Marek Sokołowski: Ten zespół nie jest… zespołem

Rozmowa z Markiem Sokołowskim, byłym długoletnim kapitanem Podbeskidzia.


Podobno w poniedziałek i wtorek odbyły się w klubie poważne rozmowy, ale żadnych radykalnych decyzji nie podjęto. Czy dobrym rozwiązaniem byłaby zmiana na stanowisku trenera?
Marek SOKOŁOWSKI: – Nie wiemy, o czym rozmawiano, lecz najgorszą reakcją na to, co się dzieje, jest brak reakcji, która – nawet radykalna – powinna nastąpić. Nawet wygranie dwóch ostatnich tegorocznych meczów nie zmieni obrazu całej rundy. Wydaje mi się, że impuls związany ze zmianą szkoleniowca – nawet przed końcem rundy – byłby odpowiedni. Nie może to być jednak zastępca z łapanki, ale ktoś do budowania drużyny. Władze klubu na razie nic nie robią, bo za bardzo nie wiedzą co zrobić. Wychodzą z założenia, żeby nie mieszać, bo się zamiesza nie w tę stronę, co trzeba. Wydaje mi się jednak, że decyzja o zmianie trenera już zapadła.

Marek Sokolowski Fot. Krzysztof Dzierzawa/Pressfocus

Czy gdyby Krzysztof Brede został zwolniony w najbliższym czasie, to kogo widziałby pan na jego miejscu?
Marek SOKOŁOWSKI: – Dobrymi rozwiązaniami byliby trenerzy pokroju Leszka Ojrzyńskiego czy Czesława Michniewicza, choć wiemy, że akurat te nazwiska są zajęte. Musiałby być to szkoleniowiec, który ma zarówno charyzmę, jak i doświadczenie, potrafiący objąć zespół będący w trudnej sytuacji. Ponadto szybko musiałby przedstawić plan. Kadra jest za duża, a na dodatek brakuje w niej jakości. Brakuje też poczucia zespołowości. Nie widzę, że jeden chce walczyć za drugiego. Wygląda to tak, że każdy gra sam dla siebie.

Gra Podbeskidzia nie może się podobać. Pański kolega z boiska, Bartłomiej Konieczny, nazwał postawę drużyny w Poznaniu „masakrą”. Podziela pan jego opinię?
Marek SOKOŁOWSKI: – To, co wydarzyło się przy Bułgarskiej, to obraz obecnego Podbeskidzia. Zespół tak grał przez całą rundę, a punkty zdobywać się po prostu udawało. Gdyby Jagiellonia wykorzystała połowę sytuacji do przerwy, to nie przegrywałaby 0:2, a prowadziła 4:2. Podobnie było w Szczecinie, gdzie Pogoń przez pierwszy kwadrans stworzyła mnóstwo sytuacji. I gdyby nie „Pesko” w bramce, to mógłby paść chyba rekord. Idźmy dalej – wygrany mecz ze Stalą był bardzo słaby. W tym spotkaniu wizja utraty gola paraliżowała chęć zdobycia bramki. Tak to wyglądało z boku i dla mnie jest to niepojęte. Jako kibic odniosłem wrażenie, że zespół tak się bał stracić gola, że bał się atakować! Wszyscy po tym meczu twierdzili, że jest dobrze, a ja przed sezonem mówiłem, że jeżeli Podbeskidzie chce grać pierwszoligowym składem – nikomu nie ubliżając – to ekstraklasy nie zwojuje. Słyszałem jednak opinie, że spada tylko jeden zespół. Owszem, ale ktoś tym spadkowiczem musi być…

Czego najbardziej brakuje panu w postawie zespołu spod Klimczoka?
Marek SOKOŁOWSKI: – Mało jest w drużynie zawodników stąd, z regionu, związanych ciałem i duszą z klubem. Kiedy z trenerem Michniewiczem utrzymaliśmy się w ekstraklasie, było nas więcej. Nie tylko takich, którzy stąd pochodzą, ale też takich, którzy związali się z regionem i dalej w Bielsku-Białej mieszkają. W grze brakuje mi z kolei „góralskiego charakteru”, nie ma gryzienia trawy. Mam wrażenie, że drużyny, które przyjeżdżają do Bielska, myślą sobie: „dajmy im pograć, to sobie sami gola strzelą”. Zresztą było to już widać w I lidze. Tylko że zespoły były dużo słabsze i tego nie wykorzystywały. W ekstraklasie jest inaczej, rywale strzelają bramki i Podbeskidzia nie ma.


Czytaj jeszcze: Dużo tracisz – spadasz z ligi

Przed bielszczanami starcia z Piastem i Wisłą Płock, czyli drużynami z dołu tabeli. Widzi pan szanse na poważniejszą zdobycz punktową?
Marek SOKOŁOWSKI: – Jestem kibicem Podbeskidzia i liczę, że do końca rundy jakieś punkty na jego konto wpadną; zespół poczuje się lepiej i poprawi pozycję wyjściową przed rundą wiosenną. Zdaję sobie jednak sprawę, jaki potencjał ma Piast. To nie jest Warta czy Stal… Przed spotkaniem remis bielska drużyna może wziąć w ciemno, ale rywale na takie rozstrzygnięcie na pewno się nie zgodzą. Oni przyjadą po 3 punkty i będzie to widać na boisku. Nie wiem, co zamierza Podbeskidzie. Czy będzie wybijać piłkę, czy spróbuje zagrać o pełną pulę. Jeżeli chodzi o starcie z Wisłą, to szanse na punkty są większe. Zespół ten mocno zawodzi i nie ma tak dobrych zawodników, jacy są w Gliwicach. To drużyna w zasięgu Podbeskidzia, choć obawiam się, że bielszczanie są dość mocno zdemolowani psychicznie. Ten zespół nie jest… zespołem.


Na zdjęciu: Marek Sokołowski (na małym zdjęciu), który w Podbeskidziu rozegrał rekordową liczbę 138 meczów w ekstraklasie, ma sporo uwag, co do postawy władz klubu i zespołu…
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus