Marynarka numer 50, czyli ŁKS po wygranej z Górnikiem

 

W spotkaniu z Górnikiem Moskal po raz pięćdziesiąty prowadził drużynę w oficjalnym meczu, a marynarka stała się symbolem ostatniej serii dobrych wyników łodzian. „Stałem przy linii w dresie, to przegrywaliśmy, gdy założyłem marynarkę -przyszły wyniki.

Wcześniej było sparringowo, teraz jest ligowo” – powiedział żartami trener pytany o powody zmiany ubioru i tak już zostało. Marynarka stała się klubowym talizmanem, a żeby wyniki były jeszcze lepsze, prezes zafundował trenerowi towar z najwyższej półki.

Nikt przed wtorkowym meczem z Górnikiem nie wiedział, że Moskal obchodził będzie we wtorek jeszcze jeden jubileusz. Jego aktualny bilans w ŁKS to 25 zwycięstw, 11 remisów i 14 porażek, z których osiem przypada na ostatnie tygodnie. Ale po meczach z Koroną, Rakowem i dwóch potyczkach z Górnikiem nikt o tych porażkach nie chce już pamiętać.

Marcin Brosz zapowiadał, że traktuje rozgrywki pucharowe poważnie i wystawił skład niewiele różniący się od ligowego. Moskal też mówił, że pucharu nie odpuszcza, ale… mrugnął przy tym znacząco okiem, ogłaszając skład.

Wydawało się wręcz, że ŁKS oddaje ten mecz walkowerem, bo w drużynie z Łodzi z kolei zagrał tylko jeden zawodnik, który rozpoczął mecz z Rakowem – kapitan zespołu Maksymilian Rozwandowicz. Grał też Jan Sobociński, nieobecny ostatnio z powodu żółtych kartek, ale reszta to już piłkarze, którzy mogliby wystąpić w IV lidze w rezerwach, bo nie przekroczyli stosownego limitu meczów w pierwszym zespole. Ramireza, Pyrdoła, Srnicia, Sekulskiego nie było nawet na ławce!

Okazało się, że dublerzy dali sobie doskonale radę, a trzeba zauważyć, że Piątek, Bryła, Kalinkowski, Bogusz i Wolski stracili miejsce w zespole właśnie po tej serii porażek. Korepetycje dały wyniki i teraz Moskal ma problem, kogo wystawić w niedzielę w Białymstoku. Bezbłędny był na przykład Dominik Budzyński w bramce, który w ciągu dwóch lat pobytu w Łodzi rozegrał właśnie swój trzeci oficjalny mecz.

Marcin Brosz musiał świecić oczyma za swoja drużynę, bo ŁKS nie dał sobie odebrać zwycięstwa nawet wtedy, gdy w desperackim geście trener Górnika już w przerwie rzucił do akcji swoje główne atuty, czyli Jimeneza i Angulo. Obaj trochę postraszyli obronę ŁKS, a potem… dostosowali się do poziomu kolegów. „Trudno powiedzieć coś dobrego po takim meczu. Taka najprostsza gra nie wystarczyła. Liczyliśmy na więcej, ale teraz już nie ma o czym mówić. Musimy się skoncentrować na tym, co przed nami. Zbliża się niedzielny mecz derbowy z Piastem” – mówił.

Przy nazwiskach każdego z piłkarzy z Zabrza można postawić minus – od Martina Chudego poczynając. Bramkarz Górnika znalazł się ostatnio w jedenastce ligowej kolejki, ale we wtorek w Łodzi drużynie nie pomógł. Aktywny był pod bramką Kamil Zapolnik, obciąża go jednak brak skuteczności w strzałach. Obrona nie radziła sobie z dryblingami i dalekimi przerzutami rywali. ŁKS pokazał swój styl, pełen fantazji i radości z gry. Marynarka trenera pomaga!