Szmatuła: W końcu wygrałem z Górnikiem

Krzysztof BROMMER: Całkiem niedawno, gdy był pan rezerwowym mówił nam pan, że jeszcze będziemy prosili o rozmowę po meczu. Szybko poszło, bo właśnie rozmawiamy po wygranych derbach… Spodziewał się pan tak szybkiego powrotu do gry w lidze, bo Frantiszek Plach prezentował się bardzo przyzwoicie?

Jakub SZMATUŁA: – Tak szczerze to spodziewałem się… występu w Pucharze Polski, bo w lidze ostatnio bronił Frantiszek. Po środowym mecz w Jastrzębiu meczu byłem zakatarzony i nawet nie chciałem przyjeżdżać do klubu na rozruch, ale po nocy poczułem się lepiej i przyjechałem. Tak naprawdę dowiedziałem się, że zagram z Górnikiem… w dniu meczu. OK, gdzieś tam między wierszami sztabu szkoleniowego dało się odczuć, że taka możliwość istnieje. To mój zawód muszę być przygotowany na to, że wejdę.

Była lekka niepewność w jakiej jest pan formie i jak to będzie?

Jakub SZMATUŁA: – Mówi się, że doświadczony bramkarz ma łatwiej itd. Nie do końca tak jest, bo jak wypadasz z rytmu, to powrót nigdy nie jest łatwy i potrzeba kilku dobrych interwencji, albo nawet kilku spotkań. Trening, treningiem, ale pewności nabiera się w meczach o punkty. Gdy zagram jeden, drugi mecz na zero z tyłu, to na pewno moja dyspozycja będzie wyglądała jeszcze lepiej.

Trochę podniósł pan ciśnienie gliwickim kibicom w pierwszej połowie derbów prokurując niejako sytuację z golem dla Górnika, który nie został uznany z powodu pozycji spalonej.

Jakub SZMATUŁA: – Za mocno podałem ręką piłkę do Mikkela Kirkeskova. Trochę się nie zrozumieliśmy, bo myślałem, że będzie biegł do niej, a on nie ruszył i był problem. Byłem jednak przekonany, że jest spalony, bo Kamil Zapolnik został sam przed bramką. Sędzia musiał puścić akcję, ale dobrze, że jest VAR. Racja była po mojej stronie. Niepotrzebna była ta chwila nerwowości.

Nie da się jednak ukryć, że macie za sobą lepsze występy niż ten z Górnikiem. Długimi fragmentami graliście nerwowo. Dlaczego?

Jakub SZMATUŁA: – Do bramki faktycznie było tak średnio, bo dużo było walki. Po golu nie było już tak nerwowo, kontrolowaliśmy mecz. Może zabrakło drugiej bramki, ale wystarczyło piękne trafienie Gerarda Badii. Widać było, gdy wchodził, że jest nabuzowany, naładowany i przełożył to na bramkę. Zagraliśmy jako zespół. Skończyliśmy na zero z tyłu, więc jest dobrze. Dla gliwiczan ma to podwójne znaczenie.

Efekt końcowy jest jednak wymarzony – zwycięstwo w derbach. Po ostatnich „przygodach” w meczach z Górnikiem w końcu możecie się cieszyć w pełni?

Jakub SZMATUŁA: – No nareszcie możemy się cieszyć. W końcu wygrałem na boisku z Górnikiem. Czerwona kartka, VAR-y, niedokończony mecz. Trochę się działo w przeszłości i dobrze, że teraz w normalnych warunkach pokazaliśmy wyższość.

Po wysokiej porażce 1:4 ze Śląskiem nie mogło wam się nic lepszego przytrafić niż wygrane derby?

Jakub SZMATUŁA: – Zgadza się. Pucharowy mecz w Jastrzębiu też był ciężki, ale daliśmy radę. Aleks Sedlar zagrał w środę 90 minut i w sobotę też 90 minut. To pokazuje, że mamy mocny zespół i jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Musimy dalej kontynuować naszą dobrą passę.

Ale zanim kolejny mecz to była chwila na świętowanie zwycięskich derbów?

Jakub SZMATUŁA: – Oczywiście. Była wolna niedziela i mieliśmy trochę czasu dla siebie. Od poniedziałku myślimy już jednak o spotkaniu w Legnicy, bo gramy przecież w piątek. Potem znów ligowa przerwa w której pewnie i trochę odpoczniemy, ale i ciężej potrenujemy, tak jak to miało miejsce w przeszłości. Nasz sztab szkoleniowy zadba o wszystko.