Medal za fajerwerki. Chorwacja wygrała z Marokiem!

Puściły nerwy, wysiadły hamulce, Chorwaci i Marokańczycy odrzucili wstrzemięźliwość. Drużyny słynące z ostrożności wystrzeliły fajerwerki, bo wreszcie nie miały nic do stracenia. Chorwaci znów są na podium mundialu, choć przez cztery lata wymienili niemal całą drużynę. Wygrali 2:1.


Korespondencja z Kataru, Kamil Kołsut

Wykopali na swoim kawałku ziemi, którym rządzą samodzielnie dopiero od trzydziestu lat, studnię talentów bez dna. Reprezentacja 4-milionowej Chorwacji zagrała na mundialu po raz szósty i już po raz trzeci sięgnęła podium, choć tamtejszą piłką trawi przecież korupcja oraz niemal mafijne układy.

Zeznania przed sądem składał kilka lat temu nawet Luka Modrić, czyli kandydat na najwybitniejszego gracza w dziejach bałkańskiej piłki, który sobotnim meczem żegnał się z mundialem. Na razie tylko z mundialem, nie z reprezentacją, bo ten 37-latek wciąż widzi na horyzoncie Euro 2024. Kolejnych mistrzostw świata już raczej nie doczeka. Największą scenę futbolu pożegnał brązowym medalem.

Wzięli ten krążek niemal jak swój. Chorwaci już po kilku minutach wprowadzili w szeregach rywali takie zamieszanie, że do piłki zagranej przez Ivana Perisicia dopadł Josko Gvardiol, który okazał się nie tylko jednoosobową machiną obronną, ale także – oblężniczą. Trafił. Jak przystało na stopera – głową.

Rywale odpowiedzieli błyskawicznie, gdy bez opieki w polu karnym został Achraf Dari. To była przystawka, ataki sunęły z obu stron. Dryblowali Marokańczycy, dryblowali Chorwaci, aż Mislav Orsić – wcześniej pograł w tym mundialu przez 73 minuty, trudno o lepszy dowód na nieograniczony potencjał tamtejszej piłki – technicznym strzałem wyczarował jednego z piękniejszych goli mundialu.

Widzieliśmy ofensywną twarz drużyny Dadlicia, ośmielony golem na wyprawy w pole karne rywala porywał się nawet Gvardiol. Marokańczycy także mieli swoje momenty. Najlepszą okazję zmarnował Youssef el Nesyri, który kwadrans przed ostatnim gwizdkiem stanął sam przed Livakoviciem.

To musiał być mecz wyjątkowy, starły się przecież zespoły nienasycone. Chorwaci cztery lata temu zostali wicemistrzami świata, ale do Kataru przylecieli odmłodzeni, Dalić opowiadał o pokoleniowej zmianie. Marokańczycy już awansem do ćwierćfinału sprawili sensację. Stawkę był medal, ale brzemieniem spotkań o trzecie miejsce pozostaje to, że przystępują do nich przegrani.

– Możesz być trzeci lub czwarty, to oczywiście ważne, ale wciąż w głowie będzie ci kołatała myśl, że nie grasz w finale – wyznał przed meczem Walid Regragui. Ta perspektywa nikomu nie odebrała jednak chęci, ani nie spętała nóg.

Starły się w walce o medal drużyny mające inny pomysł na piłkę, wynikający z dostępnych zasobów. Chorwaci – bogaci Modriciem, Mateo Kovaciciem, Lovro Majerem, Marcelo Brozoviciem – próbowali w tym turnieju przejmować środek pola. Marokańczycy woleli oddać piłkę i przyczaić się w rozsądnej defensywie, wykorzystując szybkość oraz technikę nieprzeciętnych dryblerów.

Mecz wymknął się jednak przewidywaniom. Zniknęła presja, zerwały się hamulce. Obie drużyny prawdopodobnie jeszcze w pierwszej połowie popełniły więcej błędów niż we wszystkich dotychczasowych meczach mundialu. Jakby przypomniały sobie, ile beztroska piłka może dać radości.

Chorwaci znów wdrapali się na podium mundialu – podstawowy skład tamtego meczu o złoto z Francuzami i tego o brąz łączą tylko nazwiska Modricia oraz Ivana Perisicia – choć wcześniej w Katarze pokonali jedynie Kanadyjczyków, a fazę pucharową przebrnęli dzięki rzutom karnym. Marokańczycy zostali bez medalu, ale także kończą turniej jako zwycięzcy. Afryka półfinału przecież nigdy nie miała.


Chorwacja – Maroko 2:1 (2:1)

1:0 – Gvardiol, 7 min, 1:1 – Dari, 9 min, 2:1 – Orsić, 42 min.

CHORWACJA: Livaković – Stanisić, Sutalo, Gvardiol – Orsić (90+5. Jakic), Majer (66. Pasalic), Modrić, Kovacić, Perisić – Livaja (66. Petković), Kramarić (61. Nikola Vlasic). Trener: Zlatko DALIĆ

MAROKO: Bono – Hakimi, Dari (64. Benoun), El Yamiq (66. Amallah), Attiat-Allal – Sabiri (46. Chair), Amrabat, El Khanouss (56. Ounahi) – Ziyech, En-Nesyri, Boufal (64. Zaroury). Trener: Walid REGRAGUI.

Sędzia: Abdulrahman Al-Jassim (Katar). Widzów 44 137. Żółta kartka: Ounahi, Amallah.


Fot. Grzegorz Wajda