O włos od tragedii

Było sobotnie popołudnie, gdy sześciu zawodników Olimpii, trener Sławomir Szenkel oraz kierownik drużyny przejeżdżali busem przez Nakło Śląskie. Robiła się szarówka, a po opadach deszczu nawierzchnia była śliska. Na łuku drogi nagle przed busem zaczęło „tańczyć” jadące z naprzeciwka auto, które zjechało na przeciwny pas ruchu. Kierowca busa próbował zahamować i ominąć „przeszkodę”, ale nie zdołał uniknąć zderzenia w bok samochodu marki bmw, który stanął w poprzek drogi.

Sprawcą groźnie wyglądającego wypadku był 22-letni mężczyzna, który zdaniem policji nie dostosował prędkości do trudnych warunków jazdy. Cud, że nikomu nic poważnego się nie stało…

Pogotowie do szpitala odwiozło tylko Szenkela, który uskarżał się na ból w kolanie. Pozostali uczestnicy sportowej wyprawy zostali zgarnięci przez jadących własnymi autami kolegów i udali się w dalszą podróż na mecz.

– Siedziałem w drugim rzędzie za kierowcą i poleciałem do przodu, zatrzymując się na kokpicie – opowiada nam Sławomir Szenkel. – Zrobił się krwiak w lewej nodze, ale po opatrzeniu zostałem wypuszczony do domu. Skończyło się na tygodniowym zwolnieniu lekarskim. Chłopcy też byli poobijani, dwóch z nich ostatecznie nie zagrało, a nasz kierownik w niedzielę też zgłosił się do szpitala, bo odczuwał silny ból w plecach – dodaje 43-letni szkoleniowiec Olimpii.

Gospodarze byli fair

Piekarzanie, bez swojego trenera, ostatecznie szczęśliwie dotarli do Zawadzkich, a mecz – za zgodą gospodarzy, którzy w całej sytuacji zachowali się fair – rozpoczął się z około półgodzinnym opóźnieniem. Mimo niezwykłych i trudnych okoliczności, Olimpia popisowo rozegrała ostatnie 10 minut pierwszej połowy. Na przerwę goście schodzili z zaliczką 8 bramek (21:13) i zasłużenie wygrali z miejscowym ASPR-em 35:30. Zespół prowadził rozgrywający Arkadiusz Kowalski, posiadający uprawnienia trenera klasy A.

To piąte z rzędu zwycięstwo piekarzan, którzy w grupie B I ligi jako jedyni mają komplet punktów. Wiosną zwycięzcy trzech grup I ligi mają zmierzyć się w barażowym turnieju, którego zwycięzca awansuje do superligi, a drugi w kolejności rozegra baraż z przedostatnim zespołem elity. – Na razie o tym nie myślimy, to odległe, na pięć meczów zagraliśmy trzy razy we własnej hali. Sezon dopiero się rozpoczął, a najtrudniejsze mecze zdaje się dopiero przed nami – przyznaje Szenkel.

Najważniejsze, żeby zespół doszedł do siebie po dramatycznych wydarzeniach z soboty, choć już dziś rozegra finał Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim – w Halembie z Grunwaldem Ruda Śląska.

Szykują się zmiany w zarządzie

W ostatnich latach Olimpia co sezon meldowała się w czołówce I ligi, ale pod koniec rozgrywek zwykle gubiła punkty i traciła szanse na miejsce premiowane awansem. Inna sprawa, że klub – czwarty w superlidze w sezonie 2005/06 – nie ma na razie zaplecza finansowego ani obiektu na superligę.

Być może wkrótce się to jednak zmieni. W Olimpii sporo dzieje się też na niwie organizacyjnej, bo z aktywnej działalności wycofał się prezes Mateusz Ludyga. – W moim życiu prywatnym zaszły zmiany, nie pracuję już w Piekarach Śląskich, bywam tu rzadko i późno, nie mogę już więc poświęcić Olimpii odpowiedniego czasu. Prawdopodobnie w najbliższej przyszłości znajdzie to odzwierciedlenie w zmianach w zarządzie klubu – przyznaje Ludyga.

Na razie klubem zarządza wiceprezes Marcin Hirnyk, ale są już przymiarki, by ster w Olimpii przejęli przedstawiciele jednego ze sponsorów.

 

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