Ma szczęście do działaczy

Pomocnik Jakub Bartosz po raz drugi podpisał kontrakt, gdy nie może grać z powodu kontuzji.


Trener Puszczy Niepołomice Tomasz Tułacz stracił dwóch piłkarzy występujących na prawej stronie boiska. W listopadzie z drużyną z Niepołomic pożegnał się obrońca Erik Czikosz, który rozwiązał umowę za porozumieniem stron i wrócił na Słowację, by być bliżej rodziny. Z kolei występ w styczniowym sparingu z GKS-em Tychy pechowo zakończył się dla pomocnika Jakuba Bartosza, który może nie pomóc „Żubrom”, po rundzie jesiennej wiceliderowi Fortuna 1. Ligi, walczyć o historyczny awans do ekstraklasy.

Czarny scenariusz

Ważny zawodnik Puszczy w rundzie jesiennej (17 meczów, 2 gole, 1 asysta) podczas gry kontrolnej z ligowym rywalem wyskoczył do górnej piłki i niefortunnie spadł na plecy. Na początku nie było wiadomo, co dokładnie mu dolega. Trener Tułacz miał nadzieję, że po badaniach usłyszy optymistyczne wieści i Bartosz wkrótce wróci do treningów. Wyniki potwierdziły czarny scenariusz. 26-latek uszkodził bark i przeszedł operację, po której czeka go długa rehabilitacja. Nie ma pewności, że do końca rozgrywek zobaczymy go jeszcze na boisku, ponieważ pośpiech nie jest w tym przypadku wskazany. Piłka to sport bardzo kontaktowy i pojedynki po zbyt szybkim powrocie mogłyby się skończyć dla Bartosza kolejnymi problemami zdrowotnymi.

Pech dopadł byłego młodzieżowego reprezentanta Polski pięć miesięcy przed końcem kontraktu. W niełatwym dla niego czasie usłyszał jednak dobre wieści. Puszcza wiąże z nim przyszłość i choć nie będzie jej pomagał w najbliższych meczach, podpisała z nim nową umowę. Teraz jest związany z klubem do 30 czerwca 2024 roku.

Wyciągnęli pomocną dłoń

Trzeba przyznać, że niepołomicki klub bardzo dobrze zachował się wobec kontuzjowanego zawodnika. Bartosz po raz drugi w karierze może powiedzieć, że miał szczęście w nieszczęściu. Szczęście do ludzi, którzy w trudnej sytuacji wyciągnęli pomocną dłoń i dali mu poczucie stabilizacji. Podobnie było w przeszłości w Wiśle Kraków, gdy jego sytuacja była jeszcze trudniejsza. Dwukrotny mistrz Polski juniorów (do lat 17 i 19) przez ponad rok nie rozegrał ani minuty. Większość czasu stracił przez uraz pleców, który przez pewien czas był wielką zagadką. Długo nie było wiadomo, o co tak właściwie chodzi, gdzie leży problem. Gdy Bartosz biegł, wszystko było w porządku. Ból dopadał go w czasie wykonywania zwrotów i dokuczał na tyle, że niemożliwa była normalna, swobodna gra.

Piłkarz szukał pomocy u wielu specjalistów. – Leczenie cały czas trwa… Kuba był na konsultacji we Wrocławiu, ale nie ma jednoznacznej diagnozy. To znaczy jakaś została postawiona, ale na razie nie chcę się do niej ustosunkowywać. Czekamy na efekty pracy rehabilitantów – mówił tajemniczo w marcu 2019 roku Maciej Stolarczyk, ówczesny trener „Białej gwiazdy”. Problemy zdrowotne odebrały piłkarzowi szansę na udział w przygodzie życia. Tą niewątpliwie byłby występ w turnieju finałowy mistrzostw Europy do lat 21 we Włoszech i San Marino z kadrą Czesława Michniewicza. Gdy „wiślak” był zdrowy, selekcjoner powoływał go do młodzieżowej reprezentacji, gdzie najczęściej występował na prawej obronie.

Rozstajne drogi

Choć Wisła miesiącami nie miała z Bartosza żadnego pożytku, zaproponowała mu nową umowę. Arkadiusz Głowacki, który po zakończeniu kariery pracował w klubie jako dyrektor sportowy i skaut, podkreślał, że w takiej sytuacji nie zostawia się wychowanków na lodzie. Drogi Wisły i Bartosza rozeszły się jednak w styczniu 2020 roku, gdy na rundę trafił do Stali Mielec. Potem sięgnęła po niego Puszcza Niepołomice.


Na zdjęciu: Jakub Bartosz (z lewej) musi uzbroić się w cierpliwość.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus