„Majlo” nie składa broni

Krzysztof Polaczkiewicz

Duet Możdżeń – Lukas Gressak czuje na plecach oddech 20-letniego Sebastiana Milewskiego, który dał dobrą zmianę w Zabrzu, a pod nieobecność Możdżenia w ostatniej kolejce wyszedł w pierwszym składzie i ponownie nie zawiódł.

Słowak podpadł

Możdżeń i Gressak to zimowe nabytki Zagłębia. Ten pierwszy skrócił swój kontrakt z Koroną Kielce, drugi przeniósł się do Sosnowca ze Spartaka Trnava, aktualnego mistrza Słowacji. Mieli stworzyć duet środkowych pomocników. Tak też się stało, ale już trzeci tegoroczny mecz pokazał, że niedyspozycja jednego z nich wcale nie musi się odbić na formie zespołu. Słowak Gressak w starciu z Górnikiem już w pierwszej połowie „podpadł” trenerowi sosnowiczan i udał się do szatni. Jego miejsce zajął Milewski i mimo że Zagłębie przegrało, po meczu zebrał pochlebne recenzje.

Robi swoje

Brak Możdżenia w składzie na mecz z Koroną ułatwił sprawę i jasnym było, że to właśnie „Majlo” zajmie jego miejsce. Wychowanek MKS Mława ponownie zaliczył udany występ, a ponadto miał spory udział przy czwartej bramce. Najpierw sprytnie wywalczył pozycję do oddania strzału w polu karnym, a następnie kropnął w stronę bramki rywali. Bramkarz Korony odbił co prawda piłkę po jego uderzeniu, ale wobec dobitki Patrika Mraza był już bezradny. Słowak Gressak z kolei co prawda zaprezentował się znacznie lepiej niż w Zabrzu, ale sprokurował za to „jedenastkę” dla Korony. Ktoś z nich sobotni mecz w Krakowie rozpocznie na ławce rezerwowych i wcale nie musi to być Milewski.

– Decyzja należy oczywiście do sztabu szkoleniowego – podkreśla Milewski. – Ja spokojnie robię swoje, czyli solidnie trenuję i jestem w gotowości. Mecz z Koroną był dla nas przełomem. Odnieśliśmy przekonywujące zwycięstwo, pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Lukas Gressak to doświadczony zawodnik, dobrze nam się razem grało. Zresztą to samo mogę powiedzieć o Mateuszu Możdżeniu. Rywalizacja w zespole jest potrzebna, każdy z nas chce grać, każdy chce pomóc drużynie. Przed rozpoczęciem rundy rewanżowej wypadł nam Bartek Babiarz, także gracz środka pola, którego doświadczenie na pewno by się przydało. Nikt na nikogo się nie obraża, przed nami jeszcze sporo spotkań i musimy być w formie, tak aby w danym momencie jeden drugiego mógł zastąpić.

Sensacja pod Wawelem

Jesienią w Sosnowcu padł remis 1:1. Wówczas bramkę dla Zagłębia zdobył Żarko Udoviczić, który wraz z Dawidem Ryndakiem oraz powracającym do zdrowia po kontuzji Martinem Pribulą mają w pamięci mecz przeciwko Cracovii z listopada 2015 roku. Los sprawił, że oba zespoły mierzyły się wówczas w ćwierćfinale rozgrywek Pucharu Polski. Po porażce w Sosnowcu 1:2 mało kto liczył, że zespół prowadzony wówczas przez Artura Derbina odwróci losy rywalizacji. Sensacja stała się jednak faktem. Po golach wspomnianego Pribuli oraz Sebastiana Dudka I-ligowe wtedy Zagłębie wygrało 2:0 i wyeliminowało „Pasy” z dalszej rywalizacji w PP.

– Nie miałbym nic przeciwko temu, aby taki wynik się powtórzył. Choć prawie cztery lata temu mnie i kolegom nie było do śmiechu – wspomina Piotr Polczak, środkowy obrońca Zagłębia, który wówczas kierował defensywą krakowskiego zespołu. – To była spora sensacja. Pewnie wygrana Zagłębia teraz też tak zostałaby odebrana. Na pewno zrobimy wszystko, aby z Krakowa wrócić z punktami.

 

Na zdjęciu: Sebastian Milewski (z prawej) w meczu przeciwko Koronie stanął na wysokości zadania.