Piast Gliwice. Mocny sygnał ostrzegawczy

Trzy porażki z rzędu to znak ostrzegawczy, to sygnał, że coś nie funkcjonuje i zespół musi wyeliminować błędy, bo sytuacja zaczyna robić się coraz poważniejsza. Przeanalizowaliśmy, które elementy wciąż nie działają, tak jakby chciał tego sztab i kibice.


Trener Waldemar Fornalik wielokrotnie na naszych łamach podkreślał, że zależy mu na stabilności – gry i wyników. To w ostatnich sezonach, mimo znaczących ubytków się udawało. Początek tego sezonu wskazywał, że przemiany znów nie wpłyną na drużynę. Okres od ostatniej przerwy reprezentacyjnej nie jest jednak udany.

– To jest cały czas proces i nie jest tak, że jeden zawodnik odchodzi, drugi wskakuje i to jest ta sama drużyna – mówi szkoleniowiec Piasta, który od lata do drużyny wprowadza znaczną liczbę nowych graczy.

Brak optymalnej formy

I to może być jeden z czynników, że Piast nie wygrywa i nie gra tak, jak życzyłby sobie tego Waldemar Fornalik. Zespół zasiliło wielu piłkarzy, ale niemal każdy z nich był w innym miejscu. Niektórzy przepracowali pełny okres przygotowawczy z gliwiczanami, innymi nie, a jeszcze inni mają na swoim koncie miesiące bez gry. Efekt jest taki, że Damian Kądzior dopiero od niedawna jest w stanie rozgrywać 90 minut meczu, a Grek Alexandros Katranis czy Serb Nikola Stojiljković dopiero zaczynają wchodzić do drużyny. Jeszcze inni muszą „nauczyć się” polskiej ligi i stylu Piasta. Tu mamy na myśli najbardziej Hiszpanów – Miguela Munoza i Alberto Torila.

Co z jakością?

Kontuzja Jakuba Czerwińskiego spowodowała poważne wyrwy w gliwickim murze defensywnym. Jego brak jest aż nadto widoczny, defensywa gra poniżej poziomu przyzwoitości. W dodatku z bloku obronnego wypadł również Jakub Holubek. Słowak być może nie błyszczał w tym sezonie, ale znał automatyzmy drużyny. Obecnie obrona Piasta przypomina plac budowy, pełen niepewnych segmentów. W tyle nie jest dobrze, ale z przodu też nie ma powodów do zadowolenia. To, że w Gliwicach będą tęsknić za Jakubem Świerczokiem było pewne, ale wyrwa po nim coraz bardziej przypomina… krater. Toril to nie ta półka, Stojiljković na razie nie pokazał za wiele, a Dominik Steczyk po chwilowym rozwoju i wykupieniu przez Piasta znów jest cieniem, nie samego siebie, ale w ogóle, cieniem na boisku. Zachwiana obrona i blady atak, co trenera Fornalika martwi bardziej?

– Jedno i drugie, bo jak często powtarzam, te proporcje powinny być zachowane. Być szczelnym z tyłu i nie tracić bramek, a z przodu starać się być zawsze o tę jedną bramkę lepsi od przeciwnika. Dzisiaj te proporcje mamy zachwiane i taka jest prawda. W ostatnim meczu nie przypominaliśmy tego Piasta, do jakiego przyzwyczailiśmy siebie i kibiców, czyli solidnego w defensywie i takiego, który z przodu zawsze potrafił wykreować sytuacje – mówi szczerze szkoleniowiec mistrzów Polski 2018.

Nie tylko nogi, ale i głowa

Trzy porażki muszą w jakiś sposób oddziaływać na drużynę. Piłkarzy w meczu z Wisłą Kraków czeka nie tylko sprawdzian piłkarski, ale i sprawdzian odporności psychicznej. Czy mental i atmosfera w szatni zostały zachwiane ostatnimi wynikami?



– Pojawia się wiele wątpliwości i pytań z powodu ostatnich słabszych meczów w naszym wykonaniu, ale my wciąż wierzymy w to, co możemy zdziałać na boisku. Ufamy sobie i skupiamy się na wygranej w następnym meczu, bo bardzo potrzebujemy tych trzech punktów – mówi portugalski skrzydłowy Tiago Alves.

– Wiadomo jak się pracuje po wygranej, a jak w przypadku innego wyniku. Z drugiej strony nie jest też tak, że rezultat przed przerwą jest niekorzystny, wpada w ten okres i trwa w nieskończoność. To jest też część życia piłkarskiego, po zwycięstwie nie możemy zbyt długo świętować, a po porażce też nie możemy za długo rozpaczać i lamentować. Trzeba jak najszybciej robić swoje, wykonywać co do nas należy – stawia sprawę jasno Waldemar Fornalik. Dziś wieczorem próba piastowskiego charakteru.


Na zdjęciu: Sztab szkoleniowy Piasta ma o czym myśleć, bo zawodnicy gliwiczan ostatnio nie grają tak, jak powinni.

Fot. Tomasz Folta/Pressfocus