Wierzył w niego tylko Tite

29-letni piłkarz ze świetnej strony pokazał się w meczu, który zdecydował o tym, że to Brazylijczycy wygrali grupę E i w poniedziałek w Samarze przyjdzie im się zmierzyć z Meksykiem. W spotkaniu z Serbami zdobył bramkę na 1:0, świetnie wychodząc do prostopadle zagranej piłki przez Philippe Couthinio i ubiegając Vladimira Stojkovicia. Rządził i dzielił też w środku pola. Nic dziwnego więc, że został wybrany „Man of the Match” czyli zawodnikiem spotkania.

Z Chin do Barcelony
Po meczu rozegranym na stadionie Spartaka w Moskwie dziennikarze bardzo długo musieli czekać na piłkarzy „Canarinhos”. Spotkanie skończyło się przed godzina 23 moskiewskiego czasu, ale zawodnicy opuścili szatnię dopiero o… 1.25! – W szatni nie tylko regenerowali się, ale też zjedli posiłek, bo o 3.30 mieli samolot do Soczi, gdzie zespół stacjonuje – tłumaczyli brazylijscy dziennikarze, którzy zawodnikom wchodzącym do „mixed zone” czyli strefy, gdzie można rozmawiać z piłkarzami, zgotowali owację długo klaszcząc. Niewielu z graczy miało jednak ochotę na rozmowę. Neymar szybko przemknął do czekającego autobusu. Najbardziej rozmowny był kapitan zespołu Thiago Silva, który długo stał z dziennikarzami.

Paulinho poświecił na to chwilę. Z żurnalistami z Polski nie chciał rozmawiać. Mówił tylko krótko o trudnym meczu z Meksykiem i o swoich doświadczeniach w grze w Chinach, gdzie ściągnął go Luiz Felipe Scolari, a także o Barcelonie, gdzie teraz występuje.

Chciał przestać grać
Paulinho świetnie znany jest w Łodzi, gdzie występował w sezonie2007/08, zaliczając 17 ekstraklasowych gier w miejscowym ŁKS. Widzieli go w akcji i kibice Ruchu w Chorzowie, Polonii w Bytomiu, Zagłębia w Sosnowcu czy Górnika w Zabrzu, bo akurat w tych ligowych spotkaniach grał.

Do ŁKS trafił z FC Wilno. Po tym okresie występów w Polsce czy wcześniej na Litwie chciał nawet skończyć karierę. Na szczęście tak się nie stało i teraz błyszczy w finałach mistrzostw świata. Na mundialu w Rosji miał okazję do spotkania się z byłym kolegą z ŁKS Tomaszem Kłosem.

– Wiemy, że kiedy był w Polsce to mu zupełnie nie szło i grał źle. Mówił o tym w wywiadzie. Ma zdaje się tatuaż nawiązujący do tego okresu. Teraz to jeden z kluczowych zawodników naszej kadry, który cieszy się szczególnym zaufaniem selekcjonera. To Tite sprawił, że jest teraz piłkarzem takiego formatu. Jego poprzednik Dunga nie powoływał go do reprezentacji, a u Tite jest kluczowym zawodnikiem. Znają się z okresu wspólnej pracy w Corinthians. Trzeba też powiedzieć, ze w Brazylii tak naprawdę nikt w Paulinho, łącznie z dziennikarzami nie wierzył. Wierzył w niego tylko Tite, dlatego u jego boku pełni tak ważną rolę i tyle daje naszej reprezentacji – tłumaczy nam Cosme Alberto Queiroz Rimoli z brazylijskiej telewizji „Record”.

Albo niebo, albo piekło
Teraz przed Paulinho i „Canarinhos” kolejne wyzwanie, pojedynek w 1/8 MŚ z Meksykiem. – Nie wiadomo jak będzie i jak się to potoczy, ale trzeba powiedzieć jedno, po raz pierwszy od dłuższego czasu reprezentacja Brazylii gra jak zespół. Nie ma indywidualnych popisów, a wszystko podporządkowane jest dobru drużyny. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że coś takiego ma miejsce, bo w przeszłości różnie to bywało. To że tak jest to duża zasługa Tite, który wiele zmienił na lepsze w odróżnieniu od tych, którzy byli jego poprzednikami. A jak będzie teraz z Meksykiem? Nie będzie to łatwy mecz. U nas w Brazylii jest tak, że albo jesteśmy w niebie, albo w piekle. Teraz jesteśmy w niebie, a jak będzie w poniedziałek? Oby również tak dobrze, jak jest obecnie – podkreśla brazylijski dziennikarz.