ŁKS Łódź. Niezwyciężeni, niepokonani…

Niezwyciężeni, niepokonani…” – tak zaczyna się hymn kibiców ŁKS, śpiewany przed każdym meczem na łódzkim stadionie. W środę przed meczem z Koroną śpiewano (z taśmy, widzów przecież nie było) „Jeszcze Polska nie zginęła”, bo okazja była świąteczna, ale drużyna nie świętowała i żwawo zabrała się do roboty.


– Zagrali po profesorsku – zachwycał się trener Wojciech Stawowy, który nie jest skory do pochwał i nawet po wygranych meczach wytyka niedostatki. Teraz też pewnie na odprawach przed kolejnym meczem wytykał będzie niedokładne zagrania i taktyczne błędy, ale w tej entuzjastycznej wypowiedzi chodziło mu o styl gry, podejście do meczu i zachowanie na boisku. A żeby zawodnikom nie przewróciło się w głowach, od razu wyjaśnił, o co mu z tym profesorskim stylem chodziło: – Jak profesor ma wykład, to jest spokój. Ale gdy jest przerwa, to atmosfera się rozluźnia.

ŁKS wychwycił i wykorzystał słabe punkty rywala. Ataki były zbyt szybkie, a podania zbyt dokładne, by Korona mogło odpowiednio ustawić się w obronie. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. ŁKS nie pozwalał gościom praktycznie na nic. – Kontrolowaliśmy mecz w 90 procentach – mówił ze stuprocentową racją Michał Trąbka. – Jeśli wypracujesz sobie przewagę na boisku, to jesteś bardziej pewny siebie.

Ostatnich 10 ligowych goli strzelili dla ŁKS Hiszpanie, w tym siedem – Pirulo. Szkoda, że nie udało mu się zakończyć celnym strzałem akcji w 66 minucie, gdy trójka Hiszpanów tak rozjechała pięcioma podaniami kielecką obronę, że w pewnym momencie obrońcy stali tyłem do piłki. To była znakomita ilustracja przewagi ŁKS w tym meczu, większej niż wskazuje na to wynik.

Warto zauważyć, że trener Stawowy ma spore pole manewru, jeśli chodzi o skład. Brak kontuzjowanych Maksymiliana Rozwandowicza i Piotra Gryszkiewicza nie był żadnym osłabieniem, bo Przemysław Sajdak i Jakub Tosik co najmniej nie byli gorsi, jeśli nie wypadli lepiej. Ośmieszany w końcówce ekstraklasy Carlos Moros tak mocno wkroczył do akcji w trzech kolejnych meczach (w Janikowie oraz z Chrobrym i Koroną), że Maciej Dąbrowski będzie musiał po chorobie i po kartkach mocno się starać, by odzyskać miejsce na środku obrony.

ŁKS jest jednym z dwóch zespołów spośród 137 drużyn ekstraklasy oraz I, II i III ligi, która nie przegrała jeszcze meczu w tym sezonie. Nawet kochany w Łodzi Ruch poniósł jedną porażkę, a drugim niepokonanym jest wicelider małopolskiej grupy III ligi Sokół Sieniawa, który nie przegrał kolejnych 16 meczów (9 zwycięstw i 7 remisów).

Krótko mówiąc – do Jastrzębia przyjeżdża w sobotę faworyt, zespół z innej ligi. Miejscowi mogą pocieszać się tylko tym, ze każda passa kiedyś musi się skończyć, a faworyt ma to do siebie, że lubi przegrywać – jak głosi jedna ze złotych myśli Kazimierza Górskiego.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus