Europa im uciekła? Wielcy opuszczają kontynent!

Ostatnie tygodnie były niezwykle ciężkie dla „wiekowych” fanów piłki nożnej. Najpierw Cristiano Ronaldo, następnie Karim Benzema i ostatecznie Lionel Messi zmienili otoczenie. To koniec pewnej ery i sygnał, że pokoleniowa zmiana w końcu ma miejsce.



Trudno nie odnieść wrażenia, że największe gwiazdy ostatnich lat w piłce nożnej powoli odchodzą do lamusa. Ledwie kilkanaście dni temu koniec kariery ogłosił Zlatan Ibrahimović. Szwed wydawał się nie do zajechania. Nic jednak nie trwa wiecznie. Podobnie jak wielu innych, tak i Ibrahimović musiał pożegnać się z piłką na najwyższym poziomie. W ostatnich dniach kilku, wielkich jeszcze prę lat temu, zawodników ogłosiło zmiany barw klubowych.

Najpierw po blisko 14 latach z Realem Madryt rozstał się zdobywca Złotej Piłki, Karim Benzema. Ten wybrał Al-Ittihad. Dwurotny zwycięzca Azjatyckiej Ligi Mistrzów zainwestował ogromne pieniądze, by przekonać go do podpisania umowy. W jego ślady poszedł N’Golo Kante. Wcześniej arabskie szlaki przecierał były kolega Benzemy z Realu, Cristiano Ronaldo. Messi także był kuszony przez kluby z tej części świata. Podobnie z sędziami. Według plotek ofertę otrzymał również… Szymon Marciniak, który dopiero co prowadził finał mistrzostw świata i Ligi Mistrzów.

Jest także i Lionel Messi. Argentyńczyk próbował znaleźć nowe, opłacalne miejsce na ziemi po odejściu z PSG. W grze był powrót do Barcelony. Ostatecznie do tego nie doszło. Messi zamiast w stolicy Katalonii wylądował w Miami. Miejscowy Inter, stworzony i zarządzany przez Davida Beckhama przyjął do siebie Argentyńczyka. Plotki wskazują, że za kilka tygodniu u jego boku mogą zameldować się Neymar i Luis Suarez, a nawet Jordi Alba. Choć brzmi to jak cofnięcie się o osiem lat do czasów Barcelony Luisa Enrique, tak wszystko jest możliwe. W końcu ktoś taki jak Messi może zapewnić wielkie biznesowe wzrosty nie tylko dla Interu, ale i całej MLS.

Wielcy już odkryli Amerykę

Fot. Kyle Terada-USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus

Historia ligi w Stanach Zjednoczonych miała w zasadzie, do momentu przenosin Argentyńczyka, dwa kamienie milowe. Pierwszy miał miejsce w 1975 roku, Wówczas nie było jeszcze Major League Soccer. Jej pierwowzorem była NASL (North America Soccer League). Wtedy to szeregi New York Cosmos zasilił Pele – żywa legenda piłki nożnej. Owszem, kilka lat wcześniej w zespole zameldował się wybitny bramkarz, Gordon Banks. W kolejnych latach do innych zespołów NASL trafiali choćby Franz Beckenbauer, Johan Cruyff, George Best czy Kazimierz Deyna. Jednak to właśnie Pele sprawił, że za Ocena zaczęli trafiać wybitni zawodnicy, którzy zbliżali się do końca swoich karier.

To napędziło zmiany. NASL stała się popularnym kierunkiem dla zawodników, ale i dla kibiców. „Soccer” zaczynał zbierać swoje żniwa. Stany Zjednoczone przestały patrzeć jedynie na baseball czy koszykówkę, ale znalazło się u nich miejsce także na piłkę nożną. Sęk w tym, że cały bum na nią padł wraz z zakończeniem kariery przez Pelego. Popularność legła w gruzach. Frekwencja na stadionach padła. Problemem było nawet porozumienie się z nadawcami, by odbywały się transmisje z rozgrywek. Ostatecznie liga padła. Mimo różnych prób ostatecznie wszystko spełzło na niczym.

Dopiero mistrzostwa świata w 1994 roku poprawiły sytuację. Dwa lata później powołano do życia MLS. Ta żyła swoim życiem, choć daleko jej było do znanej i popularnej ligi na świecie. To zmieniło się z nadejściem Davida Beckhama. Nowy pracodawca Messiego w 2007 roku zamienił Real Madryt na Los Angeles Galaxy. To ponowna i zarazem skuteczna próba odbudowy sukcesu, jaki był dziełem Pelego. Wielka gwiazda, jaką był Beckham pociągnęła za sobą kolejne. W 2010 roku był nim Thierry Henry, w 2014 David Villa, w 2015 Didier Drogba, a w 2018 wspomniany już Ibrahimović.

Messi, czyli nowa era MLS

Transfer Beckhama miał jednak dwie strony medalu. Wzrost sportowy to jedno. Marketingowo jednak MLS także zyskała na sile. Beckham był przecież już w tamtym momencie marką, która sama w sobie generowała ogromne pieniądze. Zyskały na tym kluby, telewizje transmitujące rozgrywki, a także sami zawodnicy, którzy byli zauważani między innymi dzięki wzrostowi popularności MLS. Lista piłkarzy z Europy, już wiekowych, którzy podpisywali umowy w Stanach Zjednoczonych i mieli z tego ogromne korzyści także jest długa. W zasadzie każda ze stron miała z tego zysk.

