Ligowiec. Kto „złamie” Niemczyckiego?

To na pewno zaskoczenie, że w ekstraklasie na wszystkie walczące drużyny z góry patrzy Wisła Płock.


Trener Pavol Stano ma powody, by z dumą wypiąć pierś, tymczasem Słowak cały czas w grze swojego zespołu szuka mankamentów i elementów do poprawy. „Cały czas podkreślam, że zespół jest wciąż w budowie i przeciwko Lechowi jeszcze do końca nie graliśmy tak, jakbyśmy chcieli. Ale to dobrze, bo cały czas widzę, że mamy rezerwy.

Nie przeceniam tych trzech zwycięstw, to dopiero początek ligi i jeszcze wiele może się zdarzyć. Cele warto stawiać sobie odważnie, ale nie mamy budżetu na to, by konkurować z najlepszymi zespołami w Polsce” – spojrzał na dokonania swojej drużyny chłodnym okiem szkoleniowiec „Nafciarzy”. Jedno trzeba przyznać, w dotychczasowych potyczkach zespół z Płocka zafundował swoim przeciwnikom tyle radości, co… wizyta komornika.

Nie ustają zachwyty nad postawą Cracovii. Komplementy pod adresem podopiecznych trenera Jacka Zielińskiego komentatorom dosłownie rozpływają się w ustach, nie tylko tym złotoustym. Wcześniej, czy później „Pasy” zejdą z boiska pokonane, ale na razie ich konkurentom zęby ze złości klekoczą niczym kastaniety. Bramkarz wicelidera Karol Niemczycki ani razu nie musiał wyciągać piłki z siatki, już ruszyły zakłady, kto pierwszy dokona tej sztuki. W uprzywilejowanej sytuacji są zawodnicy Stal Mielec, która zmierzy się z Cracovią już w piątek.

Kilka ciepłych słów wypada skierować pod adresem Górnika Zabrze. Wprawdzie Radomiak to żaden ligowy potentat, ale trzy strzelone gole w meczu wyjazdowym to osiągnięcie wobec którego po prostu nie wypada przejść obojętnie. W świetle reflektorów błyszczał Szymon Włodarczyk, autor dwóch bramek dla zabrzan. Pewnie obszedłby się smakiem, gdyby nie zegarmistrzowskie asysty Lukasa Podolskiego. Dziwiła tylko reakcja byłego reprezentanta Niemiec po trzecim golu. „Poldi” w tej sytuacji nawet nie przybił „piątki” ze szczęśliwym strzelcem gola, którego z wysokości trybun obserwował ojciec, Piotr. A może as atutowy Górnika po prostu był już zmęczony?

Dla mistrza Polski to wstyd taplać się na samym dnie tabeli. Na razie „Kolejorz” jest bez zdobyczy punktowej, a bilans bramkowy powala na kolana, bo jak zinterpretować jednego zdobytego gola i aż pięć straconych. Trener lechitów John van dem Brom w tym momencie powinien palić się ze wstydu, tymczasem Holender po porażce z Wisłą Płock wypalił: „Jestem dumny z moich chłopaków, bo oni naprawdę walczyli o lepszy rezultat niż ten, jakim mecz się zakończył. Nie mieliśmy szczęścia, jeżeli chodzi o wykańczanie akcji. Uważam, że zasłużyliśmy na więcej niż to, co dostaliśmy. Po dwóch meczach mamy zero punktów, ale musimy cały czas trzymać głowy wysoko”. Nie wiem, czy piłkarze Lecha to „łyknęli”, ale moim zdaniem te słowa van den Broma pomogą tak, jak aspiryna w zwalczaniu cholery.

Dobrą minę do złej gry próbuje także robić trener Legii Warszawa, Kosta Runjaić. Prawda zaś jest taka, że po meczu z Cracovią (od wyższej porażki uratował gości bramkarz Kacper Tobiasz) Legia wyglądała tak, jakby runął na nią Golden Gate Bridge z San Francisco. Po prostu nie było co zbierać.


Na zdjęciu: Bramkarz Cracovii Karol Niemczycki wciąż jest niepokonany w lidze. Kto pierwszy go „złamie”?

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus