Pełne zaufanie do trenerów

Okupujemy ostatnie miejsce i nie jest wesoło. Staramy się lepić skład z młodych chłopaków, ale nie do końca się to udaje. Trzeba usiąść z prezesami i porozmawiać, jak ma to dalej wyglądać, bo miodu nie ma, a nikt też nie trzyma się stanowiska na siłę – tak mówił Rafał Bosowski, jeden z trenerów Rozwoju, po ubiegłotygodniowej, trzeciej z rzędu porażce (1:2) w Bełchatowie. Dziś o 15.00 katowiczanie podejmą lidera z Grudziądza.

Strategii nie zmienią

– Nie zamierzamy czynić żadnych zmian w sztabie szkoleniowym – deklaruje Marcin Nowak, wiceprezes klubu z ul. Zgody 28. – Mamy pełne zaufanie do trenerów. Ich zadaniem, podobnie jak całej drużyny, jest jak najszybsze wygranie meczu i zanotowanie punktowej serii. Spokojnie pracujemy, bo wiemy, co robimy. Mamy bardzo młodą, w dodatku przetrzebioną kontuzjami czy chorobami drużynę, dlatego musimy być konsekwentni. Zdarzają się trudne momenty, ale przegrywaliśmy z czołowymi zespołami. Najważniejsze są dla nas cele szkoleniowe. Obojętnie, czy będziemy na 1., czy ostatnim miejscu, nie będziemy zmieniać swojej strategii.

Do tak słabych startów sezonu Rozwój mógł się już przyzwyczaić. Trzy ostatnie rundy jesienne kończył z 17-punktowym dorobkiem, by wiosną heroicznie walczyć o uniknięcie spadku. Miniona wiosna w jego wykonaniu była świetna. Roszady, do jakich doszło latem, spowodowały jednak, że wyjściowy skład zmienił się niemalże w połowie, co znajduje odbicie w wynikach.

Problemy liderów

– Spodziewaliśmy się, że na tym etapie punktów będziemy mieli więcej. O ile były pojedyncze mecze, w których przegrywaliśmy całkowicie zasłużenie, o tyle były też występy kuriozalne. Dwukrotnie prowadziliśmy 2:0, by wygrane z Elaną i Siedlcami wypuścić z rąk. W Chorzowie mecz toczył się niemalże do jednej bramki, ale zmarnowaliśmy kilka sytuacji, a Ruch strzelił dwa gole po rzutach rożnych. Trochę brakuje nam szczęścia. Trzeba pamiętać, że problemy zdrowotne mają Seweryn Gancarczyk i Tomek Wróbel, który od kilku kolejek nie gra. Nie chcemy niczego przyśpieszać, by nie ryzykować pogłębienia urazu. W zamian grają młodzi. Oni potrzebują czasu, jak każdy junior, którego na przestrzeni ostatnich lat wprowadzaliśmy. Kacper Tabiś też miał trudne początki, ale dzięki regularnej pracy doszedł do I-ligowego poziomu i dziś gra w GKS-ie – przypomina wiceprezes Rozwoju.

Potencjał nie taki niski

Humorów nie poprawia też wygląd innej tabeli – a więc Pro Junior System, klasyfikacji prowadzonej przez PZPN, celem promowania klubów stawiających na młodzieżowców i wychowanków. W poprzednim sezonie Rozwój ją wygrał, zgarniając 1,1 mln złotych premii od związku, co stanowi ważną część budżetu. Teraz katowiczanie zajmują 2. miejsce, ale już mają sporą stratę do Ruchu Chorzów. – Spokojnie. Zdajemy sobie sprawę, że na razie tabela jest skrzywiona. Nie wszyscy zawodnicy wypełnili jeszcze minimum, by być w niej ujęci. PJS to pochodna działań podejmowanych przez kluby. My konsekwentnie będziemy robić swoje, a co z tego wyniknie, okaże się w maju – zaznacza Marcin Nowak.

II liga jest w tym sezonie wymagająca jak nigdy wcześniej. Pytanie, czy gra na tak wysokim szczeblu to dla małego klubu dylemat z gatunku „być albo nie być”? – W sporcie nie można przewidzieć żadnego scenariusza. Przystępując do sezonu, liczyliśmy się z każdym z nich. Skład mamy jednak taki, że nie uważamy, abyśmy mieli potencjał, który lokowałby nas wśród czterech najsłabszych drużyn tabeli. Z pokorą pracujemy, by taki stan rzeczy w jak najbliższym czasie zmienić – podkreśla na koniec działacz II-ligowca.

 

Na zdjęciu: Przy Zgody z utęsknieniem czekają na powrót do zdrowia Tomasza Wróbla.