ŁKS Łódź. Czekają na „górników”

W Łodzi na mecz z zabrzanami czekają od… 82 dni!


Korona i ŁKS to zespoły, które jako ostatnie zagrały w ekstraklasie przed zawieszeniem rozgrywek na czas epidemii. Mecz odbył się 9 marca, a już 13 tego miesiąca ŁKS miał podejmować w Łodzi Górnika. Okazało się jednak, że łodzianie czekać muszą na zespół z Zabrza nie cztery, a aż 82 dni!

– Zajęcia przebiegają bez zakłóceń. Coraz bardziej wyczuwalne jest przedmeczowe napięcie wśród piłkarzy. Każdy z nich chciałby już wyjść na boisko, najlepiej w podstawowym składzie – potwierdza ten nastrój oczekiwania rzecznik prasowy ŁKS Bartosz Król. Dodał jeszcze, że u nowego trenera każdy ma czystą kartę, także ci, co przez Kazimierza Moskala zostali przesunięci do rezerw, jak Rafał Kujawa czy Wojciech Łuczak.

Ciekawe, co zyska drużyna na zmianie trenera, bo od 4 maja zespołem kieruje Wojciech Stawowy. On sam zapewnia, że zamierza kontynuować politykę Kazimierza Moskala w prowadzeniu drużyny i taktyce. Miał prawie miesiąc na poznanie zespołu, chociaż – jak mówi – żałuje, że nie można było rozegrać żadnego sparringu.

– Gra wewnętrzna to nie to samo, a efekty mojej pracy będzie można ocenić dopiero po pierwszym meczu – mówi nowy szkoleniowiec.


Przeczytaj jeszcze: Chce podtrzymać strzelecką formę


Po pięciu latach przerwy w pracy szkoleniowej z drużynami ligowymi, Stawowy musiał faktycznie „uczyć się” swoich piłkarzy, bo oglądał ich tylko w telewizji i z rzadka z trybun. Jedyny w obecnym zespole ŁKS, z którym miał okazję pracować, to Maksymilian Rozwandowicz, piłkarz Widzewa w sezonie 2014/15.

Ciekawe, czy teraz oceni go wyżej niż wówczas, bo Rozwandowicz nie był w Widzewie podstawowym zawodnikiem, a w rundzie wiosennej 2015 roku (gdy trenerem był Stawowy) zagrał tylko trzykrotnie. U Moskala wiosną Rozwandowicz nie grał w ogóle, bo leczył kontuzję, ale teraz dostał dodatkowo prawie trzy miesiące na dojście do pełnej sprawności.

Przypomnieć trzeba, kogo trener będzie miał do dyspozycji. Jedno jest pewne: w bramce zagra Arkadiusz Malarz – jak mawiał Kazimierz Górski o Janie Tomaszewskim. Dalej zagadka goni zagadkę, bo liczbowo ŁKS prezentuje się bogato, choć gorzej jest z jakością. Dąbrowski, Moros i Vidmajer „muszą” grać, bo przecież zimą nie kupiono ich do zespołu rezerw,

„Do wynajęcia” jest natomiast miejsce na prawej obronie. W środku na pewno zagra przeciwko Górnikowi, którego jest wychowankiem, Michał Trąbka, strzelec gola w październikowym meczu tych zespołów o Puchar Polski (2:0 dla ŁKS). Zobaczymy, jakie postępy zrobił Adam Ratajczyk, „odkrycie” lutego i marca.

Przełamać się powinien wreszcie któryś z nominalnych napastników z obecnej klubowej kadry: Wróbel, Sekulski i Corral nie strzelili jeszcze ani jednego gola! Po tak długiej przerwie trudno zresztą spekulować, kto może zagrać.

Jedyne, co można zrobić to przypomnieć skład z tego ostatniego meczu z Koroną, który równie dobrze może rozpocząć mecz w sobotę, bo nikt nie cierpi za kartki i nikt nie jest kontuzjowany: Malarz – Bogusz, Dąbrowski, Moros, Vidmajer – Trąbka, Guima, Dominguez, Srnić, Ratajczyk – Wróbel.

Jak i na innych stadionach, wobec braku kibiców trzeba robić atmosferę innymi metodami. Wzorem Borussi Dortmund można więc wysłać na mecz zastępcę: tekturowa sylwetka z własnym zdjęciem kosztuje 70 złotych (dla posiadaczy karnetów) albo 100 złotych dla pozostałych.

Wiemy już, że w ten sposób wybierają się na mecz między innymi Marek Dziuba, Artur Partyka i miss Polonia 2019 Karolina Bielawska. Ze sceny z „Ziemi obiecanej”, utrwalonej poprzez film, wzięto z kolei pomysł na biznes. „Ja nie mam nic, ty nie masz nic, więc założymy fabrykę” – z wirtualnym biletem na mecz z Górnikiem prawdziwy „lodzermensch” może więc zostać majstrem (10 złotych), dyrektorem (20 złotych), a nawet właścicielem tej fabryki (za całe 30 złotych). „Razem mamy w sam raz tyle, by budować piękne chwile” – to hasło ma przyciągnąć kandydatów na fabrykantów.

Mecz ŁKS – Górnik to jeden z ligowych klasyków. Teraz stawką nie jest jednak miejsce w czołówce, a utrzymanie się w ekstraklasie. W Łodzi jeszcze się łudzą, chociaż do bezpiecznego miejsca zespołowi ŁKS brakuje aż jedenastu punktów. Ale z drugiej strony jeszcze jedenaście meczów do rozegrania – przypominają optymiści.

Fot. Marcin Bulanda / PressFocus