Piast potrzebował karnych

Przez ponad dwie godziny męczyli się ze sobą piłkarze Stali i Piasta, a pojedynek i tak musiały rozstrzygnąć rzuty karne. Te lepiej wykonywali gliwiczanie.


Obie drużyny zanotowały ostatnio lekki wzrost formy ligowej. Szczególnie dobrze zaczęło to wyglądać w Piaście, który w ostatnich czterech meczach zdobył 8 ze swoich 9 punktów. Stal ma taki sam dorobek punktowy i to bynajmniej nie jest powód do chwały, bo 9 „oczek” mają również Wisła Płock i Podbeskidzie Bielsko-Biała – a wszystkie te ekipy zamykają ekstraklasową tabelę.

Tuż przed przerwą

Nie mogło więc dziwić, że w Mielcu piłkarskiej jakości zbyt dużo nie było. Organizacja gry nieco lepiej wyglądała w Piaście, który już w 10. minucie wyszedł na prowadzenie po indywidualnej akcji szybkiego Tiago Alvesa. Gliwiczanie nie zrobili wiele więcej, żeby zdobyć kolejnego gola, dlatego w całej pierwszej połowie oddali… ledwie dwa strzały. Choć Piast miał większe posiadanie piłki, to jednak nieco więcej inicjatywy w ofensywie wykazywała Stal, co jednak nie oznacza, że gospodarze prezentowali jakiś wyborny futbol. W ich grze nie było widać siły rażenia, a akcje z reguły kończyły się, zanim się jeszcze na dobre zaczęły.

Tym bardziej więc przyjezdni z Górnego Śląska mogli czuć się poirytowani, kiedy tuż przed przerwą mielczanom udało się wyrównać. Wykazujący pewne indywidualne błyski Andreja Prokić „pokręcił” obrońcami Piasta, głównie Bartoszem Rymaniakiem, i dograł płasko z lewej strony na piąty metr, gdzie do tej pory nawet solidnego Tomasza Mokwę uprzedził aktywny Robert Dadok. Oba zespoły do przerwy remisowały i był to chyba zasłużony wynik tego wątpliwej urody spektaklu.

„Setka” Maka

Druga część spotkania była nieco lepsza. Od samego początku mocniej nacisnęli gospodarze, kilkukrotnie robiąc zamieszanie w „szesnastce” przyjezdnych. Mniej więcej po godzinie Piast trochę uspokoił grę i przejął inicjatywę, co poskutkowało strzałem z dystansu Kristophera Vidy oraz późniejszą główką Patryka Lipskiego. Stuprocentową sytuację wykreowała jednak Stal, a była to akcja rezerwowych – Petteri Forsell podał do Mateusza Maka, lecz ten przegrał pojedynek z Frantiskiem Plachem.

Wraz z kolejnymi minutami na boisku pojawiało się coraz więcej przestrzeni. Piłkarze próbowali przenosić piłkę spod jednego pola karnego pod drugie, lecz gra była bardzo niedokładna i chaotyczna. Mecz doturlał się do dogrywki, w której wiele tak naprawdę się nie zmieniło – z tą różnicą, że nieco lepiej radzili sobie gliwiczanie.

Prokić mógł wyjaśnić

Groźnych okazji jednak nadal brakowało, jedynie Jakub Świerczok uderzył z dystansu, sprawiając trochę problemów Michałowi Gliwie. W drugiej połowie dogrywki rzeczywistość kształtowała się podobnie i ponownie to Świerczok najbardziej zagroził bramce Stali, kiedy futbolówkę lecącą koślawo do bramki wybił Krystian Getinger. Wszystko wskazywało na to, że ten mierny mecz zakończy się rzutami karnymi, choć w 117. minucie mielczanie mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść – Getinger wystawił piłkę Prokiciowi, ale ten zaprzepaścił fantastyczną szansę. Obie ekipy czekały „jedenastki”.

Karne lepiej bili zawodnicy z Gliwic, którzy awansowali do kolejnej rundy. Do siatki po ich stronie trafiali: Świerczok, Badia, Chrapek oraz Malarczyk, podczas gdy dla Stali strzelali: Getinger, Forsell oraz Kościelny. Swoje strzały zmarnowali mielczanie Mateusz Mak oraz… bramkarz Michał Gliwa.

Stal Mielec – Piast Gliwice 1:1 (1:1). W karnych 3:4

1:0 – Alves (10), 1:1 – Dadok (45).

STAL: Gliwa – Sus, Błyszko, Żyro (46. Mak), Flis – Matras (46. Kościelny) – Prokić, Pawłowski (80. Seweryn), Dadok (46. Forsell), Getinger – Tomczyk (60. Zjawiński). Trener Leszek OJRZYŃSKI.

PIAST: Plach – Rymaniak, Malarczyk, Huk, Mokwa (90+4. Holubek) – Hyjek (76. Stanek), Jodłowiec – Pyrka, Lipski (90+4. Chrapek), Vida (76. Badia) – Alves (79. Świerczok). Trener Waldemar FORNALIK.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Żółte kartki: Matras – Huk.


Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus