Niby człowiek wiedział…

… a jednak się łudził. Niemcy po do bólu typowym dla siebie meczu z Japonią mogą pożegnać się z mistrzostwami ledwie tydzień po ich rozpoczęciu.


Dla nas to jak finał – napisał w mediach społecznościowych Thomas Mueller przed meczem z Hiszpanią. A będzie to jedyne takie spotkanie w fazie grupowej tegorocznego mundialu. Po raz pierwszy od dawna nie ma bowiem ani jednej grupy śmierci z prawdziwego zdarzenia. Giganci porozdzielali się na poszczególne stawki i tylko w grupie E zmierzą się dwie bezapelacyjne potęgi.

Fatalny bilans Niemców

Dla kibiców to gratka, dla piłkarzy… trudno powiedzieć. Nastroje w Niemczech i Hiszpanii są bowiem zgoła odmienne. Po wyczynie „La Furia Roja” można tylko cmokać z zachwytu, bo choć Kostaryka w żadnym calu nie dorównywała Europejczykom, to jednak i w takich meczach także trzeba potrafić wygrać 7:0. Hiszpanie bawili się grą, cieszyli oko i podbudowali swoje morale do maksimum. W przypadku Niemców rzeczywistość jest zgoła odwrotna.

Japonia, rzecz jasna, jest zespołem o wyższej klasie niż Kostaryka. To bardzo pracowita drużyna, której trzon występuje nigdzie indziej, jak w niemieckiej Bundeslidze. Przez dobrą godzinę spotkania z „Die Mannschaft” ekipa „Samurajów” jednak nie istniała. Kontrola totalna to określenie idealnie oddające boiskowe realia. Niemcy mieli sporo sytuacji na podwyższenie skromnego prowadzenia 1:0, ale jak się skończyło – każdy wie. Japończycy nie dość, że wyrównali, to nogami piłkarzy Freiburga i Bochum zgarnęli komplet punktów.

Niemieckie widmo kolejnej kompromitacji znów stało się realne. Cztery lata temu przecież nie wyszli z grupy MŚ, w decydującym meczu ulegając Koreańczykom, jakże podobnym w grze do Japonii. Na Euro z grupy wyszli ledwo co, ale potem od razu odpadli z Anglikami. Oznacza to, że na ten moment ostatnie 8 spotkań „Die Mannschaft” na wielkich turniejach to aż 5 porażek!

Czuć desperację

Przed niedzielnym spotkaniem wszyscy zastanawiają się nie nad tym, co zrobi Hiszpania, ale jak zareagują Niemcy. Mecz z Japonią był bowiem dla nich… pewnym standardem. Ileż to już razy od feralnego mundialu w Rosji oglądaliśmy Niemców, którzy w teorii kontrolują boiskowe wydarzenia (choć rzadko robili to tak wybitnie jak z „Samurajami”), a koniec końców nic z tego nie mają? Statystyki ukazują niemalże idealny wzór, wedle którego – bazując na stworzonych okazjach – mecz z Japonią powinien zakończyć się wygraną 3:1 Niemców. Jednakże po raz kolejny nasi zachodni sąsiedzi nie wykorzystali mnóstwa okazji, a sami w decydujących momentach popełniali błędy indywidualne w obronie, skutkujące traconymi głupio golami.

Jeszcze trochę statystyk dotyczących wspomnianych 8 spotkań i goli oczekiwanych. Wyliczono, że Niemcy powinni zdobyć w nich 16,93 bramki – zdobyli 9. Stracić z kolei powinni 8,61 gola – stracili 13. Wnioski? Banalnie proste. „Die Mannschaft” jest skrajnie nieskuteczny i beztroski. Nie strzela tego, co powinien strzelić i traci to, czego tracić nie powinien.

Niemcy są wściekli na ten wynik, a imponująca gra przez 2/3 meczu nikogo nie zadowala. Niewykluczona jest rotacja składem, która jednak „śmierdzieć” będzie desperacją. Z drugiej strony – trudno się dziwić, bo ile można być tak niekonsekwentnym? – Możecie być pewni, że omówiliśmy każdy personalny detal, każdą pozycję. Naszą rolą, jako sztabu szkoleniowego, jest ustawienie drużyny w jak najlepszy sposób przeciwko danemu rywalowi. W niedzielę wyjdziemy na boisko najmocniejszym zestawieniem – zapowiedział selekcjoner Hansi Flick.

GRUPA E

Niedziela, 27.11., godz. 20.00. AL-CHAUR – Al-Bayt Stadium

Hiszpania – Niemcy


Na zdjęciu: Nico Schlotterbeck (z prawej) zagrał w reprezentacji dopiero 7 razy, ale prawie w każdym z tych meczów popełnił jakiś wielki błąd – nie inaczej było z Japonią.

Fot. PressFocus