Matej Palczicz wychodzi z zamrażarki

W meczu sparingowym z Zagłębiem Sosnowiec (3:1) Matej Palczicz błysnął skutecznością. Słoweński obrońca zdobył dwa gole. – Cieszę się z jego występu. Pokazał, że ma potencjał i może nam pomóc w czasie, gdy pojawią się kontuzje czy pauzy z powodu nadmiaru kartek – mówi Stolarczyk.

Matej Palczicz dołączył do zespołu Wisły na początku roku. Wtedy w klubie panowała jeszcze polityka rozpasania. W Krakowie liczono, że uda się awansować do europejskich pucharów, a rzadziej patrzono na rosnącą listę dłużników. Powrót do Europy nie doszedł do skutku, a dopiero kilka miesięcy później osoby rządzące klubem przejrzały na oczy. Dziś w Krakowskim klubie z uwagą przyglądają się każdej złotówce, ale rzadko mają ku temu okazje, bo pieniądze z konta znikają tak samo szybko jak się na nim pojawiają.

Dziś Matej Palczicz to wspomnienie po tamtych czasach i jak na razie nie zdołał przekonać do siebie Stolarczyka. W tym sezonie w ekstraklasie nie rozegrał ani minuty, teraz jednak może się to zmienić. Występem w sparingu z Zagłębiem Słoweniec przypomniał o swoim istnieniu. Zrobił to w odpowiednim momencie, bo w najbliższej kolejce z powodu czwartej żółtej kartki nie zagra Jakub Bartkowski. Palczicz mógłby wskoczyć w jego miejsce z prawej strony defensywy. Pytanie, czy Stolarczyk zdecyduje się na taki wariant. Więcej wskazuje na to, że dziurę załata Zoran Arsenić, który w zespole Białej Gwiazdy jest specjalistą od łatania dziur w defensywie.

Kontrakt słoweńskiego piłkarza wygasa wraz z zakończeniem sezonu i nic nie wskazuje na to, by umowa mogła zostać przedłużona. Dziś, gdy Wisła szuka oszczędności, władze klubu najchętniej rozwiązałyby umowę z byłym piłkarzem NK Maribor. Inna sprawa, że może zrobić to też sam piłkarz. Rozwiązać umowę z winy klubu z powodu zaległości w wypłatach. Ale dziś na taki ruch mógłby zdecydować się każdy inny zawodnik Wisły.