Na pomoc Górnikowi

Matras ma na swoim koncie 175 występów w ekstraklasie i jedenaście bramek. Przez ostatnie 1,5 roku grał jednak niewiele. W Lechii i w Zagłębiu Lubin w zeszłym roku zaliczył ledwie 19 ligowych gier, w tym jednak tylko osiem w podstawowym składzie. – Przed świętami zacząłem się zastanawiać nad swoją sytuacją. Nie była ona za dobra. Chciałem i chcę grać, nie mam przecież trzydziestu kilku lat. Rozmawiałem i z trenerem, i z dyrektorem Górnika, doszliśmy do porozumienia, że będę przydatny, stąd moja decyzja – opowiada o swoim przejściu do klubu z Zabrza 28-letni pomocnik.

Walczy o miejsce

Z wejściem do drużyny nie miał problemów. – Zawsze się śmieję, że wejście do szatni jest najtrudniejsze, ale tutaj było inaczej. Szatnia jest młoda, jest dużo Polaków, więc nie ma żadnych problemów z komunikacją. Wszystko przebiega zgodnie z planem – podkreśla.

Pomaga też to, że szkoleniowcem „górników” jest Marcin Brosz, który dał mu przecież szansę debiutu w ligowym zespole Piasta, kiedy ten grał jeszcze w I lidze. Było to jesienią 2010 roku, po spadku gliwiczan z ekstraklasy. – Brałem to pod uwagę, bo wiadomo, jak to jest w klubach, trenerzy się zmieniają i różnie z tą grą potem bywa. Tutaj znałem trenera, wiem co trzeba grać i czego ode mnie się oczekuje. To mały plusik – wyjaśnia.

Na razie walczy o miejsce w składzie. – Pozycja? Wiem, że trener chce, żebym grał na środku pomocy. Muszę walczyć o to, żeby wywalczyć sobie miejsce na pozycji numer „6”. Wiadomo, jest kilku kandydatów do grania, chłopaków, z którymi rywalizuję, ale walczę o swoje tak, że zobaczymy. Trzeba robić wszystko, żeby dawać szkoleniowcowi argumenty, żeby to akurat na ciebie postawił. A potem to już jego decyzja na kogo postawi – mówi Matras.

Zabrzanie wczoraj zakończyli zgrupowanie w cypryjskim Protaras. – Niczego nam nie brakowało, może wiało mocno, ale jeśli chodzi o zaplecze, boisko, odnowę, hotel, to nie można powiedzieć złego słowa – zaznacza.

Czerwona kartka

Po powrocie piłkarz będzie się musiał rozejrzeć za lokum. – Grając w Gliwicach mieszkałem z rodzicami. Teraz przewiozłem rzeczy do Ornontowic – mówi. Na stadionie w Zabrzu był nie raz.

– Pamiętam mecz z Lechem Poznań, przegrany 1:2, kiedy Dawid Jarka przewrotką zdobył bramkę. Wspominałem to spotkanie z Rafałem Murawskim, z którym graliśmy razem w Pogoni. Było jeszcze kilka innych meczów. Potem gościłem w Zabrzu jako zawodnik, ostatniego spotkania za miło nie wspominam, bo grałem siedem minut i dostałem czerwoną kartkę – przypomina starcie z marca zeszłego roku.

Matras cieszy się na powrót do domu, choćby ze względu na kibiców. – Wiadomo jak jest na Śląsku, fani są z klubem na dobre i złe. W innych częściach Polski raz jest na meczu 10 tysięcy, a następnym razem trzy. Tutaj są z tobą na dobre i złe. Wspierają cię, dopingują – podkreśla.

Ważny będzie początek

„Górnicy” już powoli szykują się do pierwszego meczu w ekstraklasie. – Wisła ma swoje problemy, wszyscy o tym mówią, ale na te pierwsze mecze tym bardziej wyjdą zmobilizowani, żeby pokazać, że zasługują na ekstraklasę. My musimy patrzeć na siebie. Trzeba się przygotować jak najlepiej, ciężko pracować i być dobrze nastawionym psychicznie. Myślę zresztą, że głowa musi być lepiej przygotowana niż to przygotowanie fizyczne. Musimy dobrze zacząć rozgrywki – zaznacza Matras.

 

Na zdjęciu: Mateusz Matras jest pełen nadziei przed występami w Górniku.