Piłka ręczna. Brać przykład z Misia!

Po wyjazdowej porażce z Izraelem (24:25) w drugiej serii kwalifikacji mistrzostw Europy byliśmy w… kropce. Nie dość, że przegraliśmy z dużo niżej notowanym przeciwnikiem, którego wcześniej zdemolował 16 bramkami inny nasz grupowy rywal, Niemcy, to jeszcze zaprezentowaliśmy archaiczny handball z 22 pudłami w ataku (!). To było bardzo smutne zwieńczenie fatalnego roku męskiej piłki ręcznej – przebudowywanej drużyny narodowej, w założeniu następców „Gladiatorów”, medalistów mistrzostw świata.

Poligon doświadczalny

I tak jak wtedy nie potrafiliśmy zrozumieć w jakim kierunku zmierza dyscyplina, która do niedawna dostarczała nam tyle radości, tak teraz, najpierw pod koniec minionego roku, podczas turnieju 4 Nations Cup, jak i na początku obecnego, za sprawą rozgrywanego w Hiszpanii 44. Memoriału Domingo Barcenasa nieoczekiwanie poczuliśmy powiew optymizmu. Selekcjoner reprezentacji Polski, Piotr Przybecki, trochę z musu – plaga kontuzji etatowych do tej pory reprezentantów – potraktował mecze z finalistami mistrzostw świata (w Danii i Niemczech, 10-27 stycznia), Hiszpanią i Arabią Saudyjską oraz niezłą Białorusią, jak poligon doświadczalny. Dał szansę młodym zawodnikom, którzy być może nawet w niedalekiej przyszłości stanowić będą trzon reprezentacji, przywracając jej blask.

I raczej sklecona z przypadku niż z prawdziwego wyboru kadra wyglądała o niebo lepiej niż w wielu innych potyczkach w 2018 roku. Oczywiście trzeciego miejsca w Hiszpanii, po dwóch porażkach i jednej tylko wygranej ze słabą Arabią Saudyjską, nie sposób komplementować. Tym bardziej, że naprawdę bardzo dobre, wręcz finezyjne zagrania przeplataliśmy szkolnymi błędami. Nie zmienia to jednak faktu, że większość młodych zawodników spełniła oczekiwania, pokazując, że z tej mąki możemy w przyszłości mieć niezły kawałek chleba. A na pewno jest to ta droga, którą budowana praktycznie od nowa drużyna narodowa powinna nadal śmiało kroczyć. Jak się wydaje – trener Przybecki wreszcie będzie miał „dylematy” wyboru, a etatowi kadrowicze wreszcie będą musieli starać się i oglądać za siebie.

Szlify w OSPR-ach

Warto pochylić się nad nazwiskami do niedawna znanymi głównie tylko ich klubowym trenerom. Robiło wrażenie sześć bramek z Hiszpanią 20-letniego lewego rozgrywającego MMTS-u Kwidzyn Damiana Przytuły. Debiutanckie gole zdobywali przedstawiciele młodzieżówki: Piotr Jarosiewicz (20 lat) i jego rówieśnicy – leworęczny Kamil Adamczyk z gdańskiego Wybrzeża oraz Krzysztof Komarzewski, którzy, co ciekawe, pierwsze szlify odbierali w tzw. OSPR-ach, czyli Ośrodkach Szkolenia Piłki Ręcznej. Po poważnych kontuzjach odrabia teren z dobrym skutkiem 21-letni Paweł Salacz (207 cm, 120 kg!). Zupełnie bez kompleksów założył seniorskie ostrogi 17-letni (ur. 31 stycznia 2001) Michał Olejniczak, najmłodszy na turnieju w Palencii, a dodajmy, że wychowanek UKS-u… Miś Gorzów Wlkp. był z reprezentacją dopiero od połowy grudnia.

Spokojnie, ostrożnie

Dobre noty wystawmy też 23-letniemu wielce obiecującemu skrzydłowemu zabrzańskiego Górnika Janowi Czuwarze, z imponującą łatwością wykańczającemu kontry. Najlepsze spotkania od dłuższego czasu (wreszcie) rozgrywał w Hiszpanii Kamil Syprzak, coraz lepiej rozumiejący się z innym obrotowym Maciejem Gębalą. Klasą dla siebie, i to już naprawdę na europejskim poziomie, jest skrzydłowy Vive, Arkadiusz Moryto. Wreszcie jak i na turnieju w Opolu, tak i w Palencii najmocniejszym punktem biało-czerwonych byli bramkarze: Piotr Wyszomirski, Adam Malcher i aktualnie numer jeden na tej pozycji w kraju, 24-letni Mateusz Kornecki…

Ogólnie Piotr Przybecki będzie miał sporo ciekawego materiału do przemyśleń, ale żeby nie było za cukierkowo, to przypomnijmy, że nadal mamy kłopoty na kilku pozycjach z największą bolączką kadry na środku rozegrania. Niestety, następców Grzegorza Tkaczyka, Bartłomieja Jaszki, Damiana Wleklaka nie widać, ale to już temat do osobnych rozważań.

 

Na zdjęciu: Golkiper Mateusz Kornecki też ma dopiero 24 lata…