Marek Hanzel: Chcemy zagrać w barażach!

Rozmowa z Markiem Hanzelem, trenerem Unii Turza Śląska.


Jest pan zadowolony z postawy drużyny w rundzie jesiennej, lokata w tabeli i dorobek punktowy satysfakcjonują pana? A może liczył pan na więcej?

Marek HANZEL: – Z perspektywy tego, co się wydarzyło w rundzie jesiennej, mimo wszystko mam mieszane uczucia. Dlaczego? Ponieważ straciliśmy punkty w meczach, w których nie mieliśmy prawa ich zgubić. Chodzi mi o spotkania z Czechowicami, Czańcem i Drzewiarzem Jasienica.

Która porażka na własnym boisku bardziej pana zabolała – z drugim zespołem GKS-u Tychy, czy z Kuźnią Ustroń?

Marek Hanzel. Fot. slzpn.pl

Marek HANZEL: – Zdecydowanie ta z Kuźnią, ze względu na okoliczności straty bramek. O wyniku zadecydowały błędy indywidualne, Arek Woś strzelił samobójczego gola z… 40 metrów. Podawał do bramkarza, piłka podskoczyła i zatrzymała się dopiero w siatce. Takiego kuriozalnego gola nigdy wcześniej nie widziałem. W 90 minucie był remis 2:2, nasz boczny obrońca chciał podać piłkę do stopera, ale przejął ja napastnik drużyny z Ustronia, który nie zmarnował sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem. Nic nie ujmując naszemu przeciwnikowi, ta porażka bardzo długo bolała.

Wasz najlepszy mecz w rundzie jesiennej?

Marek HANZEL: – Z obecnym liderem, Bełkiem, którego pokonaliśmy na własnym boisku 3:1. To zwycięstwo smakowało mi w sposób szczególny, bo nigdy wcześniej z tą drużyną nie wygrałem. Ba, nawet nie zremisowałem! Przegrywałem prowadząc Dąb Gaszowice, a w poprzednim sezonie Unię.

A najgorszy, który chciałby pan wymazać z pamięci?

Marek HANZEL: – Derbowy pojedynek z Czarnymi Gorzyce, który przegraliśmy 1:3. Moi piłkarze zlekceważyli przeciwnika, bo przyjęli za pewnik, że to słaby zespół, który spadnie. Taka była obiegowa opinia o Czarnych i w moim zespole zabrakło odpowiedniego poziomu determinacji. Dostaliśmy obuchem w głowę, ale szybko wyciągnęliśmy z tej porażki wnioski. Uważam jednak, że taka lekcja była potrzebna moim zawodnikom, by w przyszłości już nie popełnili takiego błędu. Meczu nie wygrywa się w szatni, tylko na boisku.

Liderem waszego zespołu jest Sławomir Musiolik, który w rundzie jesiennej zdobył 15 goli. Gra ofensywna spoczywa tylko na jego barkach?

Marek HANZEL: – Sławek ma to „coś”, jego dorobek bramkowy to nie przypadek. Gdyby wykorzystał wszystkie dogodne okazje, miałby tych goli o wiele więcej. Ma predyspozycje do gry ofensywnej, jest szybki, przebojowy, odważny. Nigdy nie gra do tyłu, zawsze do przodu. Motoryka mu w tym pomaga. Na koniec chcę zauważyć, że nie jest „9”, tylko skrzydłowym.

Ani jednego gola nie strzelił Patryk Dudziński, który latem odszedł z Odry Wodzisław. Jest pan rozczarowany z tego powodu?

Marek HANZEL: – Jesteśmy z Patryka bardzo zadowoleni, jest bardzo ważnym ogniwem w naszym zespole. Wprawdzie nie strzelił bramki, ale ma dużo asyst. Zresztą gra u nas na środku pomocy, w dodatku na pozycji nr „6”. Ta pozycja mu odpowiada, bo lubi często być przy piłce. Wcześniej, w innych klubach grał na „9”, my mamy w kadrze trzech środkowych napastników. O jedno miejsce na tej pozycji rywalizują Michał Rycka, Maciek Gaszka i Kamil Sikora. Stosuję rotację na szpicy, by każdy z nich mógł się wykazać. W 23-osobowej kadrze, którą dysponowałem jesienią, tylko jeden piłkarz nie zagrał żadnego meczu w podstawowym składzie.

Cel sportowy na rundę wiosenną?

Marek HANZEL: – Chcemy zagrać w barażach, których stawką będzie awans do 3. ligi i nie ukrywamy tego. Zawodnicy doskonale o tym wiedzą, wywieramy na nich taką wewnętrzną presję. Muszą zdawać sobie sprawę, o co grają. Zresztą w wielu innych zawodach presja jest o wiele większa, więc nie ma o czym mówić.

Do Bełku i rezerw GKS-u Tychy tracicie na półmetku sześć punktów. Którą z tych drużyn uważa pan za groźniejszego konkurenta?

Marek HANZEL: – Bełk. To zespół, w którym gra wielu doświadczonych zawodników. Tychy mają wprawdzie dużo jakości, ale wiosną nie będą mogli posiłkować się zawodnikami z pierwszej drużyny w takim wymiarze, w jakim robili to jesienią.

Zimą zamierza pan sprowadzić do zespołu nowych zawodników?

Marek HANZEL: – Tak, bo trzeba zaostrzyć rywalizację. Jesteśmy już po słowie z Dawidem Pawlusińskim, który pół roku temu odszedł od nas do Czechowic. Poszukuję jeszcze środkowego obrońcy oraz trzeciego bramkarza, bo dotychczasowy numer trzy na tej pozycji podjął pracę w policji. Odchodzi od nas Daniel Gryman, o czym mnie lojalnie uprzedził.

Ile sparingów zaplanował pan w zimowym okresie przygotowawczym?

Marek HANZEL: – Sześć. Wznawiamy treningi 10 stycznia, a potem co tydzień będziemy grali mecze kontrolne. Naszymi sparingpartnerami będą: rezerwy GKS-u Jastrzębie (22.01), Unia Racibórz (29.01), Raków Częstochowa – CLJ (5.02), ROW Rybnik (12.02), AKS Mikołów (19.02) i Ruch Radzionków (26.02). 5 marca mamy zagrać z Unią Racibórz finał Pucharu Polski na szczeblu podokręgu, a tydzień później – 12 lub 13 marca – mecz ligowy z Unią Książenice.


Na zdjęciu: Trener Unii Turza Marek Hanzel (z prawej) nie ukrywa, że interesuje go pierwsze miejsce w lidze in udział w barażach.

Fot. facebook.com/KS-Unia-Turza-Śląska