Międzynarodowy babol

Damian Sylwestrzak powinien srogo tłumaczyć się ze swoich decyzji w meczu Górnika z Lechią. Arbiter rangi międzynarodowej (od grudnia 2021 roku) w Zabrzu się nie popisał.


Oczywiście 30-letni sędzia może być lekko usprawiedliwiony. W końcu w sobotni wieczór wiele rzeczy mogło rozproszyć jego uwagę. Nad stadionem rozpętała się burza śnieżna. W podobnym czasie odpalili race, przez co widoczności praktycznie nie było. Mecz naturalnie musiał zostać przerwany. Do tego Duszan Kuciak otrzymał od zabrzańskich kibiców „prezent” w postaci śnieżki wymierzonych w jego plecy.

Wokół meczu działo się więc niezwykle dużo. Mimo to, wobec arbitra prowadzącego spotkania na arenie międzynarodowej, choćby mecze młodzieżowej Ligi Mistrzów należy mieć spore wymagania. W końcu reprezentuje on polskich sędziów w Europie. Mimo że nasze notowania rosną poprzez doskonałą dyspozycję Szymona Marciniaka, tak wrocławski arbiter może swoimi decyzjami wiele popsuć. Do takich na pewno trzeba zaliczyć dwie sytuacje z soboty. Zacząć należy od rzutu karnego dla Górnika po zagraniu ręką przez Ilkaya Durmusa.

28-letni Turek zatrzymał uderzenie jednego z graczy zabrzan. Pierwotnie sędzia Sylwestrzak nie dopatrzył się nawet dotknięcia piłki przez zawodnika Lechii i nie podyktował nawet rzutu rożnego. Ostatecznie, dopiero po interwencji VAR-u zmienił optykę i zauważył, że futbolówka odbiła się od ręki Durmusa. Sprawiedliwość wówczas zatriumfowała. Gorzej było jednak kilka chwil wcześniej.

Wówczas w środku pola Łukasz Zwoliński bardzo ostro wszedł w nogi Norberta Wojtuszka. Sędzia Sylwestrzak pokazał napastnikowi Lechii żółtą kartkę, mimo że podszedł do monitora VAR i zobaczył z bliska całą sytuację. Powtórki telewizyjne wyraźnie wykazały, że Zwoliński wszedł w Wojtuszka wyprostowaną nogą. To z całą pewnością kwalifikowało się, aby pokazać napastnikowi Lechii czerwoną kartkę i odesłać go do szatni. Sęk w tym, że Zwoliński zapewnił gościom z Gdańska punkt. Tak więc decyzja Sylwestrzaka miała realny wpływ na wynik spotkania w Zabrzu. Lechia, grająca w osłabieniu od 42 minuty miałaby zapewne większe problemy z odwróceniem losów meczu.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus