Piłka ręczna. Panowie, idźcie tą drogą!

Mamy świadomość, co chcemy grać i o co walczymy. Czeka nas trudne zadanie, lecz na pewno będziemy przygotowani – mówi przed dzisiejszym meczem z Niemcami selekcjoner biało-czerwonych, Patryk Rombel.


Ciekawe, jak się dziś czują ci, którzy nie szczędzili krytyki Patrykowi Romblowi, twierdząc, że to zbyt młody, a przy tym mało doświadczony szkoleniowiec, by można mu powierzyć drużynę narodową. Tymczasem prawie 39-letni pochodzący z Kwidzyna trener udowadnia, iż zna swój fach, poświęca mu się bez reszty, a w tym, co robi, jest perfekcjonistą. Takiego samego podejścia wymaga od zawodników i współpracowników.

Akcja-reakcja

Obecnie mamy okazję oglądać go przy prowadzeniu reprezentacji podczas Euro i nie możemy wyjść z podziwu. Na ogół spokojny, wyważony, stateczny ojciec trójki dzieci, w tracie meczu przeistacza się w wulkan energii. Momentami można odnieść wrażenie, że gdyby tylko mógł, wbiegłby na parkiet i pomógł drużynie, jak bardzo często czyni to na treningach, demonstrując w jaki sposób wykonać jedno czy drugie ćwiczenie. Rombel – jak to się często określa – „żyje szpilem”, co udziela się nie tylko siódemce walczącej o każdą piłkę, ale też rezerwowym i członkom sztabu. Tak jest od początku tych mistrzostw. Na każdą akcję, na każde podanie, na każdą bramkę jest reakcja – gest podniesionych rąk, przybicie „piątki” z którymś członkiem sztabu i wreszcie poprawienie gustownie ułożonej fryzury.

Można tylko żałować, iż obsługa meczu nie dysponuje urządzeniem mierzącym kroki trenera, bo z tych jego przebieżek przy linii trochę kilometrów by się uzbierało. Zawodnicy lubią tak ekspresyjnie reagujących szkoleniowców, a obecny selekcjoner biało-czerwonych wzbudził w nich takie zaufanie, że poszliby za nim w ogień. To coś więcej niż tylko modna ostatnio „chemia”, zaś zawołanie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” nabiera znacznie szerszego wymiaru. Takie zachowanie trenera może się podobać, a przede wszystkim daje efekty. Ilu było takich, którzy mieli pewność, że po dwóch meczach Polacy będą mieli na koncie 4 punkty i nie wezmą przykładu z piłkarzy nożnych, grających przeważnie mecze otwarcia, potem o wszystko, a wreszcie o honor.

Nasi szczypiorniści po „spakowaniu” Austriaków i Białorusinów szykują się do konfrontacji z Niemcami, a jej stawką będzie 1. miejsce w grupie D. Co prawda na tę chwilę je zajmują, wyprzedzając dzisiejszych rywali lepszą różnicą bramek, ale jesteśmy przekonani, że jeśli pójdą tą samą drogą, jak w dwóch pierwszych meczach, to są w stanie je utrzymać i do fazy zasadniczej zabrać 2 punkty.

Świetni w obronie

– Niemcy ostatnio przemeblowali skład, ale tych bardziej doświadczonych zastąpili nie gorsi, młodsi zawodnicy, występujący w Bundeslidze. Ich mocne strony to agresywna obrona i wyprowadzane z niej kontry. O ile Austria i Białoruś mają kilka postaci wiodących, o tyle Niemcy dysponują wysokiej klasy całym zespołem – mówił jeszcze przed wylotem do Bratysławy Patryk Rombel i jego opinia się potwierdziła.

Choć przeciwko Białorusi reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów przez dłuższy czas przegrywała, to w 37 min za sprawą Johannesa Golli wyszła na prowadzenie 21:20 i od tego momentu sukcesywnie powiększała przewagę. Warto jednak wspomnieć, że wiodącą postacią był Władysław Kulesz, który do siatki klubowego kolegi, Andreasa Wolffa, trafił 7-krotnie. Absencja lewego rozgrywającego Łomży Vive Kielce w niedzielnym spotkaniu z Polakami była widoczna i zmusiła nasz sztab do zmodyfikowania taktyki.

– Wiedzieliśmy, że bez Władka będzie im dużo trudniej, ale nie chcę mówić, że nam przez to było łatwiej. Na pewno jednak dzięki temu mieliśmy więcej opcji – mówił na gorąco trener Rombel. Przed meczem zapowiadał, iż kluczem do zwycięstwa będzie obrona. Na jej środku od początku postawił na Macieja Gębalę, którego dzielnie wspierał Bartłomiej Bis i trzeba przyznać, że kołowy Górnika Zabrze spisał się lepiej niż Patryk Walczak (wykluczony z powodu dodatniego wyniku testu) przeciwko Austriakom.

Duet ten postawił tak solidną zaporę, iż Artsiom Karalek, jeden z najlepszych kołowych świata, zdołał się przez nią przebić zaledwie trzykrotnie, a po większości akcji tylko kręcił z niedowierzaniem głową. Nie bez znaczenia była również postawa pozostałych zawodników przy odpieraniu ataków rywali. Świetną pracę wykonali niezmordowani skrzydłowi, Arkadiusz Moryto i Przemysław Krajewski.

– Jestem pełna podziwu dla Przemka i jego postawy w defensywie. Ten zawodnik udowadnia, że jest nie tylko świetnym egzekutorem, ale również doskonale funkcjonuje w destrukcji – piała z zachwytu komentująca spotkanie z Białorusią Iwona Niedźwiedź, była reprezentantka Polski.

Radość z gry

Niewielu na to zwróciło uwagę, ale warto również podkreślić, iż biało-czerwoni grali niezwykle czysto. Przez 60 minut złapali tylko jedno (!) wykluczenie, co na tym poziomie praktycznie się nie zdarza. Rywale „spadali” pięciokrotnie, co nasi panowie konsekwentnie wykorzystywali, kilka razy rzucając do pustej bramki, bo trener Jurij Szewcow ściągał golkipera, by w polu dysponować pełnym składem. Jeśli już rywale dochodzili do czystych pozycji, to na wysokości zadania stawał Mateusz Kornecki.

Bramkarz Vive rozkręcał się powoli, ale jak już złapał właściwy rytm, to odbijał piłkę z olbrzymim wyczuciem. Interwencje po rzutach Wiaczesława Bochana z 26 minuty przy naszym prowadzeniu 14:9, a zwłaszcza sekwencję obron po próbach Olega Astraszapkina i Andreja Jurynoka (w 44 minucie przy stanie 20:16) można oglądać w nieskończoność i nic dziwnego, że znalazła się w gronie najlepszych parad niedzielnych meczów.

W całym spotkaniu Kornecki skutecznie interweniował 6 razy, co przy 22 rzutach rywali dało mu 27-procentową skuteczność. Jego postawa wręcz napędzała kolegów, którzy zwyczajnie cieszyli się grą. Z uśmiechem można było oglądać zwłaszcza radość Michała Daszka, efektownie celebrującego każdą z 6 bramek, po których wspierający zespół polscy kibice szaleli ze szczęścia.

„Andi” przeciwko „swoim”

Wszyscy z pewnością sobie życzą, by dziś w Bratysławie było podobnie, ale każdy zdaje sobie sprawę, że poprzeczka zostanie zawieszona znacznie wyżej. Po wspomnianym zwycięstwie z Białorusią Niemcy pokonali w niedzielę Austriaków, udowadniając, że potrafią wychodzić z opresji i odrabiać straty; w 6 minucie przegrywali 0:3, by po kwadransie prowadzić 8:7. Ostatni remis (20:20) zanotowano w 40 min i od tego momentu nasi zachodni sąsiedzi tylko raz – za sprawą Nikoli Bilyka – pozwolili się zbliżyć rywalom (26:25 w 48 minucie), kontrolując wydarzenia na parkiecie.

Najskuteczniejszy w tym spotkaniu był prawoskrzydłowy Timo Kastenin, autor 9 bramek, którego po przeciwnej stronie wspierał Lukas Martnes (5), a na prawej połówce rozegrania Kai Hafner (3). Co ciekawe, przez większą część meczu bramki strzegł Till Klimpke, który obronił 14 z 40 rzutów (35%) i jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to właśnie 24-latkowi z HSG Wetzlar powierzone zostanie zadanie powstrzymania biało-czerwonych. Jeśli mu się nie uda, w odwodzie pozostaje wspomniany „Andi” Wolff, doskonale znający nie tylko swych kieleckich kolegów i kto wie, czy to właśnie na niego nie postawi trener Alfred Gislason.

Najbliższy, najważniejszy

Patryk Rombel nie pozwolił swym chłopakom zbyt długo cieszyć się ze zwycięstwa z Białorusią i awansu do fazy zasadniczej słowacko-węgierskiego turnieju. Poniedziałek mogli jednak poświęcić na regenerację fizyczną i mentalne przygotowanie do dzisiejszego boju, zaś selekcjoner wraz ze sztabem pracował nad taktyką.

– Mamy sporo materiałów – podkreślił.

– Musimy je zestawić z tym, co zebraliśmy w dwóch pierwszych meczach, ale to nic nowego. Mamy świadomość, co chcemy grać i o co walczymy. Każdy do kolejnej rundy chce awansować z punktami, ale wiemy też, przeciwko komu przyjdzie nam zagrać. Czeka nas trudne zadanie, lecz na pewno będziemy do niego przygotowani – dodał, wzdrygając się na pytanie, czy pozwoli odpocząć czołowym i najbardziej zmęczonym piłkarzom, skoro awans mamy już zapewniony.

– Od początku naszej pracy mówimy sobie, że najbliższy mecz jest najważniejszy i tak też podejdziemy do wtorkowego. Prowadzimy protokoły zmęczeniowe i na pewno sprawdzimy, jak czują się zawodnicy i czy któryś z nich będzie potrzebował nieco więcej odpoczynku. Nie wyobrażam sobie jednak, by na tym etapie ktoś nie chciał wziąć udziału w spotkaniu z Niemcami i dać w nim z siebie 100 procent. O to jestem spokojny. Dla nas nic się nie zmienia. Idziemy dalej zgodnie z planem i walczymy o kolejne zwycięstwo – mocno zaakcentował selekcjoner.


41 RAZY w roli selekcjonera reprezentacji Polski wystąpił Patryk Rombel, notując 16 zwycięstw, 3 remisy i 22 porażki; bramki 1093:1085.


Na zdjęciu: Cztery punkty już mamy, ale chcemy więcej – przekonuje Patryk Rombel. My też…

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus