Ma doświadczenie w ratowaniu Górnika

W walce o utrzymanie atutem Górnika może być ktoś taki jak Boris Sekulić.


Urodzony w Belgradzie, a mający też słowacki paszport piłkarz, dobrze zna smak walki o ekstraklasę. Kiedy pierwszy raz trafiał do klubu z Zabrza, a było to zimą 2019 roku, jeszcze w okresie, kiedy trenerem zespołu był Marcin Brosz, „górnicy” byli na przedostatnim miejscu w ligowej tabeli, wyprzedzając tylko beniaminka Zagłębie Sosnowiec.

Amerykański sen

Zaciąg takich graczy, jak Martin Chudy, Walerian Gwilia czy Boris Sekulić pomógł w spokojnym utrzymaniu się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wiosną 2019 zabrzanie w 17 grach zdobyli aż 29 punktów. Sezon skończyli wtedy na 11 miejscu. Sekulić w 13 grach zdobył dwa gole. W kolejnym sezonie zaliczył jeszcze 21 występów, żeby w lutym 2020 roku przenieść się za Ocean do Chicago Fire. W MLS grał regularnie, choć było to w anormalnym pandemicznym okresie. Łącznie wystąpił w 82 ligowych grach, strzelił 4 gole. Po 3 latach w Ameryce powtórnie jest w Polsce, ponownie w Górniku, z którym podpisał kontrakt do końca czerwca 2024 roku.

– Kiedy za Oceanem skończył się sezon, to w moim przypadku to okienko transferowe było bardzo długie i trwało dwa, trzy miesiące. W tym czasie sporo rozmów z menadżerami, z działaczami. Było wiele obietnic i zapewnień, ale mało konkretów. Kiedy też opuszczałem Górnika i ekstraklasę trzy lata temu to mówiłem, że chętnie bym w przyszłości tutaj kiedyś wrócił, bo w Zabrzu dobrze się czułem. To samo mówiłem za Oceanem. Kiedy więc pojawiła się szansa ponownej gry w Górniku, to skorzystałem z takiej opcji – opowiada.

Z pobytu w MLS jest bardzo zadowolony. – Na koncie ponad 80 meczów, ale gdyby nie ten dziwny sezon covidowy w 2020 roku, to byłoby ich jeszcze więcej. Tamtejsza liga naprawdę mocno się rozwija i idzie do przodu. Pod względem fizyczności jest podobnie co tutaj w Polsce. Kluby w swoich składach mają jednak po dwie czy trzy duże gwiazdy, które zarabiają ogromne pieniądze, a które tylko czołowe kluby w Europie stać na takie stawki. Tak też było w Chicago. Do tego dochodzą dalekie podróże, zmiany stref czasowych i warunków pogodowych. To też różnica w porównaniu z tym co jest u nas na miejscu. Sama organizacja wszystkiego jest oczywiście na wysokim poziomie – opowiada nam Sekulić.

Za trzy lata w Ameryce Północnej rozegrany zostanie XXIII mundial. Większość meczów rozegrana zostanie na stadionach w Stanach Zjednoczonych, ale także w Meksyku i Kanadzie. Czy widać prace i inwestycje związane z kolejnym futbolowym świętem, w którym przypomnijmy, po raz pierwszy w historii zagrają aż 48 reprezentacje? – Tak widać to, jest to zauważalne. Przez te trzy lata jak tam byłem, to wybudowano ze cztery nowe stadiony. Do rozgrywek dołączyła teraz drużyna z St. Louis także z nowym stadionem. Co roku jest lepiej, wszystko idzie tam do przodu, inne kluby też chcą budować nowe obiekty. Być może od nowego sezonu nie będzie już obowiązywała zasada „salary cup” i ograniczenia finansowe zostaną zniesione – dodaje doświadczony obrońca.

Wiara w utrzymanie

Teraz jednak musi się koncentrować na tym co jest w ekstraklasie, gdzie po powrocie pokazał się już kilka razy. Szansę dawał mu i Bartosch Gaul i teraz trener Jan Urban. – Mój cel jest jasny, choć nasza sytuacja w tabeli nie jest łatwa, to wszyscy wierzymy w utrzymanie. Co do mnie, to te pierwsze dni nie były łatwe, ale z każdym kolejnym treningiem, tygodniem czy meczem jest lepiej. Inaczej jest, kiedy trenujesz indywidualnie, jak było to w moim przypadku na przełomie roku, a inaczej jak z drużyną – mówi.

Choć wrócił do Górnika, to oczywiście to teraz inna drużyna. Sekulić zaznacza, że teraz w kadrze zabrzan jest znacznie więcej obcokrajowców, niż było to 2019 roku, kiedy pierwszy raz trafił do górnośląskiego klubu.

– Wtedy była też grupa młodych zawodników, jak Żurkowski, Bochniewicz, Wiśniewski. Teraz jest inaczej. Wiele zmian, ale mam nadzieję, że na koniec będzie jak za moim poprzednim razem, kiedy też utrzymaliśmy się wśród najlepszych – podkreśla.


Na zdjęciu: Boris Sekulić (z prawej) po 3 latach wrócił do Górnika.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus