Na razie jest… utrzymanie

– Dotychczasowa tegoroczna zdobycz potwierdza, że idziemy dobrą drogą. Tak naprawdę jednak w tym momencie – mając 40 „oczek” – osiągnęliśmy dopiero magiczną barierę potrzebną do… utrzymania – podkreśla szkoleniowiec GieKSy. I niespecjalnie wybiega myślami do początków czerwca, kiedy rozgrywać się będzie decydująca batalia o awans. – Ten obecny dorobek uprawnia nas to tylko do tego, by mieć z tyłu głowy, że jest o co walczyć do końca. Ale to wciąż odległy w czasie cel – dodaje.

System monitorujący

Katowiczanie – od paru dni korzystający z systemu „Catapult”, szczegółowo monitorującego stan fizyczny zawodników i wykonaną przez nich pracę – przed sobotnim starciem ze Stalą Mielec (bezpośrednim sąsiadem w tabeli) mają w teorii lekką przewagę nad rywalem. – Nie graliśmy w środę, w przeciwieństwie do przeciwnika. I to jest pewien handicap – uważa Jacek Paszulewicz. Mielczanie zresztą mocno się w ową środę napracowali: do 90 minuty walczyli o wyrównującego gola w starciu z liderem z Legnicy. Cel osiągnęli, ale… – Stal może nie jest jednym z faworytów ligi, ale na pewno zespołem, który do końca powinien się w walce o awans liczyć. Dlatego na Bukowej goście na pewno zagrają o pełną pulę. W kontekście ostatnich wyników: porażki z Rakowem i tylko – podkreślam: tylko – remisu z Miedzią, kolejny ewentualny podział punktów nic Stali nie da – uważa opiekun GieKSiarzy.

Bez wątpliwości

Sobotni mecz będzie szczególny dla Andrei Prokicia. Wyjeżdżając z Mielca niespełna dwa lata temu, zostawił tam po sobie dobre wspomnienia i… paru przyjaciół. – Szymona Sobczaka, Przemka Lecha, Bartka Nowaka (wrócił do Mielca w minionym okienku, po okresie gry w Chorzowie – dop. red.) czy kontuzjowanego obecnie Krystiana Getingera – wylicza. Niedługo… sam do nich dołączy, bo od 1 lipca będzie znów graczem ekipy z Podkarpacia. W tym kontekście mecz GKS – Stal to dla pomocnika sytuacja niełatwa emocjonalnie. – To tak doświadczony zawodnik, że z podobnymi dylematami potrafi sobie radzić. Musi zagrać po prostu dobry mecz, by utwierdzić działaczy Stali, że zrobili dobry ruch – uśmiecha się trener Paszulewicz. – Nie mam zresztą żadnych wątpliwości co do ewentualnej postawy Andrei na boisku. W szatni mam bowiem zespół prawdziwych profesjonalistów.

Maraton gier

Grono tychże profesjonalistów, pozostających do dyspozycji szkoleniowca, w ostatnich dniach ciut się zwiększyło. Do treningów z zespołem wrócili już bowiem Armin Cerimagić i Tomasz Foszmańczyk. – Dobrze, że wracają kontuzjowani. Wzrasta rywalizacja o miejsce w składzie, a poza tym przed nami prawdziwy maraton gier – cieszy się Adrian Błąd. Wspomnianego duetu być może jednak w sobotę jeszcze w osiemnastce nie zobaczymy. Na kolejne dwa tygodnie obaj przydadzą się jednak na pewno…