Ligowiec. „Prezenterzy” w natarciu

Polska ekstraklasa nie dorównuje Bundeslidzie pod żadnym względem. O poziomie nawet nie wspominam, u nas pada znacznie mniej bramek niż w lidze za naszą zachodnią granicą, frekwencja na trybunach też jest (była) o wiele niższa.


Teraz zrobiliśmy pierwszy krok, by pozbyć się niemieckiego kompleksu. Mianowicie po restarcie rozgrywek w obu ligach znacznie więcej punktów powędrowało na konto drużyn gości. W końcu od czegoś trzeba zacząć… W Bundeslidze bilans wygląda tak: 9 zwycięstw gospodarzy, 10 remisów, 17 wygranych gości, w PKO Ekstraklasie 2-1-5.

Zenon Laskowik z legendarnego kabaretu „Tey” w jednym ze skeczów twierdził, że prezenter to facet, który zbiera prezenty. Prezenterem, ale takim, który prezenty rozdaje, jest w ekstraklasie Cracovia.

Zespół prowadzony przez trenera Michała Probierza w niedzielę przegrał piąty mecz z rzędu! Przed Jagiellonią do kąta odesłały „Pasy” Górnik Zabrze, Wisła Kraków, Legia i Piast.

Czy to moment, by na Kałuży bić już na alarm? Są różne opinie na ten temat, bo jest mało prawdopodobne, by ekipa trenera Probierza wyleciała z czołowej ósemki, ale jej szanse na miejsce na pudle maleją. Szkoleniowiec „Pasów” coraz częściej przypomina dowódcę japońskiego oddziału jenieckiego utyskującego, że więźniowie nie dość nisko się kłaniają.

Nie do śmiechu jest również w Szczecinie, mimo że sytuacja portowców w ligowej tabeli jest pozornie bezpieczna. Może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że drużyna Kosty Runjaicia nie wygrała żadnego z sześciu ostatnich meczów!

Po raz ostatni Pogoń zainkasowała komplet punktów 9 lutego, wygrywając w Płocku z tamtejszą Wisłą 3:2. Bardzo źle wygląda również jej bilans ostatnich potyczek na swoim boisku. Po raz ostatni szczecinianie cieszyli się z wygranej u siebie 8 grudnia, gdy odesłali z kwitkiem Piasta Gliwice. W czterech następnych potyczkach na własnych śmieciach wzbogacili się tylko o punkt, remisując bezbramkowo ze Śląskiem Wrocław.


Czytaj jeszcze: Pogoń pogoniona w Szczecinie


Tej zapaści nie można tłumaczyć koronawirusem, bo piłkarzy Pogoni dopadła zupełnie inna choroba – anemia strzelecka. Dwa gole w sześciu potyczkach ligowych to niezbity dowód, że tak właśnie jest. Portowców możemy zatem spokojnie dopisać do listy „prezenterów”, podobnie jak bramkarza Lecha, Mickeya van der Harta.

Przed wznowieniem rozgrywek nowy trener ŁKS-u Wojciech Stawowy przekonywał, że wierzy w swoich zawodników i utrzymanie drużyny w ekstraklasie. Już pierwsze starcie z zabrzanami chyba odarło go ze złudzeń, że jego misja może zakończyć się powodzeniem.

Na pomoc kogokolwiek z zewnątrz (czytaj innych zespołów) nie ma co liczyć. Szkoleniowiec łodzian zapomniał chyba, że istnieje takie powiedzenie: „Jeżeli nie zadbasz o własne interesy, ludzie pomogą ci tylko przy spuszczaniu trumny do grobu”.

W tej chwili wszyscy pieją z zachwytu nad postawą i dyspozycją Piasta Gliwice. Słusznie, bo rozbicie w pył „Białej gwiazdy” musiało zrobić wrażenie.

Byłbym jednak ostrożny w „przepowiedniach”, że może dojść do powtórki z poprzedniego sezonu. Legia jest innym zespołem niż przed rokiem i… ma większą przewagę punktową. Tytuł wicemistrza Polski dla Piasta na pewno jednak zadowoliłby piłkarzy tej drużyny, kibiców i trenera Waldemara Fornalika.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus