Obudzili Lwa! Na własną zgubę!

W zeszłym roku zadziwił wszystkich ekspertów. Leon Madsen miał być tylko solidnym ligowym rzemieślnikiem, tymczasem 29-latek okazał się nie tylko liderem częstochowskiego Włókniarza, ale też jednym z najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi! Czwarta średnia w stawce najlepszych żużlowców świata (2,181 pkt/bieg) musi robić wrażenie!

Arkadiusz ADAMCZYK: W sezonie 2016 był pan względem skuteczności 19. zawodnikiem polskiej ligi, rok później czwartym…

Leo MADSEN: – No to teraz wychodzi na to, że będę najlepszy – z uśmiechem na twarzy wypalił Duńczyk.

Czy w kontekście tych statystyk można stwierdzić, że rok 2017 był najlepszym w pana karierze?

Leo MADSEN: – Tak można powiedzieć. Szczególnie w Polsce szło mi świetnie. A w takiej lidze jak polska nie jest bowiem łatwo punktować. Oczywiście z tym moim tytułem najskuteczniejszego w tym roku zażartowałem. Mówiąc poważnie, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak się stało, ale wśród najskuteczniejszych są tak niewielkie różnice, że tak naprawdę będę usatysfakcjonowany, gdy będę w czołowej piątce PGE Ekstraligi pod względem średniej.

Zgodzi się pan z tym, że do perfekcji w zeszłym roku zabrakło sukcesu w eliminacjach do Grand Prix?

Leo MADSEN: – Tak. Miałem bardzo dobre starty w rozgrywkach ligowych. W Szwecji ze Smederną zdobyłem złoty medal, w Niemczech z Landshut również. W Polsce z Włókniarzem niespodziewanie sięgnęliśmy po 5. miejsce, choć skazywano nas na spadek. W eliminacjach Grand Prix też szło mi dobrze, bo przecież wygrałem półfinał. Tak naprawdę cieniem na zeszły rok rzucił się tylko ten turniej Grand Prix Challenge w Togliatti. Nie chcę się tłumaczyć, ale już sama wycieczka do Rosji była wyczerpująca. Do tego miałem problem z ramieniem. Wdała się jakaś infekcja. Na trudnym torze odczuwałem niesamowity ból. W zasadzie nie byłem w stanie walczyć. To było dla mnie ogromne rozczarowanie, bo oczyma wyobraźni widziałem się w stawce najlepszych zawodników świata. Jakoś to już jednak przebolałem. Czuję się obecnie bardzo dobrze i w tym roku awans do mistrzostw świata znów będzie moim prywatnym celem nr 1. Mam nadzieję, że uda się go zrealizować.

Został pan w Częstochowie, przedłużając o dwa lata kontrakt z Włókniarzem. Złośliwi twierdzą jednak, że pana miłość ma swoją cenę. Ponoć przed podpisaniem nowej umowy zrobił pan sobie wycieczkę po całej Polsce.

Leo MADSEN: – Były kluby chętne do rozmów ze mną, więc rozmawiałem. Na koniec decyzja była jednak dla mnie łatwa i oczywista. Wybrałem Częstochowę, bo w zeszłym roku byłem tu szczęśliwy, mamy taką samą wizję co do przyszłości, a wszystko w klubie funkcjonuje właściwie.

Prezes Falubazu Zielona Góra, Zdzisław Tymczyszyn, wręcz wprost zarzucił panu chciwość.

Leo MADSEN: – Cóż mogę powiedzieć na takie słowa? Niech lepiej zastanowi się, czemu po zeszłym sezonie odeszło z jego klubu dwóch dobrych zawodników (mistrz świata – Jason Doyle przeniósł się do Torunia, a Jarosław Hampel do Leszna – przyp. red.).

Trener Marek Cieślak, z którym przyjdzie panu pracować w Częstochowie, stwierdził kiedyś, iż Madsen jest jednym z jego ulubionych zawodników. On również jest pańskim ulubionym trenerem?

Leo MADSEN: – Pracowaliśmy już razem chyba przez 5 sezonów i mamy naprawdę świetne wspomnienia. W Tarnowie sięgnęliśmy po mistrzostwo Polski i po brązowy medal. We Wrocławiu, w 2008 roku, też dobrze nam się współpracowało. Mam nadzieję, że w Częstochowie będziemy kontynuowali to pasmo sukcesów.

Wszyscy we Włókniarzu mówią, że wygląda pan na perfekcyjnie przygotowanego fizycznie. Przy wzroście 165 cm waży pan ledwie 58 kg. Nastąpiły jakieś radykalne zmiany w przygotowaniach?

Leo MADSEN: – Żadnych zmian nie było. Po zakończeniu rozgrywek zrobiłem sobie parę tygodni wolnego. Było mi to potrzebne, żeby odreagować psychicznie. Potem jednak od razu zabrałem się do ciężkiej pracy. Uwielbiam aktywność fizyczną. Dobra kondycja poprawia mi samopoczucie. W treningi angażuję się całym sercem i staram się z roku na rok odrobinę podnosić sobie poprzeczkę. Fajne jest to, że stale czuję, że się rozwijam, pod względem kondycyjnym, pod kątem budowy ciała. Nabieram też niezbędnego doświadczenia. Myślę, że dopóki będę czuł taki progres, to będę szczęśliwy i będę w stanie odnosić sukcesy w tym sporcie.

Zaczął pan sezon rewelacyjnie. W niedzielnym Speedway Best Pairs zdobył 19 punktów i doprowadził swój zespół Trans MF Pro Race do drugiego miejsca w zawodach. Jakiś rakietowy sprzęt?

Leo MADSEN: – Gdzie tam! Najwolniejszy swój silnik wziąłem (śmiech). Poważnie mówiąc, to tak naprawdę był to mój pierwszy solidny trening w tym roku i na razie sprzęt testuję. Kiedy bierzesz nowy motocykl, tak naprawdę nie wiesz, czego się możesz spodziewać. W niedzielę wszystko pracowało świetnie. Byłem szybki, ale to nie jest jeszcze to, do czego dążę. Przed ligą mam jeszcze sporo silników do przetestowania, a potem zamierzam wybrać dwa, na których czuję się najlepiej i się ich trzymać. Tunerzy zostali ci sami, więc mam nadzieję, że sprzęt będzie równie dobry jak w minionym roku.

Zgodny z regulaminem? Jak się pan czuł gdy podczas ubiegłorocznego meczu z Get Well Toruń zarzucono panu posługiwanie się nieregulaminowym gaźnikiem?

Leo MADSEN: – Zaangażowanych w to było więcej osób z toruńskiego klubu. Śmiałem się z tego. Tylko mnie to zmobilizowało do jeszcze lepszej jazdy. To był ich wielki błąd. Na własną zgubę obudzili „Lwa” i Włókniarz po raz pierwszy w historii wygrał w Toruniu.

W tym roku „Lwy” będą również ryczały głośno? Kibice marzą o medalu. Stać was na taki sukces?

Leo MADSEN: – Myślę, że tak. Tak jak w zeszłym roku, gdy wiele osób w nas kompletnie nie wierzyło i skazywało na spadek z PGE Ekstraligi, byłem przekonany, że mamy dobry zespół i pewnie się utrzymamy w elicie; tak teraz myślę, że możemy awansować do play offów. Nie mówię, że to będzie łatwe, że to będzie spacerek, ale jeśli wszyscy będziemy ciężko pracować i mieć przy tym nieco szczęścia, to się uda.

Pańscy klubowi koledzy mówią, że kluczem do sukcesu może być atmosfera. Głównym odpowiedzialnym za jej budowę będzie chyba nowy kapitan.

Leo MADSEN: – Po pierwsze, muszę podkreślić, że jestem bardzo zaszczycony i szczęśliwy z powodu tej nominacji. Mam nadzieję, że zostanę w Częstochowie na wiele lat. W tym mieście, w tym klubie jest świetny klimat dla żużla. Na pewno wezmę na siebie odpowiedzialność za budowanie ducha zespołu, ale świetną atmosferę mieliśmy już w poprzednim sezonie, a ponadto w jej budowanie znów muszą zaangażować się wszyscy. Od juniorów, po liderów zespołu. Tylko wówczas jest szansa na dobre rezultaty, na medale. Nie da się wygrywać meczów jeśli dwóch zawodników zrobi maksymalne zdobycze, a reszta nic nie dołoży. Wszyscy musimy dać z siebie maksimum.