Naprzód Janów. Alarm (nie)odwołany?!

 

W poniedziałek zespół powrócił do treningów i groźba odwołania meczów ligowych została oddalona. Czy alarm został odwołany? Ależ skąd! Groźba wycofania się Naprzodu nadal istnieje, bowiem klub ciągle ma problemy finansowe. Tylko część zawodników otrzymała drobną zaliczkę na poczet honorariów, jakich nie otrzymują od początku sezonu. Niedzielny mecz z Tychami na pewno dojdzie do skutku – tak mówią w Janowie.

– Zajmuję się tylko stroną sportową i mogę zapewnić, że 5-dniową przerwę w zajęciach zaplanowałem – wyjaśnia trener Jacek Szopiński, a pytany, czy otrzymał wypłatę, taktownie milczy. – Graliśmy dużo meczów w mocno okrojonym składzie, a przed nami kolejna dawka, więc musieliśmy trochę odpocząć. Mamy zespół, jaki mamy, i łatamy dziury jak możemy. Jednak nie wyobrażam sobie, by drużyna, w której występuje kilku młodych zawodników z niezłymi perspektywami, przestała grac.

Chłopaki mają entuzjazm, chęć do pracy i szkoda byłoby gdyby musieli nagle skończyć grę w hokeja. Teraz im trudno równać do najlepszych, ale solidnie trenują i mają wszelkie dane, by za dwa lata wskoczyć na wyższym poziom.

Zespół opuścił Rosjanin Michaił Syrojeżkin, bo widoków na lepsze jutro w Janowie nie miał. Po kontuzjach do drużyny powracają Mateusz Adamus oraz Maciej Rybak, który został brutalnie sfaulowany w Nowym Targu i przez miesiąc chodził z gorsetem ortopedycznym na szyi.

– Winowajca nie został ukarany przez władze Polskiej Hokej Ligi i top mnie bardzo dziwi – mocno akcentuje szkoleniowiec Naprzodu. – Uważam, że ligowy harmonogram został źle ułożony, bo najpierw gramy z przerwami, a potem co dwa dni. Oczywiście, że marzę, by zespół funkcjonował normalnie, ale na to potrzeba przynajmniej częściowego uregulowania długu.

Do normalności daleko – o tym wszyscy doskonale wiemy. W tym tygodniu, podobno, ma się coś wyjaśnić, ale to przecież kolejny etap z deklaracjami. Hokeiści oraz trener znów są wystawieni na próbę. Tylko czy przypadkiem nie stracą cierpliwości?