Na Tychy z „Sopotem”?

Nie tylko piękna bramka, ale zawieszenie za kartki innego z młodzieżowców powoduje, że Mateusz Sopoćko może wrócić do wyjściowego składu Podbeskidzia.



Mateusz Sopoćko w poprzednim sezonie zaliczył pięć pierwszych występów w ekstraklasie, w barwach Lechii Gdańsk, której jest wychowankiem. Tylko raz udało mu się zagrać od pierwszej minuty. Ponadto zawodnik, który dokładnie za tydzień skończy 21 lat, ma na swoim koncie Puchar Polski, chociaż w rozgrywkach tych, które zakończyły się triumfem „biało-zielonych”, wystąpił tylko w jednym spotkaniu.

W kolejnym sezonie, już w trakcie jego trwania, postanowiono, że zawodnik powinien się ogrywać. I dlatego postanowiono go wypożyczyć. Zgłosiło się Podbeskidzie, bo trener Krzysztof Brede uznał, że należy podnieść rywalizację w gronie młodzieżowców, a „Sopot” jakieś – choć niewielkie – doświadczenie z gry na seniorskim poziomie posiada. Dlatego też w sierpniu przyjechał pod Klimczok.

Musiał się „odkręcić”

W rundzie jesiennej wystąpił w 10 spotkaniach, ale za każdym razem wchodził na boisko z ławki. Wówczas pierwsze miejsce w hierarchii młodzieżowców w Podbeskidziu zajmował Konrad Sieracki. Zimą „Siara” doznał jednak bardzo poważnej kontuzji zerwania więzadła krzyżowego w kolanie i nawet w związku z przedłużeniem rozgrywek nie zdoła wrócić do pełni sprawności do końca tego sezonu.

Tym samym przed Mateuszem Sopoćko otworzyła się szansa, którą wykorzystał. W pierwszych dwóch meczach rundy jesiennej, jeszcze przed przerwaniem rozgrywek, zawodnik ten grał od pierwszej minuty i wydawało się, że tak samo będzie od początku czerwca.

Tymczasem tuż przez restartem zmagań „Sopot” doznał kontuzji i w meczach przeciwko Olimpii Grudziądz, a także Bruk-Betowie Termalice Nieciecza nie wziął udziału nawet na ławce rezerwowych. Pojechał z drużyną, następnie, do Legnicy, ale przeciwko Miedzi nie zagrał.

W przerwie meczu z Puszczą Niepołomice trener Brede postanowił jednak ożywić nieco zespół i Sopoćko wszedł na boisko wraz z rozpoczęciem drugiej połowy.

– W ostatnim czasie byłem poza treningiem z powodu na uraz. W tygodniu wszedłem jednak do zajęć, a w meczu z Puszczą od razu dostałem możliwość zagrania 45 minut. Na początku nie wyglądało to tak, jak chciałem, ale później było lepiej – powiedział po meczu Mateusz Sopoćko, który okazał się bohaterem tego spotkania. Strzelił, w 80. minucie, przepiękną bramkę wyrównującą.

– Wejście w mecz nie było łatwe. Miałem kilka złych decyzji, kilka złych wyborów. Trudno było mi się później z tego „odkręcić”. Dlatego tym bardziej cieszy mnie zdobyta bramka. A jeszcze bardziej to, że dała nam punkt. Niewiele zabrakło, abyśmy zdobyli trzy punkty. Cóż, trzeba się cieszyć z tego, co mamy, choć to tylko jedno „oczko” – powiedział pomocnik Podbeskidzia.

Szybkie kartki Laskowskiego

To już nie pierwszy raz w tym sezonie „Sopot” zdobył efektownego gola. Jego premierowe trafienie w barwach Podbeskidzia również było niecodziennej urody. Wprawdzie do bramki było dużo bliżej, ale piłkarz popisał się uderzeniem przewrotką w starciu przeciwko GKS-owi Bełchatów w rundzie jesiennej. Wówczas jednak gol ten nie miał większego znaczenia, bo Sopoćko ustalił jedynie wynik spotkania, w jego końcówce, na 4:0.

– Cieszę się z każdego gola. Nawet z bramki zdobytej z… metra. Wiadomo jednak, że takie trafienia z dystansu cieszą i budują. Mam nadzieję, że będzie ich więcej – powiedział i dodał:

– Gdyby mecz z Puszczą trwał jakieś pięć minut dłużej, to moglibyśmy strzelić jeszcze jednego gola. Mieliśmy sytuacje, m.in. po stałych fragmentach gry. Niestety się nie udało. Nie ma jednak już co tego rozpamiętywać. Trzeba patrzeć na siebie i myśleć o następnych rywalach – podkreślił pomocnik Podbeskidzia, który – wiele na to wskazuje – mecz z GKS-em Tychy rozpocznie w wyjściowym składzie.


Czytaj jeszcze: Lider utknął w Puszczy


Nie tylko dlatego, że z Puszczą zdobył piękną bramkę. Ale również dlatego, że w ostatnim spotkaniu czwartą żółtą kartkę w sezonie zobaczył Filip Laskowski, czyli ten młodzieżowiec, który rozpoczynał trzy ostatnie mecze Podbeskidzia w podstawowej jedenastce. Trzeba przyznać, że gracz ten bardzo szybko uzbierał taką ilość napomnień, która oznacza zawieszenie.

W sześciu meczach w rundzie wiosennej obejrzał aż cztery żółte kartki. Warto jednak zaznaczyć, że gotów do gry – po urazie dłoni – jest już inny z bielskich młodzieżowców, czyli Jakub Bieroński, i to pomiędzy nim, a Sopoćką wybierze trener Krzysztof Brede.


Na zdjęciu: Mateusz Sopoćko lubuje się w zdobywaniu efektownych goli. Ale nie tylko to powinno mu dać wyjściową jedenastkę na niedzielny mecz z GKS-em Tychy.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus