Marzenia o Lidze Mistrzów prysły

Legia Warszawa rozegrała dobre spotkanie przeciwko Dinamu. Ale jeden gol rywala w pierwszej połowie zadecydował, że nie zagra w Champions League.


Pełne trybuny stadionu przy Łazienkowskiej, oprawa ku pamięci powstańców warszawskich i cztery zwrotki Mazurka Dąbrowskiego. W takich, patetycznych okolicznościach rozpoczął się mecz o awans do IV rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów.

Oba zespoły rozpoczęły go w takich samych składach, jak przed tygodniem w Zagrzebiu, a Legia całkiem nieźle weszła w to spotkanie. Ale w 20. minucie dała się skontrować. Wszystko zaczęło się od złej próby przerzutu Andre Martinsa. Dinamo rozegrało szybką i – trzeba przyznać – bardzo efektowną akcję. Której kluczowym momentem było zachowanie Luki Ivanuszeca.

Reprezentant Chorwacji najpierw ograł jednego z legionistów, a następnie popisał się kapitalnym podaniem za linię obrony do Bartola Franjicia. Za rywalem nie nadążył Josip Juranović i gracz Dinama, w sytuacji „sam na sam” z Arturem Borucem nie miał problemów ze skierowaniem piłki do siatki. Uderzył w górną część bramki Legii i golkiper mistrza Polski nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.

Trudno powiedzieć, że Dinamo prowadzenie zdobyło zasłużenie. Widać było, że Chorwaci dysponują wyższą kulturą gry od Legii – czego należało się spodziewać – ale więcej w pierwszej połowie bramce Boruca nie zagrozili. Tymczasem przed przerwą Legia miała swoje sytuacje. Aktywnie poczynał sobie Luquinhas, choć najbliżej strzelenia gola był po uderzeniu… głową. Brazylijczyk nie ma imponujących warunków fizycznych, ale to po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę.

Później ten sam gracz nieznacznie się pomylił, gdy spróbował zaskoczyć Dominika Livakovicia uderzeniem sprzed pola karnego. Więcej do szczęścia brakowało Mahirowi Emrelemu. Azer, po ładnej, trójkowej akcji powinien oddać dużo lepszy strzał.

Powinien też ten sam zawodnik, na początku drugiej połowy, sięgnąć do dośrodkowania Filipa Mladenovicia, ale tego nie zrobił. Zabrakło niewiele, a pewnie byłoby 1:1. Legia zaliczyła mocne wejście w drugą odsłonę spotkania. Zaatakowała, groźnie strzelała z dystansu i szukała wyrównującego gola. Można nawet powiedzieć, że zdołała zdominować rywala.

W 67. minucie mieli „Wojskowi” kolejną dobrą sytuację, ale Mateusz Wieteska, po wrzutce z rzutu wolnego, źle trafił w piłkę i nie był w stanie skierować jej do bramki. Legia grała po przerwie dobrze, ale jeżeli chciała przedłużyć swoje marzenia o IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, to musiała już bardzo zaryzykować, bo do końca spotkania pozostawało coraz mniej czasu.

W końcówce meczu górę wzięło doświadczenie mistrza Chorwacji. Dinamo zdołało oddalić grę od własnego pola karnego i dowiozło skromne, dające awans zwycięstwo do ostatniego gwizdka. Legia Warszawa nie zagra w Lidze Mistrzów, a teraz wystąpi w IV rundzie eliminacji Ligi Europy. Dinamo w decydującej konfrontacji o Champions League zmierzy się z Sheriffem Tiraspol. Zespół z Mołdawii, dosyć nieoczekiwanie, wyeliminował Crvenę Zvezdę Belgrad.


Legia Warszawa – Dinamo Zagrzeb 0:1 (0:1)

0:1 – Franjić (20).

Sędziował Benoit Bastien (Francja). Widzów 28000. Żółte kartki: Wieteska, Slisz, Josue, Juranović – Perić, Orszić, Miszić, Gojak.

LEGIA: Boruc – Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki – Juranović, Martins (46. Josue), Slisz, Mladenović – Luquinhas – Lopes (71. Muci), Emreli (56. Pekhart). Trener Czesław MICHNIEWICZ.

DINAMO: Livaković – Ristovski, Theophile-Catherine, Lauritsen (25. Perić), Franjić – Miszić, Jakić (46. Moubandje), Majer (77. Gojak) – Ivanuszec (64. Menalo), Petković, Orszić. Trener Damir KRZNAR.

Pierwszy mecz: 1:1. Awans: Dinamo.




Na zdjeciu: Luquinhas (z lewej) był najlepszym graczem Legii. Nie wystarczyło to jednak do awansu do kolejnej fazy rywalizacji o Ligę Mistrzów.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus