Mecz dla wybranych

Aby kupić bilet na pojedynek reprezentacji Polski z Czechami potrzeba było sporej dawki szczęścia.


Zbliżający się mecz polskiej reprezentacji z Czechami w Pradze jest niezwykle atrakcyjny dla kibiców, którzy chcieliby obejrzeć to widowisko ze stadionu. Przyciągają przede wszystkim względy geograficzne – do stolicy Czech można bardzo szybko dojechać, szczególnie z południowej części kraju. Ponadto będzie to debiut w roli selekcjonera Fernando Santosa w ważnej rywalizacji – eliminacjach do EURO. Jednak na mecz udadzą się nieliczni wierni fani kadry.

Za mały stadion

W nocy 7 lutego otwarta została sprzedaż wejściówek na mecz i w kilkadziesiąt sekund okazało się, że wszystkie bilety zostały wyprzedane. Powodem, przez który wielu polskim kibicom nie udało się zakupić biletu, miała być pojemność stadionu w Pradze. Arena pomieści niecałe 20000 widzów, a 5 proc. z tego, czyli mniej niż 1000 miejsc zostało przydzielonych Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej do dystrybucji. To mała liczba, ale w przeszłości kadra Polski grała już na mniejszych stadionach.

Bilety limitowane

Łukasz Pasek jest kibicem reprezentacji od lat. Był na ponad 60 meczach kadry, zarówno tych wyjazdowych, jak i w Polsce. Na spotkania jeździł do Francji, Czarnogóry, Rosji, Hiszpanii, czy Macedonii Północnej. Pan Łukasz również należy do grona osób, które chciały kupić bilety, ale było to wręcz niemożliwe. Zwraca on uwagę na to, że jeszcze przed otwarciem sprzedaży zmieniono procedury – ograniczono liczbę biletów możliwych do zakupienia przez jednego użytkownika do dwóch.

– Było to duże zaskoczenie. Zwykle był to limit 5 biletów. A na takie mecze wyjazdowe nie jeździ się samemu, ani w dwie osoby, tylko organizuje się wyjazd z gronem znajomych. W naszym przypadku potrzebowaliśmy 5 biletów, co oznacza, że przy zakupie zaangażowane były 3 osoby. I nikt z moich znajomych nie był w stanie kupić wejściówek – powiedział Łukasz Pasek.

Połowa nie dla kibica

Pan Łukasz nie jest jedyną osobą, której nie udało się zakupić biletów. W zeszłym tygodniu w internecie zawrzało po tym, gdy kibice nie byli w stanie zdobyć upragnionych wejściówek na mecz. Okazuje się, że nie tylko mała pula biletów, otrzymana przez PZPN była powodem takiego stanu rzeczy. Związek miał dowolność, w jaki sposób rozdysponować bilety i zdecydował, że każdy z wojewódzkich Związków Piłki Nożnej otrzyma 30 biletów, o czym poinformował Radosław Michalski, prezes Pomorskiego ZPN-u, na antenie „Kanału Sportowego”. To oznacza, iż mniej więcej połowa z całej puli wejściówek została przekazana na szczebel okręgowy. Wojewódzkie Związki przekazane bilety sprzedawały, ale zakupu mogli dokonać tylko członkowie Związków. Na stronie internetowej Kujawsko-Pomorskiego ZPN-u w styczniu pojawił się artykuł, który informował o wewnętrznej sprzedaży – teraz tekst ten jest już niedostępny.

– Pytanie pozostaje jedno – ile faktycznie biletów trafiło do sprzedaży? Podejrzewam, że to była garstka, która rzeczywiście mogła się rozejść w kilkadziesiąt sekund – stwierdził Łukasz Pasek. Do liczby biletów przekazanych wojewódzkim Związkom należy dodać jeszcze wejściówki przekazane sponsorom reprezentacji. Ich liczba stanowi niewiadomą, ale jest to kolejny składnik puli, który zmniejsza sumę biletów przekazanych do sprzedaży ogólnej.


Fot. Grzegorz Wajda