Kadrowicze pod wrażeniem stadionu i kibiców

Władze Stadionu Śląskiego i organizatorzy wtorkowego meczu Polski z Koreą Południową robili wszystko, by po meczu nikt nie miał na co narzekać. Z drugiej strony wszyscy zdawali sobie sprawę, że oprócz opinii kibiców najważniejsze laurki wystawią piłkarze i sztab szkoleniowy.

Duch wciąż żywy

O sentymencie do chorzowskiego obiektu jeszcze przed meczem mówił selekcjoner Adam Nawałka. Trener kadry nie ukrywał, że szczęśliwe zakończenie meczu towarzyskiego z Koreą to „zasługa” obiektu i kibiców. – Pierwsze, co mi się narzuca, to fakt, że „duch” Stadionu Śląskiego nadal funkcjonuje. Strzeliliśmy gola w ostatniej minucie i to optymistyczny sygnał, że mecze rozgrywane tutaj przeżywają duże emocje. Otoczka jest świetna, podobnie jak murawa o której zawodnicy sami mówili, że jest jedną z najlepszych w Europie. Liczę, że będziemy tu rozgrywać jak najwięcej meczów – przyznał Adam Nawałka.

Jego zawodnicy wyrażali się w identycznym tonie i to niezależnie od tego czy dany piłkarz miał coś wspólnego z Górnym Śląskiem czy też nie. – Atmosfera na wysokim poziomie. Doping był jak w dawnych latach na starym stadionie – stwierdził Maciej Rybus. – Na pewno się cieszę, że udało mi się zdobyć pierwszą bramkę na starym-nowym Stadionie Śląskim, bo to historyczne miejsce. Już przed meczem czuło się taki dreszczyk, było wiadomo, że będzie to coś specjalnego. Nas, piłkarzy, nakręca to jeszcze bardziej – nie krył uznania sam Robert Lewandowski.

Stadion Śląski na zawsze szczególnie będzie się kojarzył Tarasowi Romanczukowi, który we wtorek zadebiutował w koszulce z orłem na piersi. – Trochę stresu było zwłaszcza na początku, może przed rozgrzewką, potem było już tylko lepiej. Było to dla mnie ogromne wydarzenie. Atmosfera na stadionie była wspaniała. Brawa dla kibiców, którzy wypełnili stadion pomimo tego, że to mecz towarzyski, no i że pogoda wciąż nie jest wiosenna. Zrobili z tego meczu prawdziwe święto i chcę im za to podziękować. Nigdy nie grałem przy tak licznej publiczności. Na pewno debiut na Stadionie Śląskim zostanie mi w pamięci do końca życia – podkreślił pomocnik Jagiellonii Białystok, który niedawno otrzymał polskie obywatelstwo.

Zupełnie inny stadion

Jeszcze bardziej wylewni byli ci piłkarze, którzy w przeszłości mieli już do czynienia z „magią” Stadionu Śląskiego. A takich w obecnej reprezentacji Polski nie brakuje. – Moim marzeniem było grać w reprezentacji i na Stadionie Śląskim. Myślę, że dla każdego zawodnika było czymś wyjątkowym tu zagrać, bo napisano tutaj już kawał historii. Nie było czuć, że jest to tylko mecz towarzyski. Na pewno chciałbym, żebyśmy grali w Chorzowie częściej. Kibice byli świetni a murawa fantastyczna, co jest dla nas bardzo ważne – przyznał pochodzący z Jastrzębia, Kamil Glik.

Wtórował mu także Michał Pazdan, który mógł porównać stary obiekt do tego zmodernizowanego. Wszystko dzięki grze w Górniku Zabrze. – W przeszłości grałem na Stadionie Śląskim jeszcze w barwach Górnika. Były to derby z Ruchem. Pierwszy mecz Górnik przegrał 2:3, a drugi wygrał 1:0. Ile to lat temu było? Z 9-10? Jak ten czas leci… Muszę przyznać, że zupełnie inaczej wygląda dziś ten stadion niż wtedy. Zwłaszcza od środka. Dzięki temu panowała bardzo fajna atmosfera, a po drugie murawa była perfekcyjna, trzeba oddać organizatorom, że bardzo o nią zadbali – stwierdził obrońca Legii, który liczył na to, że aż takich emocji do samego końca we wtorkowy wieczór nie będzie. – Czy zadbaliśmy o emocje dla kibiców? Tak bym tego nie nazwał. Chcieliśmy sprawić, żeby mecz nie wymknął nam się spod kontroli przy stanie 2:0. Tak się nie stało, straciliśmy dwie bramki, ale na szczęście strzeliliśmy trzecią. Ten mecz przypominał trochę spotkanie eliminacyjne z Czarnogórą – zakończył Michał Pazdan.

Taka laurka stworzona przez kadrowiczów to ogromny kapitał i atut w staraniach Stadionu Śląskiego o kolejne mecze reprezentacji, choćby o jesienne w ramach Ligi Narodów. Jak widać pierwszy egzamin chorzowski obiekt zdał celująco!