Nie zatrzymujmy się. Chciejmy więcej

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Najpierw awans z Górnikiem do ekstraklasy, potem miejsce w pucharach. Fajnie się ta pańska przygoda piłkarska w Zabrzu rozwija, prawda?

Szymon MATUSZEK: – Rzeczywiście, ostatnie lata są przyjemne i… z efektami. Cieszmy się i… nie zatrzymujmy. Chciejmy więcej.

Kiedy rok temu inaugurowaliście ligę meczem z Legią, wierzyliście, że 12 miesięcy później przywrócicie Zabrzu puchary?

Szymon MATUSZEK: – Były takie plany i zamierzenia. Może – wtedy – na wyrost, ale – jak się okazało – udało się je spełnić!

No to jakie plany i zamierzenia są dziś? Co będzie za rok?

Szymon MATUSZEK: – Na razie pomyślmy o europejskich pucharach w tym sezonie. O wyeliminowaniu czterech przeciwników i dostaniu się do fazy grupowej. Pierwszym przystankiem jest Zaria i na razie tylko o tym myślimy.

Trener mówi: „Patrzmy na siebie”. Ale nie sposób nie zapytać o pańskie wrażenia z tego, co zobaczyliście na odprawach o rywalu… A zatem?

Szymon MATUSZEK: – Nie należy lekceważyć Zarii. Dobra drużyna, z silną „dziewiątką” niedawno sprowadzoną. Starają się grać piłką w piłkę. Trzeba będzie się mocno napracować, żeby zwyciężyć.

„Puchary to pocałunek śmierci dla polskich drużyn” – wypalił parę lat wstecz Michał Probierz. Zgadza się pan z tą tezą?

Szymon MATUSZEK: – Nie zgadzam się. Zamiast grać mecze towarzyskie – jak zimą z Austrią Wiedeń czy Partizanem – mamy rywali na zbliżonym poziomie, ale w grach o stawkę. A piłkarze lubią mecze „o coś”, zamiast treningów czy nawet sparingów. Cały rok o to walczyliśmy, więc nie będziemy teraz płakać i narzekać na dużą liczbę gier. Mamy młodą drużynę, która się szybko regeneruje. Trzeba dać z siebie wszystko, a potem się zastanawiać, co będzie w kolejnym meczu.