Coraz bliżej mistrzostwa

Legia Warszawa w Gdańsku przeważała, chociaż Lechia do samego końca starała się popsuć im nastroje.


Legia drugi mecz z rzędu zakończyła jednobramkową przewagą. Bez Czesława Michniewicza na ławce trenerskiej mistrzowie Polski zaprezentowali się dobrze, a gola na wagę zwycięstwa po trzech meczach przerwy zdobył Tomasz Pekhart.

W pierwszej połowie „Wojskowi” mieli widoczną przewagę. Gdańszczanie mieli problemy, aby wyjść z piłką po pole karne warszawian. Za to stołeczny zespół próbował strzelać, ale niewiele z tego wynikało, bo świetnie dysponowany był Duszan Kuciak. Słowackiego bramkarza najpierw próbował pokonać Filip Mladenović, później Luquinhas. W obu przypadkach golkiper świetnie interweniował. Swoją okazję miał również Mateusz Hołownia. Stoper, dla którego był to dopiero 6. mecz ligowy w tym sezonie, znalazł się w takiej sytuacji, po której Legia musiała objąć prowadzenie. Jednak były zawodnik Ruchu Chorzów źle złożył się do uderzenia i posłał futbolówkę wysoko ponad poprzeczką.

Po przerwie piłkarzy obu zespołów przywitał padający ze sporą intensywnością śnieg. W kilka minut murawa z zielonej stała się biała i potrzeba było wymienić piłkę z białej na pomarańczową. W grze jednak niewiele się zmieniło. Zawodnicy grali spokojnie i wyczekiwali na nadarzające się okazję. Pierwsi zaatakowali gospodarze. Łukasz Zwoliński wyszedł sam na sam z bramkarzem po podaniu Flavio Paixao. Sytuacja wydawała się fantastyczna, ale Artur Boruc z dziecinną łatwością wygarnął piłkę spod nóg napastnika.

Minęło kilka minut i ciężar gry przeniósł się pod bramkę Kuciaka. A tam w „16” niepotrzebnie Luquinhasa sfaulował Mario Maloca. W ten sposób Lechia, która długo szczelnie utrzymywała blok defensywy, straciła gola. Z „11” trafił Tomasz Pekhart.

Stracona bramka nie podcięła skrzydeł gdańszczanom – do końca spotkania próbowali jeszcze odrobić straty. Zwoliński znowu stanął oko w oko z Borucem i znów górą był były gracz Celticu Glasgow. Widać było, że napastnikowi gospodarzy naprawdę zależy na strzeleniu bramki, bo tę akcję przypłacił bolesnym zderzeniem ze słupkiem.

To jednak Karol Fila miał na nodze piłkę, która mogłaby dać piłkarzom Piotra Stokowca chociaż remis. Obrońca otrzymał w pole karne podanie i będąc zupełnie niepilnowanym, fatalnie przestrzelił.

W ten sposób Legia jest coraz bliżej mistrzostwa Polski. Już w następnej kolejce będą mogli przypieczętować końcowy triumf.


Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 0:1 (0:0)

0:1 – Pekhart, 71 min (rzut karny).

LECHIA: Kuciak – Ceesay (46. Musolitin), Fila, Kopacz, Malocza 3, Conrado (65. Udoviczić) – Kubicki, Makowski (87. Żukowski), Biegański (74. Gajos) – Zwoliński, Paixao (74. Saief). Trener Piotr STOKOWIEC.

LEGIA: Boruc – Juranović, Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia, Mladenović – Slisz, Martins (46. Lopes) – Kapustka (61. Gwilia), Pekhart, Luquinhas (90+2 Wszołek). Trener Przemysław MAŁECKI.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Żółte kartki: Biegański, Malocza, Alomerović – Hołownia, Pekhart .


Fot. Paweł Andrachiewicz / PressFocus