Nie robią chorego ciśnienia

Rozmowa z Marcinem Stokłosą, wiceprezesem Ruchu Chorzów, lidera Fortuna 1. Ligi.


W skali od 1 do 10, jak duże jest zaskoczenie tym, jak się układa dla Ruchu ten sezon?

Marcin STOKŁOSA: – Trudno oceniać mi to na skali, ale z pewnością jest zaskoczenie. Przed sezonem liderowanie tabeli na tym etapie rozgrywek pewnie było w sferze marzeń. Realnie liczyliśmy, że będziemy w czołowej ósemce. Nie powiem nawet, że szóstce, a właśnie ósemce. Celem było spokojne utrzymanie i… nadal to nim jest. Za szybko, by mówić, że chcemy czegoś innego. Na razie jesteśmy wszyscy pozytywnie zaskoczeni.

Apetyt rośnie?

Marcin STOKŁOSA: – Musi. To jest Ruch Chorzów! Tu zawsze będzie presja, apetyt, chęć sięgnięcia po więcej. Takimi jesteśmy ludźmi, że nie zadowalamy się tym, co już jest. Cały czas chcemy iść do góry. Ale bez chorego ciśnienia. To na pewno.

Często mówi się o potrzebie aklimatyzacji, czasu na budowę drużyny. Jak to się robi, by tak dobrać ludzi, aby zatrybiło od pierwszej kolejki?

Marcin STOKŁOSA: – Nie czuję się kimś, kto mógłby udzielać wskazówek. My na pewno nie braliśmy ludzi z łapanki. Wcześniej sporo z zawodnikami rozmawialiśmy, obserwowaliśmy ich, widzieliśmy, jak się zachowują. Poszła za tym też opinia środowiskowa. Nie było tak, że jeden albo drugi menedżer podrzucał jakiegoś zawodnika, a Ruch mówił: „Tak, bierzemy!”. Dokonywaliśmy własnego researchu i to zdało egzamin. Kontraktowaliśmy ludzi głodnych gry, a nie „spadochroniarzy”, choć tacy też byli nam oferowani. Duże nazwiska, za duże pieniądze… Wiedzieliśmy jednak, że to po prostu nie zagra. Pozyskaliśmy zawodników, którzy chcą dalej się rozwijać. W tej chwili to działa. Oby jak najdłużej.

A swojskości mimo skali zmian nadal tej drużynie się odmówi. Wręcz przeciwnie, to nie jest grupa najemników.

Marcin STOKŁOSA: – O to chodzi. Pożegnało się z nami 15 chłopaków, kilkunastu dołączyło, a cały czas czuję, jakby to była brygada ludzi zgranych ze sobą od X lat i dążących do jednego celu. Cały nasz klub tak teraz funkcjonuje. Ci, którzy tu przychodzą, czują to. Czują wsparcie kibiców, jeżdżących, dopingujących. To działa na wyobraźnię. Wiedza, że w Chorzowie jest dla kogo grać. Poza tym, cechuje nas po prostu uczciwość. Wszystko jest na czas. Jedyne ich zmartwienie to takie, by jak najlepiej wypaść w następnym meczu.

Jak po czasie zapatruje się pan na hitową konfrontację z Wisłą Kraków, zremisowaną 1:1 przy 22-tysięcznej publiczności?

Marcin STOKŁOSA: – To była swego rodzaju nagroda za te wszystkie lata pracy. Mogliśmy pojechać na taki fajny stadion, zagrać taki mecz. Dla tych chłopaków to było coś, wystąpić przy tak dużej publiczności, takim dopingu, móc poczuć tę ekstraklasową – albo nawet lepiej niż ekstraklasową – atmosferę. No super. Dla mnie to był trochę inny świat, jeśli chodzi o stadion. Wygląda to na Wiśle rzeczywiście „top”.

A i tak w Krakowie niektórzy na ten stadion narzekają!

Marcin STOKŁOSA: – To niech Wiślacy sobie wyobrażą, co mamy my, w jakich warunkach pracujemy… Ale nie ma co płakać, narzekać. Stadiony nie grają, budżety nie grają. A sportowo – szkoda tego meczu z Wisłą. Można go było wygrać, lecz również przegrać, więc remis chyba był sprawiedliwy.

A rewanż na Stadionie Śląskim?

Marcin STOKŁOSA: – Jest taki temat. Rozmawialiśmy już wstępnie z Wisłą i z włodarzami Stadionu Śląskiego, których muszę pochwalić. Wychodzą frontem do nas, chcą to zrobić. Ktoś kiedyś narzekał, że nic się na tym stadionie nie dzieje, że nic się nie chce tam organizować, ale muszę zaprzeczyć. Zachowują się wobec nas w porządku.

To od czego to teraz zależy?

Marcin STOKŁOSA: – Wiosną są planowane na obiekcie pewne prace. Szczegółów nie znam. Po prostu czekamy na informację, w październiku mamy już uzyskać wiedzę, czy będzie to możliwe. Jeśli nie – zagramy na Cichej.

Echem odbiła się pozycja nr 68 chorzowskiego Budżetu Obywatelskiego, którą wspierał klub. Rozumiem, że wszyscy zameldowani w mieście pracownicy oddali swój głos…?

Marcin STOKŁOSA: – To może i trochę wstydliwy temat, ale bardzo potrzebny. Moglibyśmy siąść i płakać – tak jak przy malowaniu trybuny czy innych porządkowych pracach wykonywanych przez nas na stadionie. Ale co by to dało? Nic. Chcemy, by kibic czuł się jak najlepiej na tym, czym dysponujemy obecnie. Przede wszystkim dla kobiet, których na Cichą może przychodzić więcej, toalety na pewno poprawiłyby komfort. Chcemy, by stanęły od strony prostej i sektora rodzinnego. Myślę, że kwota założona w budżecie obywatelskim (370 tys. zł – dop. red.) wystarczyłaby, aby to zrealizować.

Kibice, patrząc w tabelę, coraz częściej zadają pytanie, czy Cicha spełniłaby wymogi ekstraklasy?

Marcin STOKŁOSA: – Staramy się być przygotowani na różne scenariusze. Posprawdzaliśmy podręcznik licencyjny, wysłaliśmy też zapytanie do PZPN, co ewentualnie musielibyśmy zrobić. Różne są czynniki. Nie wiemy, czy może w końcu coś zacznie się dziać na naszym stadionie. Trudno powiedzieć… W kontekście ekstraklasy z pewnością musielibyśmy nad kilkoma sprawami popracować, by uzyskać licencję. To kwestia takich wymogów jak odpowiednia liczba siedzeń dla dziennikarzy czy pojemność strefy VIP.

Nie są to rzeczy nie do przeskoczenia?

– Myślę, że nie. Nasz kierownik do spraw bezpieczeństwa ma rzucony temat w zasadzie od startu ligi. Nie lubimy niczego zostawiać na ostatni moment. Daj Panie Boże, żebyśmy mieli taki problem.

Na razie kolejnym potwierdzeniem, że Ruchowi coraz bliżej do najpoważniejszego w kraju futbolu, są powołania do reprezentacji Polski U-21 dla Tomasza Wójtowicza i U-20 dla Jakuba Witka.

Marcin STOKŁOSA: – Trener Probierz obserwował Tomka od dłuższego czasu, wiedzieliśmy, że prędzej czy później doczeka się powołania. Kuba też dostąpił tego zaszczytu. Dla nas jako klubu i całej społeczności to duma, coś wielkiego. Trzymaliśmy mocno za chłopaków kciuki, by pokazali się z jak najlepszej strony.

Liczycie się z tym, że za Tomasza Wójtowicza wkrótce może przyjść jakaś oferta?

Marcin STOKŁOSA: – Siądziemy wtedy i – jak zawsze – będziemy myśleć o tym, co jest najlepsze dla klubu, jak i dla zawodnika. W tym momencie konkretów na stole nie ma. Wiem, że Tomek jest obserwowany. Mamy podpisany długi kontrakt, fajnie dla klubu skonstruowany, dlatego nie martwimy się. Zawsze staramy się wychodzić zawodnikom naprzeciw, nigdy nikogo w żaden chory sposób nie blokowaliśmy. Tak samo będziemy podchodzić do ewentualnego tematu w tym przypadku. Ale interes klubu musi być na pierwszym miejscu i to chyba oczywiste.

Choć Marek Godziński (z lewej) zakończył już codzienną pracę przy Cichej, wiceprezes Marcin Stokłosa (z prawej) nadal może liczyć na jego wsparcie. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Antoni Franke niedawno był na testach w Bolonii. Jest jakiś ciąg dalszy tej włoskiej historii?

Marcin STOKŁOSA: – W tej chwili nie. To był taki „próbny trial”. Miał się pokazać, zobaczyć, jak to jest. Antkiem też interesuje się szereg klubów. Ten temat może postępować.

W sparingu z Zagłębiem Sosnowiec zadebiutował kolejny junior – środkowy obrońca Jakub Domagała z rocznika 2004.

Marcin STOKŁOSA: – I moim zdaniem zaliczył bardzo solidny występ. Przy pierwszej drużynie są Roguła, Barański, Franke i Domagała, podpisaliśmy kontrakt z Bębenkiem, w kolejce są Gasz, Stasiński, Talaga. Droga do pierwszej drużyny bywa krótka. Utworzyliśmy „Blue Future Project” z myślą o najzdolniejszych chłopakach i on w najbliższym czasie również powinien przynosić owoce. W akademii mamy dobrych trenerów, są w stałym kontakcie ze sztabem pierwszej drużyny, poza tym mamy filtr w postaci rezerw, które są jednym z naszych priorytetów. Jest się gdzie ogrywać.

W sobotę rezerwy grają bardzo ważny wyjazdowy mecz ze Spartą Katowice na szczycie „okręgówki”. Mierzycie w awans?

Marcin STOKŁOSA: – Obowiązuje ta sama zasada, co w pierwszej drużynie: nie robimy chorego ciśnienia. Filozofia jest taka, że zawsze wychodząc na boisko gramy o zwycięstwo. Kalkulowanie nie ma żadnego sensu.

Drugi z rzędu awans rezerw i gra w IV lidze byłaby jakimś organizacyjnym wysiłkiem?

Marcin STOKŁOSA: – Na pewno byśmy sobie z tym poradzili. Czy chcielibyśmy tego? Tak, bardzo.

Czy do Chorzowa dotarł już oficjalny komunikat z Komisji Dyscyplinarnej PZPN odnośnie kar za wydarzenia podczas pucharowych derbów z Górnikiem Zabrze?

Marcin STOKŁOSA: – Tak, w piątek. Otrzymaliśmy 5 tysięcy złotych kary.

Komisja potraktowała was łagodnie.

Marcin STOKŁOSA: – Bardzo się cieszę i dziękuję komisji, że kara jest tak niska. Dano nam szansę. Testowy był mecz z Zagłębiem Sosnowiec. Cieszę się, że kibice zachowali się w nim tak, jak widzieliśmy. Pokazali, jak się dopinguje i dzięki temu uniknęliśmy poważniejszej kary.

W ostatni weekend października na Cichej odbędą się derby z GKS-em Katowice. Z kibicami gości?

Marcin STOKŁOSA: – Mam nadzieję, że nic już się nie wydarzy, wojewoda nie zamknie sektora gości, a nie mamy takich sygnałów. Jeśli decyzja będzie zależała tylko i wyłącznie od Ruchu, to kibice gości zawsze wejdą na nasz stadion.

Takich derbów dawno nie było. To wyzwanie dla klubu, służb.

Marcin STOKŁOSA: – Fakt. Dla nas to są olbrzymie koszty, gdy wpuszczamy grupę kibiców gości, zwłaszcza jeśli mowa o tych największych animozjach. Ale po prostu trzeba to zrobić. Piłka nożna dla kibiców. My też chcemy, by wszędzie jeździli kibice Ruchu. Zawsze będziemy podchodzić do tematu prokibicowsko.

W październiku pogoda zapewne będzie coraz gorsza, ale na meczach z Sandecją Nowy Sącz, Arką Gdynia i GieKSą pewnie po cichu można liczyć na kolejne frekwencyjne komplety?

