Łukasz Wroński: Jeszcze mogę to naprawić

Rozmowa z Łukaszem Wrońskim, pomocnikiem GKS-u Katowice.


W niedzielnym meczu z Garbarnią przypieczętował pan zwycięstwo, zdobywając zarazem pierwszego gola w barwach GieKSy. Ulga?
Łukasz WROŃSKI:
– Wielka radość. Długo czekałem na tego gola. Były sytuacje, ale piłka nie wpadała. Fajnie, że teraz się udało i z pomocą słupka w końcu wpadło. Po wykopie Bartka Mrozka dobry ruch zrobił Dawid Rogalski, prowokując obrońców do popełnienia błędu. Ja tylko wykorzystałem wolną przestrzeń. Liczę, że karta się odwróci i jeszcze coś w tym sezonie dołożę. W zespole wszyscy wiedzieli, że przyplątywały mi się kolejne urazy, ale wierzyli, że w końcu się przełamię. Widzieli, jak ciężko pracuję, by to się w końcu stało. Sądzę, że ulgę po tym golu poczułem nie tylko ja, ale też kilka innych osób.

Nie tak miał wyglądać ten sezon w pańskim wykonaniu. Trafił pan do GieKSy z czołowego I-ligowca, Stali Mielec, dlatego miał być pan jednym z liderów.
Łukasz WROŃSKI:
– Nie pomogły mi urazy. W Stargardzie złamałem kość strzałkową i pauzowałem dwa miesiące, a potem przyplątała się infekcja. Zaczęło się od kaszlu, górnych dróg oddechowych i weszła potem w kolano. Nie miałem możliwości dokładnie się zbadać, bo był okres ciężkiej pandemii i laboratoria były zajęte czymś innym. Przez dwa tygodnie byłem na antybiotykach, pomógł mi ten drugi. Na 10 miesięcy spędzonych w GieKSie, przez niemal połowę nie mogłem grać w piłkę. Z drugiej strony, dzięki zawieszeniu rozgrywek miałem czas, by wrócić. To takie szczęście w nieszczęściu. W normalnym treningu jestem od kilkunastu dni. Po pandemii opuściłem z powodów zdrowotnych tylko pierwszy mecz. Staram się wywalczyć miejsce w składzie, jak najlepiej się prezentować. Zostało jeszcze 7 kolejek. Pobyt w GieKSie na pewno nie przebiega tak, jak bym chciał, ale przed nami sporo grania i można to dobrymi występami naprawić.

W poprzedni weekend wreszcie pierwsza trójka – wy, Widzew, Łęczna – wygrała w komplecie. Lwy się budzą?
Łukasz WROŃSKI:
– Nadal idzie to ślimaczym krokiem… My akurat w trzech meczach zdobyliśmy 7 punktów, ale wiadomo, że chciałoby się więcej, bo na Legionovii dwukrotnie prowadziliśmy. Sporo jest opinii, że gramy słabiej niż jesienią. Zwróćmy uwagę, że przeciwnicy podchodzą do nas z większym respektem i to jeden z czynników, dlaczego tak to wygląda. Rywale bronią się, szukają sytuacji w kontrach.

Jesienią tak nie było?
Łukasz WROŃSKI:
– Wydaje mi się, że wtedy też byliśmy brani pod uwagę jako jeden z faworytów, ale początek sezonu był średni. Nikt nie podchodził do GieKSy z aż takim respektem. Zmieniły to jesienne mecze, w których potrafiliśmy narzucać swój styl gry. Sam słyszę od kolegów z innych zespołów, że podoba im się to, jak funkcjonujemy, jak gramy, Teraz czasem nie udaje nam się jeszcze forsować zasieków dzięki cierpliwemu rozgrywaniu piłki, próbujemy ją za szybko oddawać, ale wszystko przed nami. Mamy dość młodą drużynę prowadzoną przez mądrych trenerów. Jestem przekonany, że pokierują nami w dobrą stronę.

Liczne grono zawodników GieKSy, w tym pan, ma kontrakt wygasający po sezonie. Co dalej?
Łukasz WROŃSKI:
– W normalnych warunkach znalibyśmy już decyzje, albo przynajmniej byli po rozmowach w klubie. Rozumiemy jednak, jaka jest sytuacja. Można powiedzieć, że temat kontraktów, dalszej przyszłości, w naszej szatni praktycznie nie istnieje. Wiadomo, że każdy chciałby wiedzieć, na czym stoi, ale póki co musimy wszyscy się starać, by GieKSa była w pierwszej lidze. Gdy to zrealizujemy, wtedy każdy na pewno usłyszy, co dalej. Nie ma też co ukrywać, że wielu z nas ma aneks stanowiący, iż w przypadku awansu kontrakt automatycznie się przedłuża. Z takim celem tu przychodziłem w ubiegłym roku i on się nie zmienił. Jesteśmy na pozycji wicelidera, trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość i nie tyle pięknie grać, co punktować. Im więcej będzie punktów, im lepsza seria, tym większa pewność siebie. Wtedy dobra gra też przyjdzie.

Na sam koniec: jako bełchatowianin, jak zapatruje się pan na to, co dzieje się w I lidze z tamtejszym GKS-em?
Łukasz WROŃSKI:
– Wychowałem się w GKS-ie, tam dano mi szansę występów w ekstraklasie, dlatego serce się kraje, że to wszystko może skończyć się degradacją klubu. Iskierka nadziei podobno jest, ale nie wiem, czy udokumentowana… Sporo było zaniedbań w poprzednich latach, trwonione pieniądze. Obecna drużyna gra dobrze, ale płaci za błędy popełnione w klubie w poprzednich latach. W kadrze jest 13 wychowanków, kopaliśmy piłkę na boiskach pod bełchatowskimi blokami, znamy się bardzo dobrze i mamy kontakt. To nie jest łatwa sytuacja dla chłopaków, dla ich rodzin, ale starają się ten klub sportowo w pierwszej lidze utrzymać. A potem liczyć na jakiś cud, że może jeszcze ktoś GKS-owi pomoże.

Na zdjęciu: 26-letni Łukasz Wroński kilkoma dobrymi zmianami i zdobytą bramką zgłosił akces do wyjściowego składu II-ligowej GieKSy.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus