Nieprzychylny Poznań dla Piasta

Opromieniony awansem do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy Lech odniósł pierwsze zwycięstwo ligowe w tym sezonie. Ofiarą Piast, który zagrał słabiej niż ostatnio, a w dodatku porażkę okupił jeszcze kontuzją Michała Chrapka.


Stadion przy Bułgarskiej w Poznaniu to obiekt, który piłkarze Piasta powinni omijać szerokim łukiem. Chyba nie ma drugiego takiego stadionu, gdzie gliwiczanom tak trudno się gra, a korzystne wyniki to rzadkość. Ostatni raz bowiem śląska drużyna wygrała na stadionie Lecha w sierpniu… 2015 roku. Trenerem był wtedy Radoslav Latal. W pozostałych meczach w Poznaniu były, jak to się mówi: ciężary. Nawet, gdy Piast wydawał się być w lepszej formie niż rywale.

Szybki gol podciął skrzydła

Takie pozory towarzyszyły przed niedzielnym meczem. Piast wygrał dwa mecze z rzędu, „rozstrzelał” Stal Mielec i humory przy Okrzei w końcu dopisywały. W dodatku udało się zatrzymać Damiana Kądziora, który sam przyznawał, że w końcu może w stu procentach skupić się na grze. Lech z kolei w lidze do wczoraj nie wygrał, ale w europejskich pucharach dokonał celu minimum, czyli zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Konferencji.

Sukces ten poznaniacy okupili urazem najlepszego strzelca Mikaela Ishaka, dlatego przeciwko Piastowi na szpicy zagrał 20-letni Filip Szymczak. I to on miał asystę przy szybkim golu dla Lecha. Inna sprawa, że Afonso Sousa miał sporo miejsca by oddać strzał z dystansu, wobec którego Frantiszek Plach był bezradny. Było 5. Minuta meczu, a Lech po mocnym początku prowadził i zepchnął gliwiczan do defensywy. W pierwszej połowie goście mieli bardzo mało do powiedzenia, momentami to spotkanie przypominało niedawną grę w Warszawie z Legią.

Lekkie przebudzenie to za mało

Mecz bardziej się wyrównał w drugiej połowie, bo gliwiczanie po reprymendzie w szatni, przynajmniej starali się atakować. Efekty były różne, ale sporo zamieszania starał się robić wspomniany Kądzior, który z pewnością chciał się pokazać władzom „Kolejorza”. Klarownych sytuacji jednak było mało, najlepszą miał chyba Arkadiusz Pyrka.

Tym razem mało widoczny był Kamil Wilczek. W dodatku po godzinie gry boisko musiał opuścić Michał Chrapek, który nie mógł kontynuować gry. Jeśli uraz mięśniowy pomocnika Piasta okaże się poważniejszy, to trener Waldemar Fornalik będzie miał kłopot, bo ten zawodnik jest ważnym ogniwem śląskiej jedenastki. Rezerwowi nie zmienili oblicza gry gości, a Lech miał swoje sytuacje by podwyższyć na 2:0. Tak się nie stało, ale minimalna porażka w Poznaniu, niewiele w tym przypadku zmienia dla gliwiczan, którzy punktów muszą szukać przede wszystkim w meczach domowych.


Lech Poznań – Piast Gliwice 1:0 (1:0)

1:0 – Sousa, 5 min (asysta Szymczak)

LECH: Bednarek – Pereira, Dagerstal, Milić, Douglas – Kwekweszkiri (79. Murawski), Kalstroem – Citaiszwili (88. Amaral), Sousa (79. Marchwiński), Velde (63. Skóraś) – Szymczak. Trener John VAN DEN BROM. Rezerwowi: Rudko, Pingot, Rebocho, Szatka.

PIAST: Plach – Reiner, Mosór, Czerwiński – Pyrka (67. Ameyaw), Tomasiewicz, Hateley (79. Kaput), Katranis (79. Katranis) – Chrapek (59. Felix), Kądzior – Wilczek (67. Sappinen). Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szymański, Munoz, Mokwa, Toril.

Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 11 223. Żółte kartki: Sousa (7. faul), Pereira (70. faul), Kwekweszkiri (70. faul), Douglas (82. faul) – Katranis (11. faul), Tomasiewicz (72. faul), Czerwiński (70. niesp. zach.)


Na zdjęciu: Afonso Sousa (z lewej) w końcu zaczyna spłacać swój transfer do Lecha

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus