Miedziana barykada i kolejna porażka Zagłębia

Zagłębie z Lubina na zwycięstwo czekało od połowy września, ale… jeśli ktoś przy Kresowej spodziewał się łatwej przeprawy, srodze się pomylił. Mecz Zagłębie Sosnowiec – Zagłębie Lubin zaczął się od piorunującego kwadransa, a pierwszoplanową rolę odegrał Bartłomiej Pawłowski. Wynik spotkania otworzył w 10 min po kapitalnej akcji gości – po płynnym rozegraniu w środku pola piłka powędrowała na prawo do Filipa Jagiełły, który dośrodkował po ziemi do Patryka Tuszyńskiego, ten wycofał futbolówkę piętą, a blondwłosy pomocnik spokojnie dopełnił formalności z kilku metrów.

Gospodarze nie zdołali jeszcze przegrupować szyków, a rzuceni zostali na kolana po raz drugi. Tym razem po podaniu z głębi pola Bartłomiej Pawłowski samym balansem ciała przewrócił na murawę Mateusza Cichockiego, a następnie swobodną podcinką podwyższył prowadzenie swojego zespołu.

Reakcja sztabu szkoleniowego beniaminka była szybka. Na rozgrzewkę udał się Żarko Udoviczić, a niedługo potem pojawił się na murawie. Miejsce zrobił mu Dejan Vokić. To oznaczało, że sosnowiczanie rezygnują z jednego defensywnego pomocnika i przechodzą do ustawienia z dwójką napastników. Z drugiej linii do przodu przesunięty został Alexander Christovao.

Efekt? Jeszcze przed upływem półgodziny gospodarze mogli przegrywać 0:3. Tym razem Bartłomiej Pawłowski był bliski zaliczenia asysty. Po szybkiej kontrze idealnie wyłożył piłkę Damjanowi Boharowi, ten znalazł się oko w oko z Dawidem Kudłą i – kiedy wydawało się, że musi trafić do siatki – fatalnie przestrzelił z bliskiej odległości.
Przebudzenie sosnowiczan nastąpiło po 30 minutach. Wyraźnie nabrali wiatru w żagle, co poskutkowało tym, że goście znaleźli się w głębokiej defensywie. Z minuty na minutę coraz groźniejszy stawał się Vamara Sanogo. Pierwszą jego próbę Dominik Hładun jeszcze wybronił, ale przy kolejnej był już bez szans. Po uderzeniu Patrika Mraza i rykoszecie piłka trafiła do francuskiego snajpera, a ten po przyjęciu w efektowny sposób wpakował ją z powietrza pod poprzeczkę.

Po zmianie stron, nadal optyczną przewagę mieli podopieczni Valdasa Ivanauskasa. Niewiele jednak z tego wynikało. Lubinianie bronili się mądrze i na wysokim pułapie koncentracji. Miedziany mur pozostał nieskrusziny – zresztą nie pierwszy raz. Zagłębie z Sosnowca w lidze nigdy wcześniej lubinian nie pokonało. Bilans – dwa remisy i już 10 porażek. W ostatnich pięciu kolejkach beniaminek nie zaznał smaku zwycięstwa. Zima zapowiada się przy Kresowej sroga, bez względu na aurę za oknem…

Zagłębie Sosnowiec – Zagłębie Lubin 1:2 (1:2)

0:1 – B. Pawłowski, 10 min (asysta Tuszyński),

0:2 – B. Pawłowski, 12 min (asysta Jagiełło),

1:2 – Sanogo, 34 min (bez asysty).

ZAGŁĘBIE S.: Kudła – Heinloth  (75. Babiarz niesklas.), Cichocki, Jędrych, Mraz – Christovao  (90+1. Rzonca), Banasiak, Vokić (23. Udoviczić), S. Pawłowski, Wrzesiński – Sanogo. Trener Valdas IVANAUSKAS.
ZAGŁĘBIE L.: Hładun – Kopacz, M. Dąbrowski, Guldan, Balić – B. Pawłowski (75. Matras niesklas.), Slisz, Jagiełło (82. Maresz), Starzyński, Bohar (90+3. Moneta) – Tuszyński. Trener Ben VAN DAEL.
Sędziował Wojciech Myć (Lublin)

Żółte kartki: Mraz (53. faul), Jędrych (90+2. faul) –  Balić (15. faul), Slisz (45+1. faul), Dąbrowski (63. faul), Starzyński (65. niesportowe zachowanie).