Młodość to nie wszystko

Trudno nie odnieść bowiem wrażenia, że doświadczony szkoleniowiec, autor ostatniego „górniczego” mistrzostwa Polski (1988), będąc pełnym uznania dla pracy swego młodszego kolegi po fachu, skrytykował w ten zawoalowany sposób faktyczny brak istotnych wzmocnień zespołu w okresie zimowym. Co prawda Paweł Bochniewicz na Roosevelta przyjechał aż z ziemi włoskiej, ale nawet on był przecież – po latach nieobecności w kraju i raczej rzadkich występach w piłce seniorskiej – wielką zagadką. A dalej? Adrian Gryszkiewicz, który – jak sam przyznaje – wciąż się ekstraklasy dopiero uczy, i Daniel Smuga – z debiutem w przerwanym meczu w Gliwicach. No i jeszcze grupka własnej klubowej młodzieży. Strategia pewnie i chwalebna – a na pewno obliczona na lata, zgodnie z założeniem trenera Brosza – ale czy na pewno odpowiednia dla faktycznego mistrza rundy jesiennej (po 15. kolejce) i wicelidera tabeli na koniec 2017 roku (po 21. kolejce)?

Doświadczenie „pod ręką”

– Zespół będący w takiej sytuacji, w jakiej był zimą Górnik, powinien się wzmocnić. A na pewno – przynajmniej uzupełnić skład. Oczywiście, ogrywanie już teraz 17-latka – Hajdy na przykład – jest dobrą inwestycją na przyszłość. Ale – moim zdaniem – zawsze trzeba mieć „pod ręką” 1-2 doświadczonych graczy, którzy dawaliby trenerowi przynajmniej 80-procentową pewność, że po ich wejściu na murawę drużyna utrzyma poziom gry. I ja bym takich zaangażował, gdyby przyszło mi decydować – mówi były prezes zabrzańskiego klubu, Zbigniew Waśkiewicz.

– Realia finansowe Górnika są, jakie są, wszyscy je znamy. Ale trudno mi pogodzić się z myślą, że na jednego doświadczonego zawodnika – zdolnego wziąć na swe barki uspokojenie gry w kryzysowych momentach – trzeba by było mieć jakieś niebotyczne, nieosiągalne w klubie, środki – kolejny z byłych sterników, Łukasz Mazur, podchodzi do sprawy od bliskiej jego codziennym zajęciom zawodowym strony ekonomicznej. – Tym bardziej, że – w kontekście wyników osiąganych jesienią i miejsca w tabeli – szansa na wysokie miejsce na koniec sezonu, a więc i znaczącą premię z tego tytułu od „Ekstraklasy” SA, była duża.

Uwierzono za szybko

Dziś – wobec urazów Łukasza Wolsztyńskiego czy Michała Koja – ta szansa znacząco zmalała (vide miejsce Górnika w tabeli). Choć wciąż jest, bo przecież zabrzańska młodzież – co pokazywała już jesienią – bywa nieobliczalna. – Nikt nie kwestionuje świetnej roboty, wykonanej przez sztab szkoleniowy z młodymi piłkarzami. Sęk w tym, że w Zabrzu jednak chyba zbyt szybko uwierzono, iż ubiegłoroczne zwycięstwa były efektem zaplanowanego działania. A prawda jest brutalna: mnóstwo w nich było przypadku – analizuje Łukasz Mazur. – Wiosenny awans do ekstraklasy był cudem, jesienne „rozdawanie kart” przez zestawiony w kilka letnich tygodni skład – ogromną niespodzianką. Akademia – przynajmniej w tym momencie – nie dostarcza jeszcze szerokim strumieniem młodych chłopaków, przygotowanych pod każdym względem do wyzwań ekstraklasy.

Rozwojowi „przewodnicy”

– W Zabrzu w pewnym momencie zatriumfowało przekonanie: „Nawet 17-latka zamienimy błyskawicznie w ligowca”. A to nie takie proste, o czym – na innym szczeblu – świadczy przykład Rozwoju Katowice. Nawet najzdolniejsza klubowa młodzież potrzebowała wsparcia takich ludzi, jak zakontraktowani zimą Tomasz Wróbel czy Seweryn Gancarczyk. Słusznie wiązano z nią nadzieję, ale dopiero wiosną, gdy dodano jej „przewodników”, zaczęła grać na oczekiwanym poziomie – Waśkiewicz przytacza świeży przykład drugoligowca z Brynowa.

Nie zaryzykowali

W Górniku – co podkreślał już na naszych łamach Marcin Bochynek – w momencie kontuzji i absencji kartkowych zwyczajnie zabrakło nieco jakości wśród rezerwowych. Łukasz Mazur: – Problem krótkiej ławki był widoczny już w ostatnich meczach ubiegłego roku, kiedy chwilami widać było niedostatki doświadczenia. Można było to nadrobić w zimowym okienku. Niestety, decydentom zabrakło więc być może trochę odwagi w podjęciu ryzyka, na zasadzie: „Wydajmy trochę kasy teraz, ale inwestycyjnie, bo ten wydatek się zwróci w postaci wspomnianych premii za wysoką pozycję”.

Ta premia – w związku z awansem do grupy mistrzowskiej – i tak (jak na beniaminka) będzie spora. Nie ma też gwarancji, że postulowany angaż choćby jednego rutyniarzy poprawiłby wiosenną pozycję drużyny. Tym niemniej dla kibiców jest spore pole do spekulacji; dla włodarzy i szkoleniowców zaś – przeogromny materiał analityczny…