Skra Częstochowa. Szukanie punktów

Od 20 września Skra nie strzeliła gola i chce się przełamać w Tychach.


Obaj rywale przystępują do dzisiejszego meczu z uczuciem niedosytu. Zawodnicy GKS-u Tychy po poniedziałkowej porażce 1:2 ze Stomilem Olsztyn oraz piłkarze Skry Częstochowa po środowej przegranej 0:1 w Opolu chcą jak najszybciej wrócić do zdobywania punktów.

– Gdybyśmy w Opolu dowieźli bezbramkowy wynik do końcowego gwizdka, a zabrakło przecież paru minut, na pewno Odra nie czułaby się takim rozstrzygnięciem jakoś bardzo pokrzywdzona – mówi Rafał Brusiło.

– My natomiast moglibyśmy dopisać następny punkt do naszego dorobku i spokojnie przeanalizować kolejne spotkanie oraz szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego strzelamy tak mało goli. Ponieważ jednak straciliśmy bramkę w 89 minucie po rzucie rożnym, a dokładniej mówiąc po ponowionym dośrodkowaniu i w dodatku w piątym meczu z rzędu nie zadaliśmy skutecznego ciosu, to przegraliśmy ważne, zaległe spotkanie. Mamy czego żałować i teraz musimy się maksymalnie skupić na szukaniu punktów w Tychach ze znacznie wyżej sklasyfikowanym rywalem.

Bezzębni

Tyszanie plasują się w czołówce tabeli, a zespół Jakuba Dziółki w 12 rozegranych spotkaniach zdobył 13 punktów i jest zespołem środa. Jak na bezdomnego beniaminka może nawet ten dorobek uznać za przyzwoity. Jednak 7 goli zdobytych przez częstochowian w tym sezonie sprawia, że do Skry coraz mocniej przykleja się etykietka „bezzębni”.

– Na pewno w okolicach 20. metra przed bramką rywala brakuje nam odpowiedniej decyzyjności – dodaje 32-letni obrońca Skry.

– Potrzebne jest także ciut więcej jakości oraz celnych strzałów. Ich brak rzuca się w oczy i choć nasz atak pozycyjny do 25 metra wygląda nie najgorzej to w tej ostatniej – jak ja to nazywam – „tercji” nie ma tego czegoś i co za tym idzie, nie ma też bramek.

Bez efektu końcowego

– Zadowoleni natomiast możemy być z naszych skoków pressingowych. Już w Katowicach, gdzie weszliśmy w ten nasz meczowy maraton spotkań rozgrywanych co trzy dni, potrafiliśmy to robić i w Opolu zachowaliśmy ciągłość takiej gry. Dzięki temu przechwyciliśmy dość sporo piłek i mogliśmy rozgrywać swoje akcje, w których nie było tego ostatniego podania, tej finalizacji na ostatnich metrach, choć było sporo miejsca w bocznych sektorach i dość często nimi wchodziliśmy, ale bez efektu. Wszystko sprowadza się ostatecznie do jakości, bo dokładne dogranie, dośrodkowanie albo wycofanie piłki, czy wejście w pojedynek jeden na jeden nam nie wychodziło. Pracujemy jednak nad tym cały czas i liczę, że to nam pozwoli zapunktować w Tychach – kończy Rafał Brusiło.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus