Cienka zwycięska linia

W poprzednim sezonie, gdy drużyna z Okrzei walczyła do ostatniej kolejki o utrzymanie, miała wiele kłopotów. Szwankowała skuteczność, zespół tracił gole w końcówkach meczów po indywidualnych błędach. Punkty uciekały seryjnie i gliwiccy fani musieli drżeć o ligowy byt drużyny.

Brakuje bezwzględności

Trener Waldemar Fornalik zdiagnozował największe bolączki, dokonał pewnych roszad i solidnie przepracował okres przygotowawczy. Dzięki temu Piast świetnie zaczął sezon, odniósł trzy zwycięstwa z rzędu i niejako sam się napędził na kolejne mecze. Mimo że sytuacja śląskiej drużyny nadal jest bardzo dobra, to w ostatnim czasie gliwiczanie mają jakby większy problem nie tylko z wygrywaniem, ale i ze strzelaniem goli.

Popatrzmy na statystyki. W ostatnich sześciu ligowych spotkaniach Piast odniósł tylko jedno zwycięstwo (z Wisłą Kraków 2:0), a aż cztery mecze kończyły się podziałem punktów. Wszystkie z tych remisów, czyli mecze z Miedzią (2:2), z Lechią (1:1), z Wisłą Płock (1:1) i z Zagłębiem Sosnowiec (0:0), mogły, a wręcz powinny zakończyć się zwycięstwami. W Legnicy gliwiczanie prowadzili i mieli sporo sytuacji na podwyższenie wyniku. Z Lechią 1:0 było do 85 minuty. W Płocku gola Piast stracił w doliczonym czasie gry, a w ostatnim meczu z sosnowieckim beniaminkiem to ekipa z Okrzei przeważała. Gdyby gdyby doliczyć Piastowi od 4 do 8 punktów więcej, to mówilibyśmy o rewelacyjnej sytuacji.

Nie potrafią „dobić”

Tak się jednak nie stało z powodu braku zimnej krwi. Piast stwarza sobie sytuacje, ale ma problem z ich wykorzystywaniem. Gliwiczanie nie potrafią „dobić” przeciwnika, gdy mają przewagę. Świadczy o tym fakt, że w tylko jednym spotkaniu (z Cracovią) śląski zespół strzelił więcej niż dwa gole. Jednobramkowe prowadzenie to minimalna i niebezpieczna różnica, którą czasem nie udaje się utrzymać i wtedy strata dwóch punktów boli najbardziej. Poza tym Piast ma problem z regularnością. I chodzi nam zarówno o aspekt indywidualny, jak i zespołowy. W tym pierwszym kontekście sama za siebie mówi ramka obok tekstu. W tym drugim przemawia fakt, że dwa lub więcej zwycięstw z rzędu gliwiczanie odnieśli jedynie… na początku sezonu, gdy wygrali w trzech pierwszych kolejkach.

Kwestia szczęścia?

Jak taka seria pomaga zespołowi i jak winduje w tabeli, nie trzeba mówić nikomu, a przykładem oprócz gliwiczan może być Pogoń Szczecin, z którą Ślązacy zagrają w najbliższy poniedziałek. Zapewne sztab szkoleniowy, jak i piłkarze widzą co się dzieje, ale nikt nie zamierza potęgować presji.

– Powód do niepokoju byłby wtedy, gdybyśmy sobie nie stwarzali sytuacji. Natomiast jeśli w tych meczach jest ich przynajmniej kilka, to jest to bardziej kwestia kiedy, a nie czy ta piłka wpadnie do bramki – mówi trener Waldemar Fornalik. Piłkarze myślą podobnie. – Nie gramy źle, przeważamy, ale pod bramką rywali brakuje nam trochę szczęścia – dodaje pomocnik, Aleksander Jagiełło. – Myślę, że ostatni mecz, z Zagłębiem Sosnowiec był niezły w naszym wykonaniu, ale zabrakło bramek. Z tego remisu nie możemy być zadowoleni, bo graliśmy z ostatnim zespołem w tabeli, ale z drugiej strony nie przegraliśmy. Dopisujemy punkt, który może być ważny na koniec sezonu – uważa z kolei słowacki bramkarz gliwiczan, Frantiszek Plach.