Piast Gliwice. Szybka rehabilitacja

Patryk Lipski rozpoczyna drugi sezon w Piaście pod wodzą trenera Waldemara Fornalika. Jeśli będzie grał tak, jak w ostatnim meczu, to krytyka ze strony kibiców ucichnie.


Pochodzący ze Szczecina piłkarz niejako stał się ofiarą swojego talentu i mocnego wejścia do Ekstraklasy, jaki miał miejsce w czasach jego gry w Ruchu Chorzów. To przy Cichej określono go mianem dużego talentu, następcy Filipa Starzyńskiego i kandydata do jednego z najlepszych środkowych pomocników ligi. „Lipa” miał wszystko, co potrzebne: świetnie ułożoną nogę, dobry strzał, perfekcyjne stałe fragmenty gry i dobry przegląd pola. Tak to wyglądało w Ruchu i z taką opinią ruszył w Polskę, a konkretnie do Gdańska.

Trener nalegał na transfer

Dziś Lipski ma 27 lat i powinien być uznanym ligowcem, a jest raczej solidnym ligowcem. Wciąż jednak wiele osób wierzy w jego ponadprzeciętne umiejętności. W tym gronie na pewno jest Waldemar Fornalik, który długo zabiegał o pomocnika. Piast chciał „wyciągnąć” gracza z Lechii już zimą 2020 roku. Negocjacje trwały, ale zostały przystopowane przez trenera gdańszczan Piotra Stokowca, który raz chciał, a raz nie chciał pomocnika w swoich szeregach.

Ostatecznie rok temu za ok. 150 tys. euro Lipski trafił na Okrzei. Po tym transferze opinia publiczna była zgodna. U kogo, jak nie u Fornalika „Lipa” ma grać jak za dawnych czasów. I wejście do drużyny piłkarz miał mocne, bo strzelił niezwykle ważnego gola w meczu europejskich pucharów z Dynamem Mińsk.

Później było już gorzej, a jego sezon można określi jako „w kratkę”. Na 25 występów w lidze, 12 było w wyjściowym składzie, a 13 z ławki rezerwowych. Gola udało się strzelić jeszcze tylko jednego, w meczu ze Stalą Mielec. A to właśnie liczby powinny przemawiać za graczem, który występuje na tak newralgicznej pozycji.

Odciął się od niepowodzeń

Status pomocnika latem nie zmienił się i można powiedzieć, że jest on na granicy pierwszego składu, jak i pierwszego… zmiennika. „Lipa” balansuje na granicy gry od początku. W meczu z Rakowem pojawił się z ławki i mógł przypieczętować triumf, ale stało się zupełnie inaczej. Niewykorzystany rzut karny i fala krytyki ze strony kibiców. To nie były łatwe dnia dla piłkarza, który jednak otrzymał pomoc ze strony trenera Fornalika. Tak bowiem należy ocenić grę od pierwszej minuty w wyjściowym składzie. I Lipski pokazał, że potrafi odciąć się od niepowodzeń. Mecz w Mielcu w jego wykonaniu był zupełnie inny, a dwie asysty są tego najlepszym potwierdzeniem.

— Tydzień temu ten karny mocno wpłynął na wynik i miałem o to do siebie dużo pretensji, ale w kolejnych dniach starałem się to odrzucić i ciężko pracowałem, by już w kolejnym meczu pokazać lepszą grę. Dostałem kolejną szansę od trenera, wyszedłem w pierwszym składzie i myślę, że dobrze to wyglądało z mojej strony i cała drużyna również zagrała dobre spotkanie – podsumował sobotni mecz.

Łatwiej w delegacji?

Piast dopisał m.in. dzięki Lipskiemu ważne trzy punkty i może z optymizmem patrzeć w ligowy kalendarz, choć teraz przed gliwiczanami wymagający rywal i to na wyjeździe.

– Na pewno chcielibyśmy do tego wrócić, żeby u siebie solidnie punktować, a tymczasem cieszy seria meczów bez porażki na wyjeździe. Przed nami kolejny mecz wyjazdowy, więc mam nadzieję, że w Szczecinie podtrzymamy dobrą passę w rywalizacji z Pogonią. Mecz z Rakowem na pewno mogło się podobać postronnemu kibicowi bardziej niż ten ze Stalą, ale w tabeli liczą się punkty, a te my dopisaliśmy do swojego konta. Jeśli o mnie chodzi, to wolałbym częściej grać mniej porywające mecze, byle kończyły się one naszą wygraną – przyznaje Lipski, który być może zagości w wyjściowym składzie gliwiczan na dłużej.


Na zdjęciu: Patryk Lipski szybko zapomniał o koszmarnym karnym na inaugurację.

Fot. Marta Badowska/PressFocus

Bilans „Lipy” w poszczególnych klubach

  • PIAST – 35 meczów, 2 gole, 5 asyst
  • LECHIA – 69 meczów, 9 goli, 8 asyst
  • RUCH – 69 meczów, 10 goli, 15 asyst