Play off PlusLigi. Drugi krok

Chcemy zakończyć rywalizację w dwóch meczach – zapowiada przed wyprawą do Warszawy Tomasz Fornal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.


Pierwsze półfinałowe starcie jastrzębian z Vervą Warszawa Orlen Paliwa nie rozczarowało. Zawodnicy pokazali kawał świetnej siatkówki. Nie brakowało niczego: emocji, których kulminacyjnym punktem był tie-break, twardej walka o każdy punkt, fantastycznych obron, efektownych ataków czy wreszcie potężnych zagrywek, zmieniających bieg boiskowych wydarzeń. Ostatecznie górą byli jastrzębianie. – Zdecydowały jedna, może dwie akcje w tie-breaku, w których stanęliśmy, byliśmy zdezorientowani i to zaważyło. Jastrzębie decydujący set zagrało zdecydowanie bardziej zdecydowanie – podkreślił Andrzej Wrona, środkowy Vervy.

Jednym z bohaterów starcia był Tomasz Fornal, który dopiero co powrócił do rywalizacji po przejściu koronawirusa. – Najgorszy etap za mną. Minęło już około dwóch tygodni od zakończenia choroby. Cieszę się, że wróciłem do grania – przyznał. Przyjmujący, choć był to jego pierwszy mecz w pełnym wymiarze po kwarantannie spisał się wybornie. Zdobył 18 punktów, ale najważniejsze, że kończył kluczowe i trudne piłki. – Mam nadzieję, że forma się ustabilizuje i moja gra będzie wyglądała jeszcze lepiej. Zrobię wszystko, żeby tak się stało – ocenił.

Teraz rywalizacja przenosi się do Warszawy. Jeśli jastrzębianie dzisiaj (godz. 17.30) znów wygrają, awansują do wielkiego finału. Triumf gospodarzy oznaczać będzie przedłużenie walki i powrót na decydujące starcie do Jastrzębia. Siatkarze z Jastrzębia przed dzisiejszym meczem są optymistami. – To będzie taki sam mecz jak pierwszy, spodziewamy się trudnej przeprawy. Ale jedziemy z nastawieniem, żeby wygrać i zamknąć rywalizację – podkreślił Fornal. – Gra się do dwóch wygranych i jeden kroczek mamy wykonany. Ale bez żadnego podniecenia się, musimy dalej pracować i pojechać do Warszawy z nadziejami, że uda nam się zdobyć przepustkę do wielkiego finału – dodał Jurij Gładyr, środkowy Jastrzębskiego Węgla. – Musimy mieć przede wszystkim chłodne głowy. Ten mecz pokazał, że to nie przypadek, że po raz trzeci kończymy mecz z Vervą w pięciu setach – ocenił.

Optymizmu nie brakuje też w stołecznej ekipie. W ćwierćfinale była już w podobnym położeniu. Z Treflem Gdańsk też przegrała pierwszy mecz, a mimo to gra dalej. – Gramy u siebie i mam nadzieję, że to nie będzie ostatni mecz w tej rywalizacji. W rundzie zasadniczej w Jastrzębiu wygraliśmy 3:2, a rywale u nas również 3:2. Teraz to odwracamy i potem zagramy takiego tie-breaka w Jastrzębiu… Tego bym sobie życzył – zdradził Wrona.

Drugi półfinał aż tak dramatyczny i emocjonujący nie był. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nadspodziewanie łatwo uporała się z PGE Skrą Bełchatów, wygrywając 3:0. To był wręcz popis mistrzów Polski. Dominowali w każdym elemencie. Ich przewaga nawet przez moment nie była zagrożona. – Spodziewam się kolejnej bitwy i lepszej gry Skry w drugim spotkaniu – przyznał Nikola Grbić, trener kędzierzynian, który nie krył zadowolenia z postawy swoich podopiecznych.


Czytaj jeszcze: Teraz Warszawa!

– Dobrze, że tym razem nie utrudniliśmy sobie zadania nieudanym początkiem meczu. Gramy dobrze, więc każdy przeciwnik jest świadomy, że pokonanie nas wymaga uwolnienia stu procent potencjału. Dlatego oczekiwaliśmy presji i podjęcia ryzyka przez Skrę. Cieszymy się ze zwycięstwa po świetnym meczu, ale to jeszcze nie jest koniec – przestrzegł przed zbyt szybkim skreślaniem bełchatowian.

Gracze Skry zapewniają, że łatwo nie oddadzą pola. – Zostało nam tylko walczyć. Musimy podjąć rękawicę. ZAKSA zagra dobrą, systemową siatkówkę. Potrafi zaprezentować się wspaniale, ale my też jesteśmy w stanie to zrobić. Musimy tylko w siebie uwierzyć i zrobić to, co mamy do zrobienia – zapewnił Taylor Sander, przyjmujący bełchatowskiego zespołu.


Na zdjęciu: Jastrzębianie – Jakub Popiwczak (z lewej) i Rafał Szymura – swój parkiet obronili, czy powtórzą sukces w Warszawie?

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus