Niemcy znów zamknięte

Po raz kolejny imprezy sportowe w Niemczech będą odbywały się bez udziału publiczności. To kolejny cios dla Bundesligi, która nieźle radziła sobie z pandemią.


Do tej pory o tym, czy kibice byli wpuszczani na dany stadion, decydowały w Niemczech konkretne władze regionalne lub lokalne. W całym kraju było jednak przyjęte, że stopień zapełnienia trybun nie może przekraczać 20 procent. Do tego pułapu mało komu udało się dotrzeć, ponieważ w poszczególnych regionach sytuacja z pandemią kształtowała się różnie. Wiele obiektów wciąż było zamkniętych, na część mogło wejść ledwie kilkaset osób.

Niefortunna decyzja

W najbliższym czasie kibiców nie zobaczymy na żadnym meczu Bundesligi. Taką decyzję podjęła kanclerz federalna Angela Merkel wraz z premierami wszystkich 16 landów. Choć krzywa zachorowań w Niemczech w porównaniu z innymi krajami nie wyglądała bardzo źle, to i tak rosła, dlatego rząd stwierdził, że musi działać natychmiastowo.

Władze Bundesligi, czyli Niemiecka Liga Piłkarska (DFL), miały mieszane uczucia co do tej decyzji. Z jednej strony rozumiały motywację polityków, a z drugiej zwracały uwagę, że kluby robiły absolutnie wszystko, aby trzymać się ściśle określonych zasad przedstawionych w opracowanej szczegółowo koncepcji higieny i bezpieczeństwa.

– Kibice oraz kluby wszędzie tam, gdzie było to możliwe, praktycznie bez wyjątków wdrożyły zasady higieny i odpowiedniej odległości, tym samym wywiązując się ze swojej odpowiedzialności – czytamy w oświadczeniu DFL, gdzie obecna sytuacja została określona mianem niefortunnej.

– Mamy nadzieję, że przyjęte środki będą miały szybki i trwały wpływ na całe społeczeństwo – dodało piłkarskie szefostwo.

Burmistrz był na „tak”

Tak dyplomatycznych wypowiedzi nie udzielili szefowie związków innych dyscyplin sportowych. Dyrektor zarządzający ligą piłki ręcznej Frank Bohmann mówił o zaprzeczeniu temu, co w zeszłym tygodniu było ustalone, a równie niezadowolony był szef ligi koszykarskiej Stefan Holz:


Czytaj jeszcze: A później przyszło tsunami

– Prosi się nas o opracowanie koncepcji higieny, na którą wydajemy dużo pieniędzy i współpracujemy ze sprawdzonymi ekspertami. Etap testowy wykazał, że ta koncepcja działa, a mimo tego zamyka się nas. To przykre – stwierdził Holz, co przecież tyczy się nie tylko koszykówki, ale również piłki nożnej, która działała w podobny sposób – i cieszy się znacznie większą popularnością.

– Z naszej dotychczasowej wiedzy wynika, że imprezy sportowe organizowane z zachowaniem odpowiednich zasad, które są ściśle przestrzegane, nie zwiększają ryzyka zakażeń. Według obecnej wiedzy nadal możemy pozwalać na takie rzeczy – mówił kilka dni przed zamknięciem trybun burmistrz Berlina, gdzie swoje mecze gra Union i Hertha, Michael Mueller. Podobną opinię wyraził Detlef Wagner. Berliński radny okręgowy ds. społecznych i zdrowotnych, odpowiadający m.in. za rejon Herthy, przyznał, że wszystkie zbadane do tej pory łańcuchy zakażenia nie wykazały, że ktoś zainfekował się wirusem przy okazji meczu. Wyższe władze postawiły jednak na profilaktykę.


Fot. PressFocuss