Marcin STOKŁOSA: – Mecz z GKS-em generuje olbrzymie zainteresowanie – podejrzewam, że podobne, co Puchar Polski z Górnikiem. Dlatego proponujemy kibicom zakup trójpaku biletów. Kto chce mieć pewność, że wejdzie na derby, może go nabyć. Głównym motorem napędowym frekwencji jest dobra gra Ruchu. To fajne, że widzimy powiększenie tej – nazwijmy to – podstawowej bazy kibiców. Pamiętam, jak sam jeszcze dopingowałem z „młyna” na trybunach. Stałą bazą było wtedy około 3000 osób. Wiedziałeś, że tyle zawsze będzie. Później – około 4000. Teraz dochodzimy do 6-7 tysięcy. To megafajne. Myślę, że ludzie po prostu widzą, w jaką stronę zmierza klub, jaka jest atmosfera wokół.

Mecze rozgrywane przy pełnych trybunach, jak choćby ten ostatni z Zagłębiem Sosnowiec, są dla klubu dużym zyskiem?

Marcin STOKŁOSA: – Ze względu na to, ile kosztuje ochrona, nie zarabiamy na nich wcale dużo.

Czyli żeby wyjść na swoje muszą być okolice kompletu?

Marcin STOKŁOSA: – Jeśli jest komplet, to nie martwimy się, czy nam zabraknie… Może to wydać się komuś straszne, ale takie są realia. Nasz stadion pomieści 9300, nie więcej, kibiców. Nie powiem, że nie zarabiamy na dniu meczowym, ale też nie powiem, że zarabiamy dużo. To dla nas bardzo ważne, by trybuny się wypełniały. Koszty zabezpieczenia są spore, ale wyciągnęliśmy wnioski z listopadowego meczu z Motorem Lublin, gdy doszło do pewnych ekscesów. Nie możemy pozwolić sobie, by liczba ochrony była okrojona.

W drugiej lidze były spotkania z Motorem, w trzeciej – z Polonią Bytom, a w pierwszej co chwila jest jakiś mecz z gatunku premium. Jest paliwo do działania, ciągle coś się dzieje.

Marcin STOKŁOSA: – Gdy robisz coś z miłości, paliwa nigdy ci nie braknie. Rzeczywiście, to nagroda dla nas, a przede wszystkim kibiców, którzy przez lata doznali cierpień, upokorzeń. Teraz idą na mecz, a Ruch gra z markowym rywalem, są fani gości, panuje fajna atmosfera, na boisku też jest na co popatrzeć, drużyna walczy w każdym meczu o zwycięstwo. To naprawdę fajny czas. Oby trwał jak najdłużej.

W niedzielę podejmujecie Sandecję. Choć wy jesteście liderem, a ona zamyka tabelę, trudno tu przydzielać komuś miano faworyta. Mecz trudny jak każdy inny.

Marcin STOKŁOSA: – A moim zdaniem nawet trudniejszy, bo z rywalami z dołu tabeli gra nam się trochę gorzej. Sandecja z jednej strony nie ma nic do stracenia, z drugiej – musi punktować. Ciężko będzie, ale taka to liga. Tu każdy z każdym może wygrać, co pokazują wyniki.

Na koniec: jak mocno kłuje w oczy puste krzesło po Marku Godzińskim, pełnomocniku zarządu, który po 1000 dniach z końcem sierpnia pożegnał się z pracą w Ruchu?

Marcin STOKŁOSA: – Mnie kłuje szczególnie, bo dzieliliśmy biuro. Jest mi bardzo, bardzo przykro, ale Marek nigdy z klubu definitywnie nie odejdzie. Zawsze będzie pomagał. Jesteśmy w stałym kontakcie, nadal mam jego wsparcie, gdy chcę o coś zapytać, mogę na niego liczyć. Kto wie, co zadzieje się w przyszłości. Wierzę, że dołączy jeszcze do klubu, może w jakiejś innej roli, i będziemy mogli dalej pracować nad rozwojem. Jego udział w tym, że Ruch znalazł się dziś w takim miejscu, jest ogromny.



Na zdjęciu: Wiceprezes Marcin Stokłosa cieszy się, że w meczu z Zagłębiem kibice Ruchu zdali egzamin i wzorowym zachowaniem obłaskawili Komisję Dyscyplinarną PZPN…
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus