Martin Chudy: Były oferty z Polski

Rozmowa z Martinem Chudym, byłym bramkarzem Górnika.


Co w tej chwili słychać u Martina Chudego?

Martin CHUDY: – Jestem w domu z żoną, a trenuję indywidualnie z trenerem od przygotowania fitness i motorycznego i czekam co będzie. Bardziej skupiam się już teraz jednak na tym, co się wydarzy zimą, choć niewykluczone, że teraz też coś może wyskoczyć.

A w ostatnim czasie nie odzywały się do pana kluby z Polski?

Martin CHUDY: – Tak, były propozycje, były zapytania i zastanawiałem się nad tym, ale mam teraz taką sytuację, że żona jest w ciąży, termin porodu jest za miesiąc, więc nie chciałbym zostawiać jej samej. Latem była jeszcze taka opcja, że moglibyśmy zostać w Polsce i rodziłaby tam, teraz jest już jednak mało czasu i nie chciałem się ruszać daleko od domu, od żony. Odmówiłem tym propozycję, bo priorytetem jest teraz żona i dziecko. Czekam więc na zimowe okienko.

Z perspektywy ostatnich miesięcy nie żałuje pan nie przedłużenia kontraktu z Górnikiem, gdzie bronił pan przecież regularnie przez 2,5 roku?

Martin CHUDY: – Podchodzę do tego w ten sposób, człowiek podejmuje pewne decyzje i nie ma się sensu zastanawiać, co by było gdyby. Ja wszystko sobie przemyślałem, nad wszystkim się zastanowiłem. Podjąłem tak decyzję i tyle. Nie jestem w stanie powiedzieć co by było, gdybym zdecydował się na inny krok, na pozostanie w Zabrzu. Wierzę, że w końcu tak się to wszystko wyprostuje, że będzie dobrze.

Już pod koniec poprzedniego sezonu spekulowano, że może pan trafić na południe. Mówiło się o Grecji, Turcji, Cyprze. Co poszło nie tak, że nie trafił pan do jednej z tych lig?

Martin CHUDY: – Jeśli chodzi o Grecję, to zaproponowane stamtąd warunki nie były wiele lepsze od tych, które miałem w Górniku. Co do Turcji, to sytuacja była taka, że w grę wchodził klub, który walczył w barażu o wejście do tamtejszej Super Ligi. Niestety klub przegrał ten baraż [chodzi o klub z Izmiru Altinordu FK – przyp. red]. Byłem w kontakcie z jednym z menedżerów stamtąd. Potem okazało się, że jest możliwość gry właśnie w drużynie beniaminka. Co do warunków, to były w miarę dobre, choć może nie takie, jakbym chciał i w końcu też się nie zdecydowałem. Dalej jednak była możliwość gry w tym kraju, tym bardziej że interesowali się bramkarzami z ekstraklasy. W Turcji sytuacja jest jednak taka, że jest bardzo wielu menedżerów. Ja miałem autoryzację na dany klub dla innego agenta. Wszystko potem jest zamotane, bo klub nie robi transferu, jeśli nie będzie to ten menedżer przez którego robią transfery. Potem okienko się już zamknęło, no i dalej czekam.

A jeśli chodzi o Górnika? Śledzi pan pewnie wyniki i grę. Co pan powie o swoim byłem klubie, o grze zabrzan?

Martin CHUDY: – Uważam, że grają na miarę swoich możliwości. Wiosną nie szło dobrze, a teraz wiele zespołów jeszcze się wzmocniło. Ekstraklasa jest wyrównana i można gdzieś tam walczyć koło środka tabeli, ale trudno wymagać, żeby było to coś więcej, bo w drużynie jest grupa młodych zawodników, do tego jest nowy trener, nowi piłkarze, nowy system, choć teraz nastąpił powrót do tego, co myśmy wcześniej grali czyli na trójkę środkowych obrońców. Robią co mogą i trudno wymagać, żeby przy tych możliwościach, które ma klub, to grać o pierwsze miejsce. Wiele klubów, jak Raków, Pogoń, Lechia, Lech, Piast, Legia są mocni kadrowo, z doświadczonymi zawodnikami. Ciężko byłoby więc mówić, żeby grać o czołówkę. Myślę, że na koniec będą koło środka tabeli.

Teraz przed Górnikiem trudna wyjazdowa gra z Lechią Gdańsk. Myśli pan, że będą coś tam w stanie zdziałać?

Martin CHUDY: – W polskiej lidze wszystko jest możliwe. Każdy mecz zaczyna się 0d 0:0, a chłopaki mają na tyle potencjału, ze nawet i tam będą w stanie coś zrobić.


Pochwały dla „Poldiego”

W Lechii szykują się na starcie z Górnikiem i… Lukasem Podolskim. Mówi o tym trener „biało-zielonych” [Tomasz Kaczmarek]. – Wychowałem się w Kolonii, mieście, w którym gra zespół FC Koeln. Nie znamy się z Łukaszem osobiście, ale pewne jest jedno: ten piłkarz ma status legendy w Kolonii. Dla swego klubu i miasta zrobił niesamowicie dużo, dziś jest kimś więcej niż piłkarzem, jest marką. Pamiętam, gdy debiutował w Koeln w wieku 18 lat, kibice przychodzili na stadion, by oglądać właśnie jego. To był dla klubu ciężki czas, bronił się przed spadkiem, miał tylko jednego piłkarza, był nim właśnie Podolski. Wiedziałem, że jego gra tutaj nie będzie idealna od pierwszego meczu, jednak uważam, że ten zawodnik z każdym spotkaniem wchodzi na wyższy poziom. To piłkarz, który jedną akcją jest w stanie rozstrzygnąć mecz. To dla nas wyzwanie, by w sobotę nie zostawić mu miejsca, jego lewa noga wciąż jest doskonała. To są rzeczy, których się nie traci – podkreśla trener Kaczmarek.



Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus