Pele też nie dał rady

Pierwsi byli Włosi, chociaż trudno mówić o obronie mistrzostwa świata po… 12 latach przerwy, spowodowanej II wojną światową. Mistrzowie świata z 1938 roku nie wyszli z grupy na mundialu 1950, a decydującą okazała się porażka ze Szwecją 2:3 Reprezentacja Brazylii, z Pele i Garrinchą w składzie, przyjechała w 1966 roku do Anglii po to, aby zdobyć trzecie z rzędu mistrzostwo świata. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem, bo od pokonała 2:0 Bułgarii, ale w meczu tym działy się rzeczy, które miały znaczący wpływ na losy „Canarinhos” w tamtym turnieju. „Król futbolu” strzelił bramkę, skończył mecz z… rozciętym łukiem brwiowym, a kilkanaście razy został wręcz skopany przez przeciwnika i nie zagrał przeciwko Węgrom. Brazylia przegrała drugie spotkanie 1:3 i sytuacja stała się mocno podbramkowa. Bo ekipa Portugalii, ostatni grupowy rywal obrońców tytułu, z Eusebio w składzie, grała fenomenalnie.

Francuzi nawet bez gola

Pele wprawdzie wrócił na boisku, ale był cieniem samego siebie. W dodatku zupełnie spanikował selekcjoner Brazylii, Vicente Feola. Słynny „Grubas”, opiekun mistrzów świata z 1958 roku, pomieszał składem i jego zespół przegrał 1:3. To oznaczało pożegnanie z turniejem i powtórzeniem „osiągnięcia” Włochów. Na kolejną taką sytuację trzeba było czekać długo, bo do 2002 roku. W tym okresie najgorzej z zespołów broniących tytułu wypadki w 1986 Włosi, którzy dotarli do 1/8 finału. A najlepiej Argentyńczycy, mistrzowie z 1986, którzy w 1990 roku przegrali finał, a także pokonani w finale 1998, Brazylijczycy, triumfatorzy mundialu 1994. „Canarinhos” ulegli Francji, a nikt nie wyobrażał sobie wówczas tego, co może stać się cztery lata później. Przecież w 2000 roku „Trójkolorowi” ustrzelili dublet, bo wygrali mistrzostwo Europy i na azjatycki mundial jechali w roli faworytów. Szok wydarzył się już w pierwszym meczu, z Senegalem, przegranym 0:1. Optymiści twierdzili, że to wypadek przy pracy. Nic podobnego. Francja następnie bezbramkowo zremisowała z Urugwajem i uległa 0:2 Danii. Zajęła ostatnie miejsce w grupie i stała się pierwszym – i jedynym do dnia dzisiejszego – obrońcą mistrzowskiego tytułu, który na kolejnym turnieju… nie strzelił gola!

Finaliści do domu, Hiszpanie jako pierwsi

Włosi wygrali niemiecki mundial w 2006 roku. Cztery lata później wylosowali Paragwaj, Nową Zelandię i Słowację. Konia z rzędem temu, kto obstawiłby, że „squadra azzurra” nie wyjdzie z takiej grupy. Tymczasem nie wyszła, a kluczowym okazała się porażka ze Słowakami, którzy na turniej awansowali z… „polskiej grupy”. Katem Italii okazał się niejaki Kamil Kopunek, który zdobył gola na 3:1. Włosi, którym do awansu wystarczał remis, nie zdążyli wyrównać i pożegnali się z turniejem, przegrywając 2:3. Co ciekawe do fazy pucharowej turnieju w RPA nie awansował też wicemistrz świata z 2006 roku, czyli Francja. To jedyny przypadek w historii, kiedy obaj finaliści poprzedniego mundialu grali na kolejnym turnieju, ale nie zdołali wyjść z grupy.

Przed czterema laty w Brazylii, broniący mistrzowskiego tytułu Hiszpanie, którzy zresztą przyjechali do Ameryki Południowej jako zwycięzcy trzech wielkich turniejów z rzędu (ME 2008, MŚ 2010, ME 2012), odpadli z turnieju po zaledwie dwóch meczach, czyli najwcześniej w historii spośród wszystkich broniących tytułu! Jako pierwszy, w ogóle, zespół na turnieju i zaledwie pięć dni po pierwszym, przegranym 1:5 starciu z Holandią. W drugim spotkaniu „La Roja” uległa 0:2 Chile i pewna epoka dobiegła końca. Podobnie, jak teraz, kiedy Niemcy nie poradzili sobie w grupie, po zdobyciu… sześciu medali wielkich imprez z rzędu.