierwszoligowej arenie 30 listopada ub. roku, kiedy to zastępował innego „kartkowicza”, Dmytro Baszłaja.

Tym razem, a taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy w tym sezonie, Komor stworzył parę środkowych defensorów z ukraińskim obrońcą właśnie. Warto dodać, że na ławkę rezerwowych Podbeskidzia wrócił Mateusz Sopoćko.

Szybkie otwarcie

„Górale” wyszli na plac gry z mocnym postanowieniem zdominowania przeciwnika od samego początku i ułożenia sobie spotkania. To się udało, bo już pierwsza groźna sytuacja przyniosła bramkowy efekt. Trzeba przyznać, że bielszczanie przeprowadzili filmową akcję.

Najpierw Bartosz Jaroch wywalczył piłkę, bo okazał się mocniejszy fizycznie od Huberta Tomalskiego. Prawy obrońca Podbeskidzia odegrał do Karola Danielaka i pokazał się do gry na prawym skrzydle. Danielak, najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik Podbeskidzia, zagrał piłkę koledze z zespołu.

Ten, z kolei, zauważył, że w pole karne wbiega Michał Rzuchowski i nie zastanawiał się zbyt długo. Zagrał piłkę, a defensywny pomocnik zrobił z tego podania właściwy użytek i pewnym strzałem w kierunku dalszego słupka dał prowadzenie Podbeskidziu.

Stosunkowo łatwa zdobycz spowodowała, że gospodarze poczuli się pewnie. Jak się jednak kilkanaście minut później okazało – zbyt pewnie. Puszcza wprawdzie nie rzuciła się panicznie do odrabiania strat, ale zaczęła sobie poczynać na murawie bielskiego stadionu całkiem ochoczo. I w 25. minucie spotkania doprowadziła do wyrównania.

Wszystko zaczęło się od straty w środku pola. Niepołomiczanie szybko rozrzucili grę na lewe skrzydło, gdzie znalazł się Maksymilian Sitek. Młodzieżowiec w barwach Puszczy popisał się następnie dobrym dośrodkowaniem w pole karne, gdzie Aleksandra Komora wyprzedził Michal Klec.

Słowak odpowiednio przyłożył nogę i zmieścił piłkę w krótkim rogu bielskiej bramki. Rafał Leszczyński, który próbował interweniować, nie zdołał sięgnąć futbolówki.

Poślizg bramkarza

Dość niespodziewanie bielski bramkarz skapitulował przed przerwą raz jeszcze. Po rzucie wolnym „górale” nie zdołali wybić piłki. Dopadł do nie Sitek, który… niezbyt czysto trafił w futbolówkę. Golkipera Podbeskidzia jednak zamurowało i nie wykonał żadnego ruchu, a lekko uderzona piłka wpadła do siatki.

Po raz pierwszy od 3 listopada i meczu z Sandecją Nowy Sącz drużyna Podbeskidzia przegrywało w meczu na własnym boisku. Warto jednak wspomnieć o tym, co wydarzyło się nieco wcześniej. Karol Niemczycki pośliznął się poza polem karnym, kiedy próbował opanować piłkę po podaniu jednego z kolegów.

Upadł na murawę i zatrzymał futbolówkę rękoma. Bielscy gracze domagali się czerwonej kartki dla golkipera gości, ale sędzia odgwizdał jedynie rzut wolny i nawet nie napomniał Niemczyckiego.

Prowadzeniem Puszczy gospodarze byli mocno zdziwieni również po przerwie. Upływały kolejne minuty, na boisku działo się dużo mniej, aniżeli przed przerwą, a bielszczanie – mimo iż częściej znajdowali się w posiadaniu piłki – nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką rywala.

Puszcza grała swoje, dobrze się broniła i sporadycznie próbowała kontrować. Wreszcie na uderzenie sprzed pola karnego zdecydował się Mateusz Sopoćko. Wypożyczony z Lechii Gdańsk zawodnik popisał się kapitalnym strzałem, trafił w samo okienko bramki Puszczy i doprowadził do wyrównania.

Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i seria sześciu zwycięstw z rzędu bielszczan na Stadionie Miejskim została zatrzymana.



Podbeskidzie Bielsko-Biała – Puszcza Niepołomice 2:2 (1:2)

1:0 – Rzuchowski, 5 min, 1:1 – Klec, 25 min, 1:2 – Sitek, 41 min, 2:2 – Sopoćko, 80 min.

PODBESKIDZIE: R. Leszczyński – Jaroch, Baszłaj, Komor, Gach – Danielak (62. Biliński), Figiel, Rzuchowski (46. T. Nowak), Laskowski (46. Sopoćko), Sierpina – Roginić. Trener Krzysztof BREDE.

PUSZCZA: Niemczycki – Czikosz, Czarny, Stefanik, Mikołajczyk – Uwakwe, Tomalski, Serafin, Klec (66. Żytek), Sitek (75. K. Nowak)– Rodionow (83. Orłowski). Trener Tomasz TUŁACZ.

Sędziował Paweł Malec (Lublin). Mecz bez udziału publiczności. Żółte kartki: Rzuchowski, Laskowski, Komor, Baszłaj – Serafn, K. Nowak, Niemczycki, Orłowski.

Piłkarz meczu – Maksymilian SITEK.


Na zdjęciu: „Górale” natknęli się na twardego przeciwnika i po sześciu wygranych u siebie z rzędu tym razem zremisowali.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus