Piłka nie ma granic

Rozmowa z Takashi Morimoto, piłkarskim menedżerem z Japonii.


W ostatnim czasie oglądał pan kilka meczów na Górnym Śląsku. Widział pan spotkanie Piasta z Jagiellonią, Górnika z Lechią czy sparingową grę Ruchu z GKS Jastrzębiem. Jakie wrażenia?

Takashi MORIMOTO: – Co mogę powiedzieć o waszych drużynach, to jak się je ogląda w akcji, czy to Piasta czy Górnika czy inne drużyny, to trzeba podkreślić, że wszystkie są taktycznie dobrze zorganizowane. W zależności jak grają, czy to trójką czy na czwórką obrońców czy bardziej ofensywnie, to każdy piłkarz wie i rozumie co ma robić, nie ma tutaj przypadku. To na pewno powód do zadowolenia dla trenerów. A co do szkoleniowców, to właśnie przecież niedawno Maciej Skorża został trenerem Urawa Red Dimonds czyli klubu o ogromnych aspiracjach i to też coś pokazuje.

My często narzekamy na poziom ligowych meczów w Polsce.

Takashi MORIMOTO: – Polscy piłkarze nie tylko się dobrze przygotowani fizycznie, ale jak mówię – również taktycznie. Jeśli chodzi o grę zespołową, to jest to wysoki pozom. Nie bez przyczyny wielu z nich gra w europejskich klubach. Dla młodych zawodników z Japonii to przykład do naśladowania, że można u was pokazać się i wyjechać do silnego klubu w Europie Zachodniej.

No tak, ale w klubowym rankingu UEFA jesteśmy dopiero na 28 miejscu. Pan patrzy na to inaczej, dlaczego?

Takashi MORIMOTO: – Jestem Japończykiem, nie Polakiem. Często jestem na meczach J1 League w swoim kraju. Mam porównanie. Taki przykład, kiedy Krzysztof Kamiński przyjechał do Jubiio Iwata, to był jednym z najlepszych bramkarzy w japońskiej lidze. Równie dobry w Nagoya Grampus był Jakub Świerczok, dopóki nie zaczęły się jego kłopoty. Strzelał sporo bramek. Jakub Słowik w bramce Vegalty Sendai spisywał się na tyle dobrze, że jest teraz w silnym FC Tokyo. Obaj i Kamiński i Słowik byli czy są najlepsi w J1 League. Wiem, że są dobrzy, tak też było czy jest w polskiej ekstraklasie, ale to nie ten sam poziom co Szczęsny czy Fabiański. Już to pokazuje, jak dobrych macie graczy. Co do polskich kibiców to mam apel i przekaz, bądźcie pozytywni jeżeli chodzi o waszą piłkę, graczy i futbol, a także szkoleniowców. Jeżeli Skorża nie byłby dość dobry, to Urawa Red w życiu nie zaproponowałby mu umowy. To klub, który awansował przecież do finału azjatyckiej Ligi Mistrzów. Do tego chcą wygrać ligę, która rusza u nas w przyszłym tygodniu i ich trenerem jest nie kto inny, jak Skorża. To klub z olbrzymi ambicjami i zatrudnienie polskiego szkoleniowca, to była czy jest wielka rzecz. Także dla polskiej piłki.

A niskie miejsce Polski w rankingu UEFA?

Takashi MORIMOTO: – Jasne, wiem że Lech przegrał 1:5 z Karabachem Agdam. Ale to też kwestia grania tych meczów na początku sezonu w lipcu. Jak trudne to musi być dla drużyn! Tacy Anglicy czy Hiszpanie nie grają tak wcześnie, wasze kluby muszą. Eliminowanie z europejskich pucharów nie oznacza automatycznie tego, że polska ligowa piłka jest słaba. Czy ktoś słyszał, że Karabach wytransferował jakiegoś swojego zawodnika do Bundesligi czy Premier League? Nie, a w przypadku Lecha i Lewandowskiego czy innych graczy tak. Jasne, piłka w takich krajach jak Azerbejdżan czy Kazachstan rozwija się, ale zagraniczne kluby z Niemiec, Anglii czy Włoch interesują się raczej polską ligą, w której jest wiele talentów.

Kiedy po raz pierwszy był pan w Polsce?

Takashi MORIMOTO: – To było w sierpniu 1998 roku. Oglądałem wtedy mecz w Pucharze UEFA Polonia Warszawa – Dynamo Moskwa. Tydzień temu był na Dworcu Gdańskim, trochę pomyliłem drogę, poszedłem za daleko i nagle znalazłem się przy stadionie Polonii. To była taka nostalgia. 25 lat, to przecież szmat czasu. Pamiętam czasy Emmanuela Olisadebe, jak zaczynał i jak chciał zostać dobrym piłkarzem. Wtedy też byłem na meczu Amiki Wronki z maltańskim Hiberniansem.

W sobotę był pan na meczu w Zabrzu, widział pan w grze i rozmawiał z Kanjii Okunuki. To znany zawodnik w Japonii?

Takashi MORIMOTO: – Jest znany wśród trenerów, specjalistów, ale wśród szerszej grupy fanów, z wyjątkiem oczywiście Omyia Ardija, gdzie z powodzeniem występował, to już nie do końca. Na boiskach J2 był jednym z wyróżniających się zawodników. Jego marzeniem jest gra w reprezentacji Japonii, występy w Champions League, gra w czołowych klubach w Europie. Z tej przeprowadzki na wasz kontynent, z gry w Polsce w Górniku jest bardzo zadowolony. Podoba mu się w Zabrzu, tym bardziej, że ma możliwość wspólnej gry i treningów z kimś takim jak Lukas Podolski. Uczy się angielskiego, polskiego, spotyka innych zagranicznych graczy. To też ubogaca go jako człowieka. Gdyby był w Holandii, Niemczech czy innym zachodnim kraju, gdzie jest wielu Japończyków, japońskich restauracji, to byłby wśród rodaków. Tutaj jest zdany na siebie, ale dzięki temu poznaje nowych ludzi i nowe języki.

Pan sprowadza do Polski graczy z Japonii do niższych ligi. Dlaczego?

Takashi MORIMOTO: – Teraz mogę powiedzieć, że nie tyko do niższych lig, bo jeden z zawodników który przyjechał do Polski, a konkretnie do Grunwaldu Ruda Śląska, a chodzi o Koki Togitani, ma trafić do drugoligowego GKS Jastrzębie. Przechodzi więc z A-klasy o kilka klas wyżej. Moim celem jest, żeby ci chłopcy tak dobrze się wypromowali w polskich klubach, żeby trafili do ekstraklasy. Przez COVID były problemy, ale teraz wszystko wraca do normy. Dzwonią do mnie i kontaktują się ze mną działacze innych klubów, którzy są zainteresowani sprowadzeniem do siebie piłkarzy z mojego kraju.

Ci którzy grają w polskich klubach czują się w Polsce dobrze?

Takashi MORIMOTO: – Bardzo! Polacy są bardzo uprzejmi, serdeczni. Na dodatek jest tutaj bardzo bezpiecznie. To świetne miejsce do zrobienia kariery. Wcześniej wysyłałem też młodych graczy z mojego kraju na Łotwę, do Chorwacji czy Serbii. Teraz koncentruję się na Polsce. To świetny piłkarski rynek.

Był pan w ponad 70 krajach na świecie, także jako dziennikarz, bo zaczynał pan przecież w tym zawodzie, z pana doświadczenia spotkał pan gdzieś na świecie prezesa zagranicznego klubu, jak Teodor Wawoczny w Grunwaldzie Ruda Śląska, który mówi po japońsku?

Takashi MORIMOTO: – Nie, on jest wyjątkowy pod tym względem. Kiedy jestem zagranicą, to wiadomo mówi się po angielsku czy w innym języku, ale nigdy nie rozmawiam tam po japońsku, przynajmniej z działaczami innych klubów, a tutaj jest taka możliwość. To dziwne uczucie (śmiech). Bardzo poważam pana Teodora jako człowieka. Jest już po 70 a chce się uczyć, chce rozmawiać po japońsku, ma otwarty i młody umysł. Jasne, popełnia błędy, ale nie boi się mówić, a japoński to trudny język, więc tym bardziej doceniam jego wysiłki. Teraz chcemy razem znaleźć dla Grunwaldu kolejnego Koki Togitani. To dzięki „Wawie” piłkarzom, którzy tutaj przejeżdżają na Śląsk jest też dużo łatwiej i to dlatego Koki będzie mógł zagrać w wyższej lidze.

Jeszcze niedawno miał w Mongolii swój klub FC Sumida w Ułan Bator. Dlaczego już teraz nie?

Takashi MORIMOTO: – Z powodu COVIDU przez 3 lata nie mogłem tam wjechać. W pierwszym rzędzie chcę jednak przede wszystkim pomagać zawodnikom z mojego kraju, tak jak choćby wymienionemu wcześniej Koki Togitani. Nie był zawodowym piłkarzem, ale przez rok gry w Grunwaldzie tak się pokazał, że będzie miał teraz szansę gry w wyższej lidze. Jego celem jest ekstraklasa. W moim kraju jest wielu takich zdolnych i ambitnych zawodników, którzy chcą wyjechać i spróbować swoich sił w Europie. Na tym się teraz koncentruję. Jeśli jednak któryś z piłkarzy z Mongolii chciałby pomocy, to pomogę. Piłka nie ma granic.


Na zdjęciu: Takashi Morimoto z mówiącym po japońsku prezesem Grunwaldu Ruda Śląska Teodorem Wawocznym.
Fot. Michał Zichlarz