Literatura faktu, nie fantastyka

Biorąc pod uwagę dwa ostatnie lata, Śląsk Wrocław jest najsłabszym zespołem w ekstraklasie.


W sumie to bez znaczenia, czy Śląsk Wrocław w tej chwili jest w strefie spadkowej, czy tuż ponad nią. Fakty są takie, że ma tyle samo punktów w tabeli co Zagłębie Lubin, więc jeżeli wrocławianie chcą spać spokojnie, w sześciu ostatnich kolejkach muszą zdobyć jedno „oczko” więcej niż „miedziowi”. No oglądać się za siebie, by Lechia Gdańsk nie wyskoczyła jak przysłowiowy Filip z konopi w górę tabeli.

Ostatni występ przeciwko Warcie Poznań nie przyniósł chluby zawodnikom Śląska. Zapewne doskonale o tym wiedzą, ale to stanowczo za mało, by pozbyć się kłopotów. – Trudno skomentować taki mecz – przyznał skrzydłowy wrocławian, Dennis Jastrzembski. – Prowadziliśmy 1:0 i próbowaliśmy dalej grać piłką, ale popełnialiśmy za dużo strat, za łatwo traciliśmy bramki. W II połowie lepiej weszliśmy w grę i mieliśmy kilka szans na zdobycie bramki, ale się nie udało. Musimy dalej pracować, a w kolejnych spotkaniach ligowych kreować szanse na zdobycie gola i poprawić grę w ofensywie. Teraz musimy wyciągnąć wnioski na następne spotkania i po prostu wyeliminować błędy. Zdajemy sobie sprawę, że walczymy o utrzymanie i musimy dać z siebie wszystko.

Niewiele brakowało, by pierwszego gola zdobył pozyskany z GKS-u Katowice Patryk Szwedzik. W 77 minucie niespełna 22-letni napastnik strzelił zmusił wprawdzie do kapitulacji bramkarza poznaniaków Adriana Lisa, lecz trafienie nie zostało zaliczone z powodu ofsajdu strzelca. – Z perspektywy całego meczu łatwo wywnioskować, że nie był to nasz dobry mecz – przyznał szczerze Szwedzik. – Musimy dalej walczyć, bo sytuacja w tabeli robi się coraz bardziej nieciekawa. Myślę jednak, że z taką drużyną, jaka jest, damy sobie radę. Dla mnie indywidualnie – cieszę się, że mogłem zagrać kolejny mecz w ekstraklasie – jest to duże wyróżnienie i dziękuję za to trenerowi. Gdyby moja bramka została zaliczona, to może wówczas łapiąc kontakt poszlibyśmy za ciosem, udałoby się strzelić kolejną bramkę i wrócić do Wrocławia z jednym punktem.

W najbliższą niedzielę piłkarzy Śląska czeka wizyta w Zabrzu, gdzie czeka Górnik, który zgromadził tylko punkt więcej niż wrocławianie. Przed rozpoczęciem tego sezonu, zapewne sympatycy tych drużyn nie przewidywali, z jakimi problemami będą borykali się ich pupile. Prezes Śląska przed rozpoczęciem zmagań „rezerwował” dla swojej drużyny miejsca 7-9, argumentując, że „nasze możliwości nie dają nam gwarancji walki o europejski puchary, ale nigdy nie powiem, że naszym celem jest utrzymanie, bo to oznaczałoby, że nasza praca przestaje mieć sens”.

W praniu okazało się, że Śląsk walczący o utrzymanie w elicie to nie jest fantastyka, tylko literatura faktu. Wystarczy spojrzeć w tabelę, że nie gorączkuję, tylko komentuję rzeczywistość.

Jak skrupulatnie obliczyli dziennikarze nieoficjalnej strony Śląska „slasknet.com”, Śląsk Wrocław jest najgorzej punktującym zespołem w PKO BP Ekstraklasie. Koledzy z Wrocławia wzięli pod lupę dwa ostatnie sezony (2021/2022 i 2022/2023) oraz drużyny, które co najmniej od dwóch lat walczą w elicie. Wychodzi czarno na białym, że zielono-biało-czerwoni w 62 meczach ligowych zgromadzili tylko 66 punktów. W tym okresie zespół z oporowskiej wygrał tylko 14 potyczek ligowych (najmniej spośród całej stawki), 24 razy remisował i poniósł tyle samo porażek. Bramki 68:90! Ten bilans oznacza, że wrocławianie dysponują drugą najgorszą ofensywą (mniej goli ma tylko… Zagłębie Lubin (67), a tyle samo bramek zdobyła… Warta Poznań) i trzecią najgorszą defensywą. Więcej straciły tylko Zagłębie Lubin (99 goli) i Górnik Zabrze (95).

Czy zatem są powody do – choćby umiarkowanego – optymizmu? Nie mam wątpliwości, że w tej chwili w ekipie Śląska nikomu nie jest do śmiechu, no chyba, że komuś ów uśmiech przybito do twarzy gwoździkami.


Na zdjęciu: Skrzydłowy Śląska Wrocław Dennis Jastrzembski zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.

Fot. PressFocus