Przyjście gwiazdy pokroju Messiego całkowicie jednak zmieni sytuację. Owszem, to zawodnik światowego formatu. Sęk w tym, że Argentyńczyk to wielokrotny zdobywca Złotej Piłki czy Ligi Mistrzów. Triumfator mistrzostw kontynentu (Copa America w 2021 roku) i mistrzostwa świata. Gwiazda jeszcze większego formatu niż, nic mu nie ujmując, Beckham. Można go porównać do przenosin Pelego do Stanów. Różnica polega na tym, że czasy pod względem sponsoringu się zmieniły. Messi nie będzie musiał już nic nikomu udowadniać. W zasadzie może się już tylko bawić z przeciwnikami na murawie, a jego kieszenie zapełnią się w okamgnieniu.

Messi ma zarobić w Miami 50 mln euro za sezon (w Arabii Saudyjskiej w dwa lata miał zainkasować niecały miliard, co już samo w sobie było horrendalne), a także uzyskać udziały w przychodach ze streamingu. W końcu MLS podpisywało swego czasu umowę w tej sprawie z Applem. Argentyńczyk więc zarobi ogromne pieniądze, ale zarazem stanie się magnesem przyciągającym do Interu Miami, ale i innych klubów ligi, dodatkowych sponsorów. Popularność MLS znów wzrośnie. Kto wie, czy nie zagrozi markom, które w Stanach Zjednoczonych wiodą prym, a więc NBA lub NHL.


Czytaj więcej o ligach zagranicznych


Pieniądz decyduje o wszystkim

Nie tylko Messi będzie zarabiał krocie. Podobnie będzie z Karimem Benzemą. Francuz, który do niedawna występował w Realu Madryt otrzymał ofertę nie do odrzucenia z Al-Ittihad. Fani klubu z Dżuddy zorganizowali 35-latkowi doskonałe przyjęcie. W Arabii Saudyjskiej będzie uwielbiany. Dodatkowo zarobi ogromne pieniądze. Dokładniej około 200 milionów euro rocznie, czyli podobnie do tego, ile inkasuje Cristiano Ronaldo, który przetarł szlaki Benzemie i innym, jak Kante, a zapewne i kolejnym.

Świat arabski wszedł do świadomości kibiców niezwykle głęboko. Najpierw Katar, poprzez kupowanie klubów czy mistrzostw świata, a teraz coraz mocniej Arabia Saudyjska starają się skorzystać na popularności dyscypliny. Na moment odchodząc od Bliskiego Wschodu, to jeszcze kilka lat największe gwiazdy europejskiej piłki nożnej lądowały w Chinach. Tam proponowano im ogromne zarobki. Sęk w tym, że po pewnym czasie tamtejsze władze wycofały się z tego pomysłu. Katar, mimo lat inwestycji poprzez piłkę nożną, nadal na świecie jest traktowany ze sporą rezerwą. Niewielu jest ludzi patrzących na niego przychylnym okiem.

Będąc jednak bezpośrednio przy francuskim napastniku, to trzeba powiedzieć szczerze, że taki wybór nikogo nie dziwi. Benzema ma już swoje lata. Powoli zbliża się do piłkarskiej emerytury. Wbrew pozorom organizm zawodnika, szczególnie rywalizującego na najwyższym poziomie w końcu da o sobie znać. Zapewne łatwiej mu będzie rywalizować ze słabszym rywalem, a także już tak rygorystycznie nie pracować na treningach. Dodatkowo będzie inkasował porządne pieniądze, przy okazji promując piłkę nożną w Arabii Saudyjskiej, a zarazem państwo na świecie.

A czy jest to etyczne to inna sprawa. W końcu w marcu 2023 roku organizatorzy mistrzostw świata kobiet protestowali przeciwko Arabii Saudyjskiej, która była ich sponsorem. Wówczas szef australijskiej federacji piłkarskiej, James Johnson wskazywał, że takie partnerstwo jest wbrew ich wizji turnieju. Chodziło między innymi o łamanie praw kobiet.

Nowe czasy, nowe gwiazdy?

Odchodząc jednak od spraw czysto moralizatorskich trzeba pogodzić się z tym, z czym wielu nie chciało lub dalej nie chce. Czas płynie nieubłaganie. Messi, Ronaldo, Benzema, Kante i wielu innych zawodników zbliża się do końca kariery. Takie kontrakty, jak ten Argentyńczyka w MLS czy pozostałych w Arabii Saudyjskiej prawdopodobnie nie zdarzą im się już nigdy.

Stąd też decydują się, inaczej niż gwiazdy przed laty, na zmianę otoczenia na koniec kariery. Czasy niezwykle się zmieniły i prawdopodobnie jesteśmy świadkami tego, że najlepsi zawodnicy nie będą żegnać się z fanami reprezentując barwy zespołów, z którymi byli najczęściej kojarzeni, a gdzieś na krańcach piłkarskiego świata. Wizja nie jest jednak nazbyt pozytywna.

Skoro najlepsi zawodnicy, zbliżający się do kresu kariery, mogą zarabiać w takich miejscach krocie, to co dopiero nowe wielkie gwiazdy jak choćby Kylian Mbappe? Nie wiadomo w zasadzie dokąd zmierza piłka nożna. Za kilka, może kilkanaście lat okaże się, że takie rozgrywki jak Liga Mistrzów UEFA nie będzie przyciągać przed monitory i telewizory rzeszy fanów, a rozgrywki piłkarskie w Arabii Saudyjskiej lub MLS staną się pierwszym wyborem dla wielu fanów piłki nożnej.


Fot. JP PARIENTE/SIPA/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.